[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przedsięwzięciach handlowych. Na tym pragnąłbym zakończyć ogólne informacje o
braciach Aubieńskich, ludziach, którzy - nie otrząsnąwszy się jeszcze całkowicie
z ponapoleońskiego katzenjammeru - z taką samą skwapliwością, z jaką przedtem
witali wielkiego cesarza, wyszli na spotkanie nowym czasom, epoce wielkich
odkryć techniczno-naukowych i wielkich spekulacji finansowych. U swoich
współczesnych Aubieńscy nie cieszyli się specjalną sympatią. Ogółowi
społeczeństwa szlacheckiego trudno było się pogodzić z faktem, że wielcy panowie
z dziada pradziada poświęcają się podejrzanym sprawom, którymi jeszcze niedawno
nie wypadało się zajmować prostemu szlachcicowi. Konkretne zarzuty ze strony
czynników oficjalnych i osób prywatnych wzbudzała ich zbyt daleko posunięta
solidarność rodzinna. Niektórych raziła i śmieszyła ich ostentacyjna bigoteria,
szczególnie uwydatniająca się w zestawieniu z trzezwą zapobiegliwością w
Strona 73
Marian Brandys - Czcigodni weterani.txt
interesach. Adam Mickiewicz nazywał ich ironicznie "pobożnymi spekulatorami",
drugi poeta - "arystokracją %7łydów". Tym drugim poetą był oczywiście syn generała
Wincentego Krasińskiego. Oceniając działalność Aubieńskich z perspektywy półtora
wieku, trzeba przyznać, że obiektywnie była to dla kraju działalność
zdecydowanie pozytywna. Przyczynili się oni do rozwoju przemysłu i handlu,
uczynili znaczny krok naprzód w zwalczaniu tradycyjnie polskiej pogardy dla
"łokcia i wagi". Myśl i trud braci Aubieńskich można odnalezć u podstaw zakładów
przemysłowych w %7łyrardowie, Ostrowcu Zwiętokrzyskim, Rejowcu Lubelskim i w paru
innych miejscach. Rozpędziwszy się jeszcze bardziej i przymrużywszy nieco oko,
można by w braciach Aubieńskich dopatrywać się prekursorów instytucji
odgrywających tak wielką rolę w naszym życiu, jak Narodowy Bank Polski,
Państwowy Bank Rolny i Polskie Koleje Państwowe. Jeszcze parę słów o siostrach
generała Tomasza Aubieńskiego. Najstarsza z nich, Maria, wyszła za mąż za
bogatego ziemianina z powiatu gostyńskiego, Maksymiliana Skarżyńskiego, brata
trzech sławnych kawalerzystów napoleońskich: dwóch szwoleżerów, Ambrożego i
Feliksa, oraz ułana, Kazimierza. Maksymilian Skarżyński zmarł jeszcze w czasach
Księstwa, pozostawiając młodą wdowę z trojgiem małych dzieci pod opieką aż
czterech szwoleżerów: dwóch Aubieńskich i dwóch Skarżyńskich. Najsławniejszym z
tej czwórki był baron Cesarstwa Francuskiego i szef szwadronu, a pózniejszy
generał, Ambroży Skarżyński, który w przedostatniej kampanii napoleońskiej
wpisał na swoje konto wyczyn nie byle jaki: 20 marca 1814 roku, w bitwie pod
Arcis-sur-Aube ocalił życie Napoleonowi. W rok pózniej, w marcu 1815, kiedy
podobnie jak Tomasz Aubieński na własne życzenie opuszczał szeregi wojska,
generał Wincenty Krasiński wydał mu następującą opinię, przechowywaną do dzisiaj
przez jego warszawskich potomków: "Sądzę bydz moją powinnością dodać, iż pułk
Szwoleżerów Gwardyi nie miał mężniejszego i lepszego officera nad Pana
Pułkownika Skarżyńskiego, któremu sam życie winienem i któren w powrocie z
Francyi temuż pułkowi przywodził". Druga z sióstr Aubieńskich, Paula, podobnie
jak Maria poślubiła zamożnego ziemianina, dla odmiany z Wielkopolski. Był nim
rodzony brat generała poety Franciszka Morawskiego, Józef Dzierżykraj-Morawski,
za czasów napoleońskich referendarz Rady Stanu Księstwa Warszawskiego i z tej
racji już do końca życia tytułowany "panem referendarzem". Po pani Pauli z
Aubieńskich Morawskiej alias "pani referendarzowej" zachował się - jak już
nadmieniałem - nie opublikowany dotychczas pamiętniczek, a raczej zapis jej
ustnych wspomnień, sporządzony przez wnuczkę panią Konstancję Morawską, siostrę
znakomitego historyka i filologa Kazimierza Morawskiego. W tych arcyciekawych
wspomnieniach (udostępnionych mi ze zbiorów rodzinnych państwa Tadeuszostwa
Morawskich) także odnalazłem godny przytoczenia przykład styku dwóch epok
historycznych. Pani referendarzowa najchętniej powracała w opowiadaniach do
dwóch wspomnień z młodych lat. Pierwsze wiązało się z... panią Walewską,
"ulubioną Napoleona". Pamiętała ją doskonale. "Była to śliczna osoba, nizkiego
wzrostu, nawet trochę ułomna, co pózniej sznurówki paryskie najzupełniej
wyrównały. Płeć zwłaszcza miała zachwycającą, ramiona nieporównanej białości".
"Babunia z Oporowa" (tak panią referendarzową na starość nazywano w rodzinie) z
całą dokładnością opisywała różne prezenty, jakie "słodka Maria" dostawała od
cesarza. Poza fartuszkiem haftowanym w jarzębiny najlepiej utrwalił się pani
Morawskiej w pamięci "dyadem złożony z ośmiu kłosów brylantowych". Widziała na
własne oczy, jak na jednym z balów po zakończeniu kadrylu kostiumowego "pani
Walewska rozpołowiła swój dyadem i każdą damę odznaczyła dwoma brylantowymi
kłosami". Drugie ulubione wspomnienie było nie mniej romantyczne, a jeszcze
bardziej "historyczne". W 1813 roku, gdy Rada Stanu Księstwa przeniosła się z
Warszawy do Drezna, pani referendarzowa z trojgiem drobnych dzieci towarzyszyła
Strona 74
Marian Brandys - Czcigodni weterani.txt
mężowi w tej podróży ewakuacyjnej. "Przyszło zatrzymać się w Pradze dla
odpoczynku i wytchnieniu". W domu, gdzie naznaczono ów popas, znajdowały się
łazienki. Młoda pani Morawska, chcąc odetchnąć świeżym powietrzem, zasiadła na
balkonie wśród trojga dziatek. "Nagle wpada na dziedziniec książę Józef
Poniatowski, okryty kurzawą boju i drogi, i woła, aby mu zgotowano kąpiel. Lecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl