[ Pobierz całość w formacie PDF ]

I tam je obwarujmy, rzuciwszy kotwice;
A skoro noc ponure rozciągnie ciemnice,
Resztę floty przed smutną ocalimy dolą:
75
Przecież nam wtenczas wytchnąć Trojanie pozwolą...
A Odyseusz na niego spojrzawszy surowo:
O rado bezrozumna! O haniebna mowo!
Podły królu, bodajbyś podłym ludem władał!
Za co cię wielki Kronid nam za wodza nadał,
80
Których z młodych lat w bojach doświadczone męstwo
Ma za niezmienne hasło: śmierć albo zwycięstwo!
Więc to miasto opuścisz, z którego przyczyny
Tyle łez i krwi greckie już wylały syny?...
Co? Gdy jeszcze w największym walka trwa zapale,
85
My wtenczas będziem spuszczać na morze okręty?
Tegoć żąda Trojanin swym szczęściem nadęty;
Zmiałość jego zostanie dwakroć powiększona
I zguby naszej wtedy tym łatwiej dokona.
Gdy wojsko ujrzy nawy ciągnione na morze,
90
Dotąd trwałe, ostygnie w rycerskim uporze,
Straci męstwo i z pola uciecze szkaradnie.
Królu! Ten zgubny skutek z twej rady wypadnie.
Atryd na to: Odysie! Ta nagana żywa
Ostrym ciosem me serce strapione przeszywa.
95
Jeśli Grecy tchną jeszcze szlachetnym zapałem,
O wstydliwej ucieczce wcale nie myślałem.
Niechaj kto zbawienniejsze da zdanie w tę chwilę,
131
Czy jest młody czy stary, ja się wraz przychylę.
Nie braknie wam na zdaniu  Diomed zawoła 
100
Niedaleki jest człowiek, co wam radzić zdoła,
Jeśli to w piersiach waszych gniewu nie rozżarzy,
%7łe młody tam śmie mówić, gdzie zamilkli starzy.
Lecz temu, co z krwi zacnej Tydeja pochodzi,
Mniemam, że się otwarcie wszystko wyrzec godzi...
105
Mimo stanu naszego, w tak ciężkiej potrzebie
Pójdzmy na nieprzyjaciół, dajmy przykład z siebie!
Nie chcę ja, byśmy, ranni, szli na nowe rany,
Lecz zagrzejmy lud bojem długim zmordowany.
Przytomność nasza męstwo w tych nawet zapali,
110
Którzy się teraz podłej gnuśności poddali.
Przyjęli z uwielbieniem, co Diomed radził.
Idą w pole królowie, Atryd ich prowadził.
Posejdon nie przeoczył żadnego ich kroku:
Stanął przy bohatera mykeńskiego boku,
115
W zmarszczonej twarzy starca, siwym kryty włosem,
Wziął ręką rękę króla i rzekł takim głosem:
Jak teraz dmie Achilles! Dopiął, czego żąda,
Pomieszanie, ucieczkę, rzez Greków ogląda.
Nie ma żadnego czucia. Niechże gnuśnie żyje,
120
Niechaj go niebo wieczną sromotą okryje!
Lecz na ciebie nie wszystkie zagniewane bogi.
Wnet ujrzysz, jak wodzowie Trojan pełni trwogi,
Piaskiem zaćmią powietrze, gdy chroniąc się zgonu,
Pędzić będą rumaki w mury Ilijonu.
125
Rzekł; wraz rzuci się w pole i straszliwie krzyknie.
Jakim dziesięć tysięcy ludzi głosem ryknie,
Gdy ich pchnie w srogą walkę Ares boju chciwy:
Tak z piersi Posejdona wyszedł ryk straszliwy.
Nagle wszystkich napełnił serce zapał nowy,
130
Każdy do ostatniego walczyć jest gotowy.
Wtedy na złotym tronie siedząca wysoko
Z wierzchu Olimpu Hera, rzuca na świat oko;
Poznaje brata swego wśród achajskich rzeszy,
Na ten widok jej serce niezmiernie się cieszy.
135
Ale Kronid, co z Idy Trojan szczęściem darzył,
Gdy go postrzegł, straszną w sercu złość rozżarzył.
Zaraz jakby go podejść, w myśli układ czyni.
Ten sposób za najlepszy uznała bogini,
%7łeby poszła na Idę, pięknie wystrojona:
140
Gdy męża swymi wdzięki przyciągnie do łona,
Wtedy go, niebacznego, słodkim snem zamroczy,
Uśpi jego myśl boską i przenikłe oczy...
Miała bogini pokój, dzieło wiekopomne
Hefajsta, który wzmocnił zamkiem drzwi niezłomne:
145
%7ładnego by ich boga ręka nie otwarła,
Tam wszedłszy Hera świetne podwoje zawarła.
W ambrozyjskim likworze skąpawszy się cała,
Na śnieżne ciało boskie balsamy rozlała:
132
Tych woń gdy się rozejdzie po Zeusowym gmachu,
150
Pełno ich w niebie, pełno na ziemi zapachu.
Tak namaszczona, włosy zbiera na grzebienie,
Prześliczne z nich na głowie układa pierścienie,
Pyszny ich okrąg lekko na ramiona spada:
Wzięła ozdobną szatę: w niej mądra Pallada
155
Wydała, co dowcipna umie jej robota,
Na okrągłym ją łonie haftka spina złota.
Cudowną taśmą ciało przedziela dostojne,
Na uszach diamenty zawiesza potrójne,
Daleko strzelające jasnością rzęsistą:
160
Zaś na głowę zasłonę kładzie przezroczystą,
Której śnieżnej świetności słońce nie jest równe:
Wreszcie wzuwa na nogi obuwie kosztowne.
A gdy już nic bogini nie brakło do stroju,
Wspaniałym wyszła krokiem ze swego pokoju.
165
Cyprydę piękną zaraz na ustronie bierze:
Czy zechcesz, córko luba, być pomocną Herze?
Czy do wzajemnych względów ta przeszkoda stoi,
%7łe ja wspieram Achajów, a ty sprzyjasz Troi?
Wielka córo Kronosa  Afrodyta skromnie
170
Rzecze  powiedz mi, proszę, czego żądasz po mnie:
Rozkaż, co zdolność może, wszystkiego chcę użyć,
Aby ci podług żądań najlepiej usłużyć.
Daj mi ponętę, rzecze bogini fortelna,
Daj mi ten słodki powab, którego moc dzielna
175
Poddaje ci i ziemi, i nieba mieszkańce.
Idę, gdzie ostateczne lądu dzierżą krańce
Tetys124 matka i bogów ojciec siwobrody.
Gdy Zeus zepchnął Kronosa pod ziemię i wody,
Oni mnie z łona Rei wzięli na swe ręce
180
I wypielęgnowali me dni niemowlęce.
Pragnę umorzyć przykry spór, który ich dzieli:
Już od dawna słodkiego momentu nie mieli,
Długi czas, jak ich wspólne nie połącza łoże.
Jeśli namowa moja pogodzić ich może,
185
Jeżeli ich powrócę do pierwszych uścisków,
Jakichże w ich wdzięczności nie będę mieć zysków!
Afrodyta z uśmiechem tę odpowiedz czyni:
Cóż tobie można, wielka odmówić bogini,
Która pieścisz na łonie twym Kronosa syna?
190
To rzekłszy pas czarowny z piersi swych odpina,
W nim zamknięte powaby wszystkie, wszystkie wdzięki,
Miłość, żądza, kochanków rozmowy i jęki,
Słodkie głosy, wyrazy skrycie ujmujące
Serca, tkliwej się nawet czułości strzegące:
195
Wez, rzecze, ten pas drogi, w nim wszystko się mieści,
124
Tetys  wychowawczyni Hery, córki Kronosa i Rei  matki bogów; sama Tetys była córką
Uranosa i Gai; ojcem bogów był Okeanos, a pramatką wszystkich bogów Tetys;
133
I co umysł zachwyca, i co serce pieści.
On niezwyciężonymi dokaże to czary,
%7łe pewnym skutkiem twoje uwieńczysz zamiary.
Uśmiechnęła się Hera, gdy ten pas posiadła,
200
Uśmiechnęła się jeszcze, gdy go na pierś kładła.
Afrodyta w Zeusowym pałacu zostaje;
Olimpu śpiesznie Hera porzuciła kraje,
Ematię i Pieros mija szybkim biegiem,
I konnych Traków góry, wiecznym kryte śniegiem,
205
A nigdzie lekką stopą ziemi nie zamiata;
Wnet na morze z Atosu wyniosłego zlata.
Przyszła do Lemnu, cnego Toasa siedliska, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl