[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sytuacji. Przecież nie przyszły tutaj po to, żeby napytać
sobie biedy.
Zaczekaj tu na mnie, kochanie poprosiła, wstając.
Zaraz wrócę obiecała i poszła szukać Tylera.
Przeczuwała, że bez jego pomocy nie uda jej się
zapakować Abby do samochodu, a tę należało natych-
miast odwiezć do domu.
Diana Palmer 49
Misty nie zdążyła jeszcze wyjść z sali, a już krzepki
kowboj od sąsiedniego stolika postanowił wykorzystać
okazję. Nie pytając o zgodę, przysiadł się do Abby
i zaczął pożerać ją pożądliwym spojrzeniem małych
wyblakłych oczu.
Nareszcie sama odezwał się gardłowym głosem.
Zlicznotka z ciebie, wiesz. Mam na imię Tom. Miesz-
kam sam i szukam sobie kobietki, która umie gotować,
sprzątać i lubi seks. Pójdziesz ze mną?
Abby spojrzała na niego tak, jakby właśnie przed
chwilą spadł z księżyca.
Nie rozumiem, co mówisz...
Po co te gierki? Skoro przyszłaś tu z koleżanką, to
znaczy, że szukasz wrażeń rzekł ze śmiechem. Za-
pewnię ci ich całą masę, maleńka. To jak, dogadaliśmy
się? zapytał.
Gdy mu nie odpowiedziała, położył grubą dłoń na jej
ramieniu i zaczął ją głaskać.
Nie udawaj cnotki. Chodz no tu, pocałuj starego
Toma rechotał, ciągnąc ją w swoją stronę.
Szarpnęła się gwałtownie, przewracając szklankę
z dżinem. Alkohol chlusnął prosto na koszulę i spodnie
natręta. Ten zaś najpierw spojrzał na wielką mokrą plamę
na swoim ubraniu, a potem z przekleństwem na ustach
zerwał się od stolika.
Zrobiłaś to specjalnie! wrzasnął, chwytając Abby
za przegub. Oj, nie podoba mi się to, panienko. %7ładna
dziwka nie będzie mnie bezkarnie oblewała wódą!
Zapłacisz mi za to! ciskał się, szarpiącją coraz brutalniej.
50 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
Abby czuła, że jeszcze trochę tego potrząsania, i na
pewno się rozchoruje. Facet stawał się coraz bardziej
agresywny, a mimo to nikt z obecnych nie kwapił się
z pomocą, gdyż ludzie z tych stron nie mieli zwyczaju
wtrącać się do takich awantur. Goście po prostu obser-
wowali całą scenę, nie mówiąc przy tym ani słowa. Abby
przeraziła martwa cisza, która dookoła nich zapadła.
Przecież nie rzucę się na faceta z pięściami, bo i tak z nim
nie wygram, myślała ogarnięta paniką. Co robić? Z tego
wszystkiego miała ochotę się rozpłakać.
Zostaw ją! odezwał się męski głos.
Był głęboki, niebezpiecznie spokojny i... dobrze jej
znany. Z wrażenia wstrzymała oddech. To, co po chwili
ujrzała, było jak scena z filmu. Do jej prześladowcy
wolno zbliżył się wysoki, dobrze zbudowany blondyn
w doskonale skrojonym szarym garniturze, kremowym
stetsonie i kowbojskich butach. Abby pomyślała, że
gdyby ten żałosny pijak Tom zdawał sobie sprawę, z kim
będzie miał za chwilę do czynienia, natychmiast dałby jej
spokój. Ponieważ jednak tego nie zrobił, nieświadomie
wydał na siebie wyrok. Abby nieraz widziała, jaki los
spotykał nieszczęśników, którzy nadepnęli Calhounowi
na odcisk. Kiedy ten ostatni tracił panowanie nad sobą,
stawał się naprawdę niebezpieczny.
Powiedziałem, puść ją! powtórzył, zniżając głos.
A tobie co do tego? Jesteś jej przyzwoitką, czy co?
żachnął się pijany kowboj.
Jestem jej opiekunem wyjaśnił Calhoun przez
zęby.
Diana Palmer 51
Błyskawicznym ruchem chwycił tamtego za rękę
i wykręcił mu ją na plecy. Mężczyzna jęknął i kuląc się
z bólu, klęknął.
Ej, ty! obruszył się któryś z jego kumpli, od-
stawiając kufel piwa. Zostaw Toma w spokoju!
Masz jakiś problem, synu? zapytał Calhoun,
mierząc go czujnym spojrzeniem.
Wyobraz sobie, że tak! oznajmił mężczyzna i bez
ostrzeżenia wymierzył mu mocny cios.
Calhoun zdążył się uchylić, ale pięść przeciwnika
otarła się o jego szczękę. Mimo zaskoczenia błyskawicz-
nie odpowiedział na atak. U ułamku sekundy przeciwnik,
który okazał się nie dość szybki, wylądował pod stoli-
kiem.
Calhoun zaś bez pośpiechu podniósł z podłogi swój
kapelusz i włożył go na głowę.
Ktoś jeszcze? zapytał uprzejmie, rozglądając się
po sali.
Oczy ciekawskich natychmiast zwróciły się w inną
stronę; ludzie jak na komendę wrócili do przerwanych
rozmów, a zespół jak gdyby nigdy nic zaczął grać swój
kawałek.
Dopiero wtedy Calhoun spojrzał na Abby.
Cześć bąknęła zmieszana. Myślałam, że masz
dzisiaj randkę.
Nie odezwał się do niej słowem. Nie musiał. Wystar-
czyło jedno spojrzenie. Nie zamierzał się jej tłumaczyć,
że kolacja była służbowa, a on przeczuwał, iż po kłótni
w biurze będzie próbowała wykręcić mu jakiś numer. To,
52 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
co przed chwilą zobaczył, bardzo go zaniepokoiło.
Jednak za nic w świecie nie pokazałby, co naprawdę
czuje.
Widziałeś może Misty? spytała z nadzieją w gło-
sie.
Na jej szczęście nie odparł lodowatym tonem.
Zbieraj się!
Posłusznie wstała z krzesła i drżącą ręką sięgnęła po
torebkę. Była zdruzgotana. Kiedy tak stała, chwiejąc się
obok stolika, przez jej pijaną głowę przemknęła myśl, że
Calhoun ma wyjątkowy talent do poniżania ludzi. Jego
niedawny przeciwnik, który w tej chwili wstawał nie-
zgrabnie z podłogi, z pewnością podzielał to zdanie.
Wystarczyło raz na niego spojrzeć, by wiedzieć, że nie
zamierza szukać rewanżu. Abby nie mogła pojąć, jakim
cudem Calhoun, który bądz co bądz dopiero co brał
udział w bójce, jest taki spokojny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
sytuacji. Przecież nie przyszły tutaj po to, żeby napytać
sobie biedy.
Zaczekaj tu na mnie, kochanie poprosiła, wstając.
Zaraz wrócę obiecała i poszła szukać Tylera.
Przeczuwała, że bez jego pomocy nie uda jej się
zapakować Abby do samochodu, a tę należało natych-
miast odwiezć do domu.
Diana Palmer 49
Misty nie zdążyła jeszcze wyjść z sali, a już krzepki
kowboj od sąsiedniego stolika postanowił wykorzystać
okazję. Nie pytając o zgodę, przysiadł się do Abby
i zaczął pożerać ją pożądliwym spojrzeniem małych
wyblakłych oczu.
Nareszcie sama odezwał się gardłowym głosem.
Zlicznotka z ciebie, wiesz. Mam na imię Tom. Miesz-
kam sam i szukam sobie kobietki, która umie gotować,
sprzątać i lubi seks. Pójdziesz ze mną?
Abby spojrzała na niego tak, jakby właśnie przed
chwilą spadł z księżyca.
Nie rozumiem, co mówisz...
Po co te gierki? Skoro przyszłaś tu z koleżanką, to
znaczy, że szukasz wrażeń rzekł ze śmiechem. Za-
pewnię ci ich całą masę, maleńka. To jak, dogadaliśmy
się? zapytał.
Gdy mu nie odpowiedziała, położył grubą dłoń na jej
ramieniu i zaczął ją głaskać.
Nie udawaj cnotki. Chodz no tu, pocałuj starego
Toma rechotał, ciągnąc ją w swoją stronę.
Szarpnęła się gwałtownie, przewracając szklankę
z dżinem. Alkohol chlusnął prosto na koszulę i spodnie
natręta. Ten zaś najpierw spojrzał na wielką mokrą plamę
na swoim ubraniu, a potem z przekleństwem na ustach
zerwał się od stolika.
Zrobiłaś to specjalnie! wrzasnął, chwytając Abby
za przegub. Oj, nie podoba mi się to, panienko. %7ładna
dziwka nie będzie mnie bezkarnie oblewała wódą!
Zapłacisz mi za to! ciskał się, szarpiącją coraz brutalniej.
50 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
Abby czuła, że jeszcze trochę tego potrząsania, i na
pewno się rozchoruje. Facet stawał się coraz bardziej
agresywny, a mimo to nikt z obecnych nie kwapił się
z pomocą, gdyż ludzie z tych stron nie mieli zwyczaju
wtrącać się do takich awantur. Goście po prostu obser-
wowali całą scenę, nie mówiąc przy tym ani słowa. Abby
przeraziła martwa cisza, która dookoła nich zapadła.
Przecież nie rzucę się na faceta z pięściami, bo i tak z nim
nie wygram, myślała ogarnięta paniką. Co robić? Z tego
wszystkiego miała ochotę się rozpłakać.
Zostaw ją! odezwał się męski głos.
Był głęboki, niebezpiecznie spokojny i... dobrze jej
znany. Z wrażenia wstrzymała oddech. To, co po chwili
ujrzała, było jak scena z filmu. Do jej prześladowcy
wolno zbliżył się wysoki, dobrze zbudowany blondyn
w doskonale skrojonym szarym garniturze, kremowym
stetsonie i kowbojskich butach. Abby pomyślała, że
gdyby ten żałosny pijak Tom zdawał sobie sprawę, z kim
będzie miał za chwilę do czynienia, natychmiast dałby jej
spokój. Ponieważ jednak tego nie zrobił, nieświadomie
wydał na siebie wyrok. Abby nieraz widziała, jaki los
spotykał nieszczęśników, którzy nadepnęli Calhounowi
na odcisk. Kiedy ten ostatni tracił panowanie nad sobą,
stawał się naprawdę niebezpieczny.
Powiedziałem, puść ją! powtórzył, zniżając głos.
A tobie co do tego? Jesteś jej przyzwoitką, czy co?
żachnął się pijany kowboj.
Jestem jej opiekunem wyjaśnił Calhoun przez
zęby.
Diana Palmer 51
Błyskawicznym ruchem chwycił tamtego za rękę
i wykręcił mu ją na plecy. Mężczyzna jęknął i kuląc się
z bólu, klęknął.
Ej, ty! obruszył się któryś z jego kumpli, od-
stawiając kufel piwa. Zostaw Toma w spokoju!
Masz jakiś problem, synu? zapytał Calhoun,
mierząc go czujnym spojrzeniem.
Wyobraz sobie, że tak! oznajmił mężczyzna i bez
ostrzeżenia wymierzył mu mocny cios.
Calhoun zdążył się uchylić, ale pięść przeciwnika
otarła się o jego szczękę. Mimo zaskoczenia błyskawicz-
nie odpowiedział na atak. U ułamku sekundy przeciwnik,
który okazał się nie dość szybki, wylądował pod stoli-
kiem.
Calhoun zaś bez pośpiechu podniósł z podłogi swój
kapelusz i włożył go na głowę.
Ktoś jeszcze? zapytał uprzejmie, rozglądając się
po sali.
Oczy ciekawskich natychmiast zwróciły się w inną
stronę; ludzie jak na komendę wrócili do przerwanych
rozmów, a zespół jak gdyby nigdy nic zaczął grać swój
kawałek.
Dopiero wtedy Calhoun spojrzał na Abby.
Cześć bąknęła zmieszana. Myślałam, że masz
dzisiaj randkę.
Nie odezwał się do niej słowem. Nie musiał. Wystar-
czyło jedno spojrzenie. Nie zamierzał się jej tłumaczyć,
że kolacja była służbowa, a on przeczuwał, iż po kłótni
w biurze będzie próbowała wykręcić mu jakiś numer. To,
52 LEKCJA DOJRZAAEJ MIAOZCI
co przed chwilą zobaczył, bardzo go zaniepokoiło.
Jednak za nic w świecie nie pokazałby, co naprawdę
czuje.
Widziałeś może Misty? spytała z nadzieją w gło-
sie.
Na jej szczęście nie odparł lodowatym tonem.
Zbieraj się!
Posłusznie wstała z krzesła i drżącą ręką sięgnęła po
torebkę. Była zdruzgotana. Kiedy tak stała, chwiejąc się
obok stolika, przez jej pijaną głowę przemknęła myśl, że
Calhoun ma wyjątkowy talent do poniżania ludzi. Jego
niedawny przeciwnik, który w tej chwili wstawał nie-
zgrabnie z podłogi, z pewnością podzielał to zdanie.
Wystarczyło raz na niego spojrzeć, by wiedzieć, że nie
zamierza szukać rewanżu. Abby nie mogła pojąć, jakim
cudem Calhoun, który bądz co bądz dopiero co brał
udział w bójce, jest taki spokojny. [ Pobierz całość w formacie PDF ]