[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przerażająco wczesną porę.
- Nie jestem aż tak stary i zramolały, żeby dobił mnie jeden pózny
wieczór - odparł i dodał już poważnie: - Przecież mamy o czymś
porozmawiać.
- A w jakim stopniu jesteś stary i zramolały? - zapytała żartobliwie,
spodziewając się dowcipnej odpowiedzi.
Marc nie odwzajemnił jej uśmiechu. Przesadziła? Nie są ze sobą dość
blisko na takie przekomarzanie się? Co to w ogóle znaczy ze sobą"? Są
tylko znajomymi.
Jakby odgadując jej myśli, odpowiedział:
RS
44
- Nie przejmuj się moją ponurą miną. Chodzi o powód, dla którego
wezwali mnie dziś do szpitala. Jesteś tu od niedawna, nie słyszałaś więc
pewnie, że mieliśmy intruza.
- Jakiego intruza? - zapytała. - W Edenthwaite, czy w samym szpitalu? -
dociekała, zastanawiając się, do czego zmierza ta rozmowa.
Marc rozpoczął ją z takim naciskiem, jakby to wszystko miało coś
wspólnego z nią samą.
- Zacznijmy od szpitala. Nie wdając się w szczegóły, pewien lekarz
napadł na jedną z pielęgniarek.
- Ale go schwytano?
- Och, tak. Nadal przebywa w jednej z mniej reprezentacyjnych
rezydencji Jej Królewskiej Mości. Korzysta z pomocy psychiatrów.
- Skoro jest w więzieniu, co mogło wydarzyć się dziś?
Czuła, że to dopiero początek opowieści.
- No cóż, gdy został aresztowany, zastosowaliśmy mimo to pewne
środki ostrożności. Szczegóły nie są ważne. Dzisiaj jeden z pracowników
ochrony zaskoczył kogoś w miejscu, w którym ten ktoś nie powinien prze-
bywać.
- No i co?
Wiedziała, że usłyszy wszystko do końca, niecierpliwiła się jednak, by
wreszcie dotrzeć do sedna.
- Jakiś mężczyzna wyszedł z damskiej szatni na parterze północnego
skrzydła. Ochroniarz go zobaczył, ale nie zdołał dogonić.
- Co dalej?
Miała ochotę potrząsnąć Markiem, żeby przyspieszyć relację.
- Okazało się, że ten facet otworzył kilka szafek, w tym twoją.
- No cóż, nie wiem, czego szukał, ale na pewno się nie obłowił. Nic tam
nie ma. Torebkę zostawiam w szafce tylko w dzień, kiedy jestem w pracy.
Marc się uśmiechnął.
- Znalazł tam jednak jakieś zaadresowane do ciebie reklamy. Dzięki
temu dowiedział się, która szafka jest twoja i zostawił list.
Odsunął krzesło i podszedł do wieszaka.
- List? - Uniosła się z krzesła. Myślała, że intruz okradał po prostu
szafki. Okazało się, że z jakiegoś powodu chciał się dostać właśnie do tej
należącej do niej.
- Co to za list? Co napisał?
RS
45
Marc wydobył z wewnętrznej kieszeni płaszcza złożoną na pół kartkę.
Wrócił do stołu i podał jej.
Przebiegła wzrokiem wydrukowane słowa. Potem jeszcze raz. Starała
się zrozumieć ich sens.
- Laurel, wiesz, że ta farsa jest dziecinna i bezcelowa - przeczytała na
głos. - Ze względu na wszystkich nadszedł czas, żebyś zrobiła to, co
powinnaś zrobić.
- To kopia - wyjaśnił Marc. - Oryginał pozwoliłem sobie włożyć do
koperty, na wypadek, gdyby pozostały na nim odciski palców.
- Odciski? - powtórzyła z szeroko otwartymi oczami.
Po co badać odciski palców na jakiejś kompletnie niezrozumiałej
wiadomości?
Marc jakby czytał w jej myślach.
- Z powodu tego zdarzenia na parkingu, tamtego telefonu i tej
wiadomość zawierającej ukrytą grozbę. Zawiadomiłem policję. Będą chyba
chcieli zbadać ten list.
- Policję?
Powtarzała po nim słowa jak papuga. Czyżby wstrząs pozbawił ją
rozumu?
- Zastanów się, Lauren - poprosił. - Za każdym razem jest to samo
podobne imię. Ktoś tu kogoś z kimś pomylił. Im szybciej to wyjaśnimy,
tym prędzej przestanę się o ciebie martwić.
On się o nią martwi?
Ta myśl sprawiła jej przyjemność. Kiedy ostatnio ktoś przejmował się
jej bezpieczeństwem? Nawet nie mogła sobie przypomnieć.
- To nie jest dobra reklama naszego szpitala - dodał Marc. - Ktoś napada
na kobietę na parkingu, ktoś się włamuje do szafek.
Miły nastrój natychmiast ją opuścił. Oczywiście, Marcowi nie chodzi o
nią, tylko jak zawsze o ten jego cenny szpital.
- Chyba już pójdę - zaproponowała. - Masz dużo pracy i jutro na pewno
wcześnie wstajesz.
- O tym także musimy porozmawiać. - Tym razem to on wyglądał na
zbitego z tropu. - Chyba nie powinnaś dziś wracać do siebie.
- Mam nie wracać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
przerażająco wczesną porę.
- Nie jestem aż tak stary i zramolały, żeby dobił mnie jeden pózny
wieczór - odparł i dodał już poważnie: - Przecież mamy o czymś
porozmawiać.
- A w jakim stopniu jesteś stary i zramolały? - zapytała żartobliwie,
spodziewając się dowcipnej odpowiedzi.
Marc nie odwzajemnił jej uśmiechu. Przesadziła? Nie są ze sobą dość
blisko na takie przekomarzanie się? Co to w ogóle znaczy ze sobą"? Są
tylko znajomymi.
Jakby odgadując jej myśli, odpowiedział:
RS
44
- Nie przejmuj się moją ponurą miną. Chodzi o powód, dla którego
wezwali mnie dziś do szpitala. Jesteś tu od niedawna, nie słyszałaś więc
pewnie, że mieliśmy intruza.
- Jakiego intruza? - zapytała. - W Edenthwaite, czy w samym szpitalu? -
dociekała, zastanawiając się, do czego zmierza ta rozmowa.
Marc rozpoczął ją z takim naciskiem, jakby to wszystko miało coś
wspólnego z nią samą.
- Zacznijmy od szpitala. Nie wdając się w szczegóły, pewien lekarz
napadł na jedną z pielęgniarek.
- Ale go schwytano?
- Och, tak. Nadal przebywa w jednej z mniej reprezentacyjnych
rezydencji Jej Królewskiej Mości. Korzysta z pomocy psychiatrów.
- Skoro jest w więzieniu, co mogło wydarzyć się dziś?
Czuła, że to dopiero początek opowieści.
- No cóż, gdy został aresztowany, zastosowaliśmy mimo to pewne
środki ostrożności. Szczegóły nie są ważne. Dzisiaj jeden z pracowników
ochrony zaskoczył kogoś w miejscu, w którym ten ktoś nie powinien prze-
bywać.
- No i co?
Wiedziała, że usłyszy wszystko do końca, niecierpliwiła się jednak, by
wreszcie dotrzeć do sedna.
- Jakiś mężczyzna wyszedł z damskiej szatni na parterze północnego
skrzydła. Ochroniarz go zobaczył, ale nie zdołał dogonić.
- Co dalej?
Miała ochotę potrząsnąć Markiem, żeby przyspieszyć relację.
- Okazało się, że ten facet otworzył kilka szafek, w tym twoją.
- No cóż, nie wiem, czego szukał, ale na pewno się nie obłowił. Nic tam
nie ma. Torebkę zostawiam w szafce tylko w dzień, kiedy jestem w pracy.
Marc się uśmiechnął.
- Znalazł tam jednak jakieś zaadresowane do ciebie reklamy. Dzięki
temu dowiedział się, która szafka jest twoja i zostawił list.
Odsunął krzesło i podszedł do wieszaka.
- List? - Uniosła się z krzesła. Myślała, że intruz okradał po prostu
szafki. Okazało się, że z jakiegoś powodu chciał się dostać właśnie do tej
należącej do niej.
- Co to za list? Co napisał?
RS
45
Marc wydobył z wewnętrznej kieszeni płaszcza złożoną na pół kartkę.
Wrócił do stołu i podał jej.
Przebiegła wzrokiem wydrukowane słowa. Potem jeszcze raz. Starała
się zrozumieć ich sens.
- Laurel, wiesz, że ta farsa jest dziecinna i bezcelowa - przeczytała na
głos. - Ze względu na wszystkich nadszedł czas, żebyś zrobiła to, co
powinnaś zrobić.
- To kopia - wyjaśnił Marc. - Oryginał pozwoliłem sobie włożyć do
koperty, na wypadek, gdyby pozostały na nim odciski palców.
- Odciski? - powtórzyła z szeroko otwartymi oczami.
Po co badać odciski palców na jakiejś kompletnie niezrozumiałej
wiadomości?
Marc jakby czytał w jej myślach.
- Z powodu tego zdarzenia na parkingu, tamtego telefonu i tej
wiadomość zawierającej ukrytą grozbę. Zawiadomiłem policję. Będą chyba
chcieli zbadać ten list.
- Policję?
Powtarzała po nim słowa jak papuga. Czyżby wstrząs pozbawił ją
rozumu?
- Zastanów się, Lauren - poprosił. - Za każdym razem jest to samo
podobne imię. Ktoś tu kogoś z kimś pomylił. Im szybciej to wyjaśnimy,
tym prędzej przestanę się o ciebie martwić.
On się o nią martwi?
Ta myśl sprawiła jej przyjemność. Kiedy ostatnio ktoś przejmował się
jej bezpieczeństwem? Nawet nie mogła sobie przypomnieć.
- To nie jest dobra reklama naszego szpitala - dodał Marc. - Ktoś napada
na kobietę na parkingu, ktoś się włamuje do szafek.
Miły nastrój natychmiast ją opuścił. Oczywiście, Marcowi nie chodzi o
nią, tylko jak zawsze o ten jego cenny szpital.
- Chyba już pójdę - zaproponowała. - Masz dużo pracy i jutro na pewno
wcześnie wstajesz.
- O tym także musimy porozmawiać. - Tym razem to on wyglądał na
zbitego z tropu. - Chyba nie powinnaś dziś wracać do siebie.
- Mam nie wracać? [ Pobierz całość w formacie PDF ]