[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rozumiem, \e nie chcesz mieszkać na ranczu?
- To wykluczone.
Cassie odetchnęła z ulgą. Perspektywa przebywania pod jednym dachem z Frankiem Davisem
spędzała jej sen z powiek. Pomyślała, \e jeśli zamieszkają z Cole'em we własnym domu, mo\e
jest szansa, \e ich wspólne \ycie się uło\y.
- .Gdzie chciałbyś zamieszkać? W mieście czy na wsi? - zapytała.
- Byle nie na ranczu - odparł. - Chocia\ nie mam nic przeciwko temu, \eby się wybudować za
miastem. Moglibyśmy mieć du\y dom, z masą miejsca dla ka\dego z nas.
Więc nawet nie musieliby ze sobą zbyt często rozmawiać, nie mówiąc ju\ o wspólnym spędzaniu
czasu. Jak w ogóle do tego doszło? Jak to mo\liwe, \e wytworzył się między nimi taki dystans?
Oczywiście odpowiedz była bardzo prosta. To ona jest za to odpowiedzialna. To jej wina, \e
Cole stracił zaufanie, jakim ją kiedyś darzył.
- Budowa musi potrwać - zauwa\yła. Ciekawe, czy Cole pamięta, jak wznosili kiedyś w
marzeniach swój przyszły dom? Miał być przestronny, z kominkami, pełen miękkich mebli, z
olbrzymim mał\eńskim ło\em w sypialni. Zarumieniła się na to wspomnienie. Teraz będą mieli
osobne łó\ka, osobne pokoje.
- Mamy czas - powiedział Cole.
W jego oczach błysnął cień uczucia, ślad obietnicy, \e mo\e wszystko się jeszcze uło\y.
A potem Cole wszystko zepsuł. Uniósł kieliszek i drwiącym tonem dorzucił:
- Przecie\ to dopiero pierwszy dzień. Przed nami całe \ycie.
Rozmyślne okrucieństwo nigdy nie le\ało w naturze Cole'a. Tymczasem ju\ po raz kolejny
dokuczył Cassie w dniu ich ślubu. Czy miało to oznaczać, \e doszła do głosu ciemna strona jego
charakteru? Czy\by miał się upodobnić do ojca, takiego, jakim go zapamiętał w pierwszym
okresie po śmierci matki? Nienawidził sam siebie za wyraz bólu, jaki raz po raz pojawiał się w
oczach Cassie, ale nie byÅ‚ w stanie zapanować nad goryczÄ…·
Matka Cassie uparła się, \e zatrzyma u siebie Jake'a przez pierwsze kilka dni po ślubie.
Najwyrazniej usiłowała podtrzymać iluzję, \e jest to prawdziwe mał\eństwo. A poniewa\ Cole
zawsze ją lubił, pozwolił jej na to. Posunął się nawet tak daleko, \e chwycił Cassie za rękę, kiedy
biegli do samochodu, który I przyjaciele udekorowali napisami i sznurami pustych puszek.
Gdy jednak znalezli się w hotelu, zostawił Cassie pod drzwiami jej apartamentu, a sam wycofał
się do baru, gdzie przez kilka godzin popijał drinki, pogrą\ony w ponurych rozmyślaniach.
Czegoś takiego nie brał pod uwagę, gdy spontanicznie podjął decyzję, \eby raczej wziąć ślub z
Cassie, ni\ walczyć z nią w sądzie o prawa do syna. Nawet nie pomyślał o tym, jak będzie się
czuł, wiedząc, \e Cassie le\y w sypialni, pewnie w seksownej bieliznie, i zastanawia się, .czy
prze\yje noc poślubną. Nie przyszło mu wtedy do głowy, \e stanie się jego \oną - przynajmniej
w obliczu prawa - i \e będą ju\ odtąd związani na zawsze.
Zaklął półgłosem, cisnął kilka monet na ladę i powlókł się na górę. Myślał, \e poło\y się spać, i
to sam, ale kiedy zatrzymał się pod drzwiami swojego pokoju, przed oczyma stanęła mu Cassie
w ponętnej, koronkowej koszulce.
Zrobił kilka kroków w stronę jej pokoju, cofnął się, zaklął, a potem wrócił pod jej drzwi i
zapukał.
- Kto tam? - zapytała rozespanym głosem, ajemu gwałtownie przyspieszył puls.
- To ja.
Otworzyła drzwi. Wyglądała zupełnie inaczej ni\ w jego wizjach. Miała na sobie rozciągnięty
podkoszulek, była potargana, a na jej policzkach widniały ślady łez. Mimo to wydała mu się
niezwykle pociÄ…gajÄ…ca.
Pomyślał, \e nawet jeśli na niego czekała, musiała dawno zrezygnować. Zaklął w myślach i
zdesperowany przeciągnął ręką po włosach.
A jednak ... była teraz jego \oną. I gdyby chciał, mógłby dochodzić swoich praw. Pomyślał
chwilę, a potem westchnął z rezygnacją. Na coś takiego nie pozwoliłoby mu sumienie.
- Przepraszam - mruknął. - Myślałem, \e mo\e jeszcze nie śpisz.
- Dopiero co zasnęłam - powiedziała. - Chcesz wejść?
- Nie - odparł, a potem szybko się poprawił - Tak.
Przez jej pobladłą twarz przemknął cień uśmiechu. - Nie mo\esz się zdecydować?
- Nie powinienem tu przychodzić.
- Dlaczego? Jesteśmy przecie\ mał\eństwem. Mam to na papierze.
- No tak, ale oboje wiemy, \e ... - urwał.
- Ze co? Ze to na niby?
Cole skinął głową. Zdumieniem napawało go odkrycie, \e mimo wszystko czuje się jak
prawdziwy mą\. I pragnie Cassie. A wraz z nią wszystkiego, o czym kiedyś rozmawiali ... wspól-
nej przyszłości, rodziny, domu. Chciał się kochać z Cassie Col, lin s Davis i udowodnić całemu
światu, a przede wszystkim sobie, \e nareszcie do niego nale\y.
Zajrzał jej w oczy i dostrzegł w nich iskierkę po\ądania.
Jej wargi rozchyliły się, jakby chciała coś powiedzieć albo przyjąć jego pocałunek. Resztką woli [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl