[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ramionami. - Ale przecież mogę spróbować. - Wziął list
przewozowy i odwrócił się, by wyjść.
Nagle ogarnęły Vanessę podejrzenia.
- Proszę chwilę poczekać! - zawołała.
Gdy się odwrócił, podeszła powoli do niego i popatrzyła
badawczo.
- Jest jedna rzecz, której jestem bardzo ciekawa -
powiedziała silnym głosem. - Jeśli jest pan tak obeznany z
ciężarówkami, że mógł tak szybko załatwić sobie prawo jazdy,
to dlaczego potrzebuje pan mnie do nauki tego biznesu?
Przez moment patrzył na nią całkowicie zbity z tropu. Spuścił
wzrok i pełen radości uśmiech znikł z jego twarzy. Nie trwało to
jednak długo i w chwilę pózniej uśmiechnął się ze swą zwykłą
pewnością siebie.
- Sam fakt, że jestem zupełnym dyletantem w biznesie, nie
oznacza, że nie wiem, jak się jezdzi. W poprzednich miejscach
pracy zdarzało mi się prowadzić ciężarówkę. To w końcu chce
pani bym pojechał, czy nie? - zapytał rozdrażniony.
RS
35
- Oczywiście, że tak - odparła szybko. - Tak naprawdę
uratował mi pan życie. - Nie mogła nie przyznać, że stał się cud.
Co zrobiłaby, gdyby teraz zostawił ją samą bez kierowcy? -
Przepraszam - powiedziała, siląc się na uprzejmy uśmiech. -
Jestem po prostu z natury bardzo podejrzliwa.
Skrzyżował ręce i spojrzał na nią przenikliwie.
- W porządku, ale proszę mi coś powiedzieć. Co by pani
zrobiła, gdybym się tu nie pojawił?
Spojrzała na niego z niechęcią. Czy miał to być rodzaj testu?
- Miałam w odwodzie kierowcę, ale w ostatniej chwili
okazało się, że nie mógł się tego podjąć. Zachorował. -
Podniosła dumnie głowę. - Zrobiłabym to osobiście!
Jego oczy zaokrągliły się ze zdumienia.
- Naprawdę pojechałaby pani? Skinęła twierdząco.
- Hm... nie spodziewałem się tego - zastanowił się przez
chwilę. - Jest pani niezwykłą dziewczyną - przyjrzał się jej
uważnie. - Niezwykłą i bardzo atrakcyjną, gdyby zechciała pani
włożyć w to odrobinę wysiłku...
Spojrzała na niego ze złością, podeszła do drzwi i otworzyła
je. Do środka wpłynęło chłodne powietrze.
- Więc chodzmy - powiedziała. - Odprowadzę pana do
ciężarówki.
Wyglądało na to, że w tym dniu już nic więcej się nie
wydarzy. Vanessa pozostała jednak w biurze do południa,
odbierając każdy telefon, który zadzwonił. Zdawała sobie
sprawę z tego, że Rees nie mógłby jeszcze dotrzeć do Portland
nawet przy doskonałej pogodzie. Drżała z obawy, czy nie
zadzwoni policja z informacją, że ciężarówka miała poślizg na
autostradzie. Wyobrażała sobie ładunek rozsypany na
oblodzonej drodze, ciężarówkę wywróconą i w płomieniach, a
ciało kierowcy uwięzione w kabinie albo wyrzucone z niej i
leżące na drodze we krwi. Musiała postradać rozum, że
pozwoliła Reesowi na ten kurs. Nawet najbardziej
doświadczony kierowca miałby kłopoty w takich warunkach.
RS
36
O godzinie jedenastej ponownie zaczął padać śnieg. Ogromne
płatki zaczęły pokrywać oblodzone ulice i Vanessa zdecydowała
się, że nie ma najmniejszego sensu, by tracić czas w biurze.
Równie dobrze mogła dokończyć pracę w domu. Był to właśnie
okres wykonywania comiesięcznych rozliczeń finansowych i
mogła robić to wszędzie. Właśnie miała zamiar opuścić biuro,
gdy zadzwonił telefon. Nagły chłód przeniknął jej serce. Była
niemal pewna, że to telefon policyjnego patrolu zawiadamiający
o straszliwym wypadku. Drżącą ręką podniosła słuchawkę.
- Słucham?
Przez chwilę trwała cisza, a potem odezwał się kobiecy głos.
- Czy to firma przewozowa Farnham?
- Zgadza się - odpowiedziała martwiejąc z przerażenia.
- Czy mogłabym rozmawiać z panem Reesem Malorym?
Vanessa przymknęła oczy, osunęła się na fotel i westchnęła
przeciągle.
- Bardzo mi przykro - powiedziała w końcu. - Nie ma go teraz
w biurze. Czy mogłabym mu coś przekazać?
- Tak, proszę. Czy mogłaby pani przekazać, że dzwoniła
Susan i chciałaby z nim rozmawiać.
- Susan - odpowiedziała posępnie. - Czy to wszystko?
- Tak, on zna mój numer telefonu. Bardzo dziękuję. Do
widzenia - dziewczyna odłożyła słuchawkę.
Susan... pomyślała, kto to mógł być? Był to pierwszy telefon,
który odebrała od wyjazdu Reesa. Cóż, to nie był jej interes.
Wyglądało na to, że taki człowiek jak
Rees Malory ma kobietę, o której, jak dotąd, w ogóle nie
wspominał. Vanessa zanotowała informację na kartce i położyła
ją w widocznym miejscu na biurku Sandry tak, że miała
pewność, iż Rees jej nie przeoczy, jeśli wróci cało z tej
eskapady.
Resztę dnia spędziła w domu, bez skutku odpędzając od siebie
złe myśli. Czytała książkę, przeglądała pisma, a gdy i to nie
przyniosło spodziewanych efektów, zdecydowała się na
RS
37
oglądanie telewizji razem z ciotką. Niczego to jednak nie
zmieniło i skończyło się na nerwowym chodzeniu wokół pokoju
i załamywaniu rąk, aż w końcu Harriet nie wytrzymała.
- Na miłość boską, dziecko! - zawołała zirytowana. -
Uspokoiłabyś się albo wyszła stąd wreszcie i przestała mi
przeszkadzać. Oglądam swój ulubiony program!
Vanessa spojrzała ze złością na telewizor.
- Nie mogę pojąć, jak możesz oglądać te bzdury!
- Z całą pewnością jest to dużo lepsze, niż chodzenie bez celu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
ramionami. - Ale przecież mogę spróbować. - Wziął list
przewozowy i odwrócił się, by wyjść.
Nagle ogarnęły Vanessę podejrzenia.
- Proszę chwilę poczekać! - zawołała.
Gdy się odwrócił, podeszła powoli do niego i popatrzyła
badawczo.
- Jest jedna rzecz, której jestem bardzo ciekawa -
powiedziała silnym głosem. - Jeśli jest pan tak obeznany z
ciężarówkami, że mógł tak szybko załatwić sobie prawo jazdy,
to dlaczego potrzebuje pan mnie do nauki tego biznesu?
Przez moment patrzył na nią całkowicie zbity z tropu. Spuścił
wzrok i pełen radości uśmiech znikł z jego twarzy. Nie trwało to
jednak długo i w chwilę pózniej uśmiechnął się ze swą zwykłą
pewnością siebie.
- Sam fakt, że jestem zupełnym dyletantem w biznesie, nie
oznacza, że nie wiem, jak się jezdzi. W poprzednich miejscach
pracy zdarzało mi się prowadzić ciężarówkę. To w końcu chce
pani bym pojechał, czy nie? - zapytał rozdrażniony.
RS
35
- Oczywiście, że tak - odparła szybko. - Tak naprawdę
uratował mi pan życie. - Nie mogła nie przyznać, że stał się cud.
Co zrobiłaby, gdyby teraz zostawił ją samą bez kierowcy? -
Przepraszam - powiedziała, siląc się na uprzejmy uśmiech. -
Jestem po prostu z natury bardzo podejrzliwa.
Skrzyżował ręce i spojrzał na nią przenikliwie.
- W porządku, ale proszę mi coś powiedzieć. Co by pani
zrobiła, gdybym się tu nie pojawił?
Spojrzała na niego z niechęcią. Czy miał to być rodzaj testu?
- Miałam w odwodzie kierowcę, ale w ostatniej chwili
okazało się, że nie mógł się tego podjąć. Zachorował. -
Podniosła dumnie głowę. - Zrobiłabym to osobiście!
Jego oczy zaokrągliły się ze zdumienia.
- Naprawdę pojechałaby pani? Skinęła twierdząco.
- Hm... nie spodziewałem się tego - zastanowił się przez
chwilę. - Jest pani niezwykłą dziewczyną - przyjrzał się jej
uważnie. - Niezwykłą i bardzo atrakcyjną, gdyby zechciała pani
włożyć w to odrobinę wysiłku...
Spojrzała na niego ze złością, podeszła do drzwi i otworzyła
je. Do środka wpłynęło chłodne powietrze.
- Więc chodzmy - powiedziała. - Odprowadzę pana do
ciężarówki.
Wyglądało na to, że w tym dniu już nic więcej się nie
wydarzy. Vanessa pozostała jednak w biurze do południa,
odbierając każdy telefon, który zadzwonił. Zdawała sobie
sprawę z tego, że Rees nie mógłby jeszcze dotrzeć do Portland
nawet przy doskonałej pogodzie. Drżała z obawy, czy nie
zadzwoni policja z informacją, że ciężarówka miała poślizg na
autostradzie. Wyobrażała sobie ładunek rozsypany na
oblodzonej drodze, ciężarówkę wywróconą i w płomieniach, a
ciało kierowcy uwięzione w kabinie albo wyrzucone z niej i
leżące na drodze we krwi. Musiała postradać rozum, że
pozwoliła Reesowi na ten kurs. Nawet najbardziej
doświadczony kierowca miałby kłopoty w takich warunkach.
RS
36
O godzinie jedenastej ponownie zaczął padać śnieg. Ogromne
płatki zaczęły pokrywać oblodzone ulice i Vanessa zdecydowała
się, że nie ma najmniejszego sensu, by tracić czas w biurze.
Równie dobrze mogła dokończyć pracę w domu. Był to właśnie
okres wykonywania comiesięcznych rozliczeń finansowych i
mogła robić to wszędzie. Właśnie miała zamiar opuścić biuro,
gdy zadzwonił telefon. Nagły chłód przeniknął jej serce. Była
niemal pewna, że to telefon policyjnego patrolu zawiadamiający
o straszliwym wypadku. Drżącą ręką podniosła słuchawkę.
- Słucham?
Przez chwilę trwała cisza, a potem odezwał się kobiecy głos.
- Czy to firma przewozowa Farnham?
- Zgadza się - odpowiedziała martwiejąc z przerażenia.
- Czy mogłabym rozmawiać z panem Reesem Malorym?
Vanessa przymknęła oczy, osunęła się na fotel i westchnęła
przeciągle.
- Bardzo mi przykro - powiedziała w końcu. - Nie ma go teraz
w biurze. Czy mogłabym mu coś przekazać?
- Tak, proszę. Czy mogłaby pani przekazać, że dzwoniła
Susan i chciałaby z nim rozmawiać.
- Susan - odpowiedziała posępnie. - Czy to wszystko?
- Tak, on zna mój numer telefonu. Bardzo dziękuję. Do
widzenia - dziewczyna odłożyła słuchawkę.
Susan... pomyślała, kto to mógł być? Był to pierwszy telefon,
który odebrała od wyjazdu Reesa. Cóż, to nie był jej interes.
Wyglądało na to, że taki człowiek jak
Rees Malory ma kobietę, o której, jak dotąd, w ogóle nie
wspominał. Vanessa zanotowała informację na kartce i położyła
ją w widocznym miejscu na biurku Sandry tak, że miała
pewność, iż Rees jej nie przeoczy, jeśli wróci cało z tej
eskapady.
Resztę dnia spędziła w domu, bez skutku odpędzając od siebie
złe myśli. Czytała książkę, przeglądała pisma, a gdy i to nie
przyniosło spodziewanych efektów, zdecydowała się na
RS
37
oglądanie telewizji razem z ciotką. Niczego to jednak nie
zmieniło i skończyło się na nerwowym chodzeniu wokół pokoju
i załamywaniu rąk, aż w końcu Harriet nie wytrzymała.
- Na miłość boską, dziecko! - zawołała zirytowana. -
Uspokoiłabyś się albo wyszła stąd wreszcie i przestała mi
przeszkadzać. Oglądam swój ulubiony program!
Vanessa spojrzała ze złością na telewizor.
- Nie mogę pojąć, jak możesz oglądać te bzdury!
- Z całą pewnością jest to dużo lepsze, niż chodzenie bez celu [ Pobierz całość w formacie PDF ]