[ Pobierz całość w formacie PDF ]

forsę, żeby w końcu się dowiedzieć, że poczucie
nęła dzwonek jeszcze kilka razy. Bez skutku. %7Å‚ad­
braku bezpieczeÅ„stwa zawdziÄ™czam rodzicom, któ­
nych kroków za drzwiami.
rzy rozeszli się, gdy byłam jeszcze dzieckiem.
Nie zamierzała łatwo się poddać, skoro już tu
I człowiekowi, który skłamał, że jest moim mężem.
przyjechała. Obeszła dom od tyłu i znalazła drzwi
ZatrzymaÅ‚a samochód przed domem, ale nie wy­
prowadzÄ…ce chyba do kuchni. W szparze tkwiÅ‚a kar­
Å‚Ä…czyÅ‚a silnika. O Boże, westchnęła bÄ™bniÄ…c nerwo­
teczka. Wyjęła ją i przeczytała:  Poczekaj na mnie".
wo palcami o kierownicę. Już nigdy nie zobaczę się
Nie była pewna, czy kartka jest adresowana do
z Trentem. To oczywiste, A z czasem wszystko sa­
niej, niemniej postanowiła poczekać. Nacisnę/a
mo się jakoś ułoży,
klamkę. Drzwi nie były zamknięte na klucz. Weszła
Ale przecież odkÄ…d siÄ™gaÅ‚a pamiÄ™ciÄ…, nigdy nie po­
do środka i po chwili znalazła się w dobrze sobie
zwalała, aby cokolwiek samo się ułożyło. Zawsze brała
znanym salonie. Zapaliła kilka świateł i poczuła się
sprawy w swoje rÄ™ce. Jej ciekawość, poczucie spra­
trochę razniej. Drzwi do sypialni były otwarte.
wiedliwoÅ›ci, pragnienie naprawiania Å›wiata domino­
Podeszła do nich i zobaczyła, że wielkie loże jest
waÅ‚y nad zdrowym rozsÄ…dkiem. Skoro ma nadal za­
starannie posÅ‚ane, zasÅ‚ony zaciÄ…gniÄ™te, a na komin­
miar zostać najlepszą reporterką w  Observerze", czy
ku leżą już tylko grudki popioÅ‚u. PrzypomniaÅ‚a so­
może nawet w  New York Timesie", to powinna prze­
bie, jak jeszcze niedawno przeżyła tu parę chwil
stać rozumować jak tchórz. Wrzuciła wsteczny bieg,
cudownego uniesienia. Płonący na kominku ogień
zakrÄ™ciÅ‚a ostro i ruszyÅ‚a z lekkim piskiem opon w kie­
rzucał ciepły blask na nagą skórę Trenta, a jego usta
runku jeziora Waszyngtona. Porozmawia sobie z Tren­
całowały zachłannie jej piersi.
tem McKenzie i nieważne, czy to rozsądne, czy nie.
OdgÅ‚os samochodu zatrzymujÄ…cego siÄ™ pod do­
Ale tym razem nie da się zbyć byle czym.
mem wyrwał ją z tych, jakże świeżych jeszcze
;
2 9 8 TERAZ JU%7Å‚ NIE ZAPOMN _____ TERAZ JU%7Å‚ NIE ZAPOMN 2 9 9
wspomnieÅ„. Trent! ZÅ‚a na siebie, że jej serce natych­ kali jej drogÄ™ do samochodu, i tak zresztÄ… zablo­
miast zabiÅ‚o szybciej, podeszÅ‚a energicznym kro­ kowanego przez srebrnego mercedesa, który prawie
kiem do drzwi i otworzyła je na oścież jednym dotykał zderzaka jej kabrioletu.
szarpniÄ™ciem, by przywitać go i zaatakować z mar­ - Szukam pana McKenzie. - Zimne oczy Crow­
szu. leya zwęziły się odrobinę. - To pani mąż? Czy może
- Gdzie ty się... to tylko jakaś niepoważna plotka?
UrwaÅ‚a w pół zdania. Przed progiem, z minÄ… - Nie ma go w domu - odpowiedziaÅ‚a, na próż­
no starając się uspokoić oszalałe ze strachu serce,
równic zdziwioną jak jej własna, stał senator James
Thaddcus Crowley. - Nie ma go?
Crowley odwróci! się do człowieka o latynoskiej
- Och! - zdołała jedynie wyszeptać.
urodzie i powiedziaÅ‚ coÅ› po hiszpaÅ„sku. Nic nie zro­
Z ogorzaÅ‚Ä… twarzÄ…, pooranÄ… mnóstwem zmarsz­
zumiała, ale dobrze wiedziała, o czym mogą mówić.
czek, opierał się mocno na swojej czarnej lasce.
Nie namyślając się, zatrzasnęła drawi i przekręciła
Obok niego, nieco z tyłu, stał drugi mężczyzna. Gdy
dodatkowy zamek. I w tym momencie uświadomiła
jej wzrok przeskoczył z Crowleya na twarz tamtego
sobie, że przecież jest tu na pewno jeszcze parę
ciemnowÅ‚osego, wysokiego faceta o spojrzeniu dzi­
drzwi, o których nawet nie wic.
kiej bestii, zamarła z przerażenia.
Była w pułapce. Pobiegła do telefonu w salonie
Był to ten sam człowiek, który ścigał ją w parnej
i wykręciła numer policji,
dżungli na Salvaje. To on chwyciÅ‚ jÄ… swoim potęż­
- PotrzebujÄ™ pomocy! - powiedziaÅ‚a rozedrga­
nym łapskiem za ramię i zepchnął w przepaść.
nym gÅ‚osem. - Natychmiast. Moje życie jest w nie­
- Panna Carrothers! Co za spotkanie. Najpierw
bezpieczeństwie.
na wyspie, a teraz tutaj - powiedział Crowley, który
zdążył już ochłonąć, podczas gdy Nikki stała wciąż W tej samej chwili zobaczyła w oknie twarz
sparaliżowana strachem. oprycha, który towarzyszył senatorowi, i wypuściła
z rąk słuchawkę. Wybiegła z salonu na korytarz.
- Czego pan chce? - wykrztusiÅ‚a w koÅ„cu. My­
ślała już tylko o tym, jak uciekać, ale ci dwaj zamy- Dotarła do drugiego końca domu, dla zmylenia
3 0 0 TERAZ JU%7Å‚ ME ZAPOMN TERAZ JU%7Å‚ ME ZAPOMN 3 0 1
przeciwnika uchyliÅ‚a drzwi do piwnicy i wbiegÅ‚a poÅ›ród gÄ™stych zaroÅ›li ciÄ…gnÄ…cych siÄ™ wzdÅ‚uż brze­
schodami na piÄ™tro. ZatrzymaÅ‚a siÄ™ na podeÅ›cie i na­ gu jeziora. W pewnym momencie kÄ…tem oka do­
słuchiwała. Gdzieś na dole zaskrzypiały drzwi. Jest strzegła przesuwający się między drzewami długi,
już w Å›rodku! ZapomniaÅ‚a zamknąć drzwi z ogrodu srebrny ksztaÅ‚t. To Crowley! Odjeżdża swoim srebr­
do kuchni! nym mercedesem, pozostawiwszy opryszkowi wy­
WiedziaÅ‚a, że teraz to już tylko kwestia exasu. konanie mokrej roboty. On w tym czasie bÄ™dzie da­
Zara2 ją będzie miał, jeśli czegoś nie wymyśli. leko. Na wszelki wypadek zapewni sobie mocne
Trent! Gdzie jesteÅ›? alibi.
Otworzyła pierwsze z brzegu drzwi i znalazła się Nie wiedziała, czy zbir biegnie jej tropem, ale na
w maÅ‚ym pokoiku z uchylonym, mansardowym ok­ wszelki wypadek nie zwalniaÅ‚a tempa. Może uda siÄ™
nem. Wyjrzała przez nie. Nie było wysoko, g na jej dobiec do najbliższego domu, który nie powinien
dofe leżaÅ‚a duża sterta liÅ›ci. Nie namyÅ›lajÄ…c siÄ™ wie­ być dalej niż o jakieÅ› pół kilometra stÄ…d.
le przerzuciła nogi przez parapet i ostrożnie zsunęła
Gdy pomyślała, że może jest już bezpieczna,
na pochyły dach. Na siedzeniu zjechała aż do samej
usłyszała za sobą suchy trzask łamanych gałązek.
rynny. Następnie położyła się na brzuchu i powoli
O Boże! Nic zgubiÅ‚am go! Zaraz mnie dopad­
zaczęła opuszczać siÄ™ w dół. CzujÄ…c, że pod jej ciÄ™­
nie!
żarem rynna zaraz odpadnie, puściła się i spadła
Przyspieszyła, ale czuła, że długo nie utrzyma
prosto na stos liści. Szybko wygramoliła się z nich
takiego tempa. Przecież jeszcze nie odzyskała
i pobiegła ku najbliższym krzakom.
w pełni sił po tamtej historii.
Kiedy obejrzaÅ‚a siÄ™ za siebie, zobaczyÅ‚a go w ok­ Dejdvu. ZupeÅ‚nie tego samego uczucia doÅ›wiad­
nie, przez które chwilę wcześniej wydostała się na czyła na Salvaje. I w swoich koszmarnych snach.
zewnątrz. On też ją dostrzegł i natychmiast zniknął. Ucieka. Ucieka bez końca, a jej prześladowca jest
Nie miała chwili do stracenia. Ruszyła pędem coraz bliżej.
w kierunku jeziora ścieżką biegnącą równolegle do Boże, ratuj!
drogi, którą przyjechała. Miała nadzieję, że zgubi go Rozległ się głuchy trzask wystrzału. Upadła, ale
3 0 2 TERAZ JU%7Å‚ NIE ZAPOMN TERAZ JU%7Å‚ NIE ZAPOMN 3 0 3
natychmiast podniosÅ‚a siÄ™ i biegÅ‚a dalej. Nagle zaro­ Nikki przytuliÅ‚a twarz do jego ramienia. CzuÅ‚a
śla skończyły się i znalazła się na skraju wysokiego, zapach skórzanej kurtki, potu i prochu. Trwali w tej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl