[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dłoniach. To ulubiony koktajl Mariny.
Podał jedną żonie.
Nie powinnam więcej pić odparła Marina. To byłby czwarty. Ale przyjęła szklankę.
Heather również wzięła od Jasona drinka. Marina odwróciła się, by przywitać następną osobę.
Pani Bantry szepnęła do pani Allock:
Chodzmy, obejrzymy sobie łazienki.
Myśli pani, że to wypada? Czy to nie będzie niegrzeczne?
Na pewno nie zapewniła pani Bantry i zwróciła się do Jasona Rudda. Chciałybyśmy
zobaczyć wasze cudowne nowe łazienki, panie Rudd. Czy możemy zaspokoić naszą czysto kobiecą
ciekawość?
Oczywiście odparł z uśmiechem Jason. Bawcie się dobrze, dziewczęta. Jeśli macie
ochotę, możecie wziąć kąpiel.
Pani Allock ruszyła korytarzem za panią Bantry.
Bardzo pani odważna. Ja bym się chyba nie ośmieliła. Trzeba zdobyć się na trochę odwagi,
jeśli chce się cokolwiek osiągnąć.
Szły korytarzem, otwierając kolejne drzwi. Pani Allock i jeszcze dwie kobiety, które dołączyły do
ekspedycji, wykrzykiwały głośne ochy i achy .
Podoba mi się ta różowa orzekła pani Allock. Bardzo lubię róż.
A mni e ta z kafelkami w delfiny stwierdziła jedna z kobiet. Pani Bantry z dumą grała rolę
gospodyni. Przez chwilę niemal zapomniała, że dom już do niej nie należy.
I te prysznice! wykrzyknęła z zachwytem pani Allock. Nie, żebym specjalnie lubiła
prysznice. Zawsze muszę sobie zamoczyć głowę.
Przyjemnie by było zajrzeć do którejś z sypialń zauważyła jedna z kobiet Ale
przypuszczam, że to już przesada. Jak panie sądzą?
Och, chyba nie powinnyśmy westchnęła pani Allock i obie spojrzały z nadzieją na panią
Bantry.
No więc& mruknęła pani Bantry. Nie, raczej nie powinnyśmy. Zlitowała się jednak.
Ale chyba nikt się nie dowie, jeśli tylko zajrzymy. Chwyciła za klamkę.
Niestety, przewidziano to. Sypialnie były zamknięte na klucz. Kobiety były gorzko rozczarowane.
Muszą mieć odrobinę prywatności broniła gospodarzy pani Bantry.
Ruszyły z powrotem. Pani Bantry wyjrzała przez okno. W dole dostrzegła swoją panią Meavy z
Osiedla wyglądała bardzo elegancko w marszczonej organdynowej sukni. Obok pani Meavy stała
Cherry od panny Marple; pani Bantry nie mogła zapamiętać jej nazwiska. Obie wyraznie dobrze się
bawiły.
Nagle dom wydał się pani Bantry stary, podniszczony i dziwnie sztuczny. Mimo świeżej
błyszczącej farby i zmian, był w istocię tylko starą, zmęczoną wiktoriańską rezydencją. Dobrze
zrobiłam, że stąd odeszłam, pomyślała. Domy są jak wszystko inne. Nadchodzi taki dzień, że ich czas
mija. Dla tego domu już minął. Podmalowali go trochę, ale to niewiele pomogło.
Nagle usłyszała nieco głośniejszy szum rozmów. Dwie kobiety obok niej przyśpieszyły kroku.
Co się dzieje? spytała jedna. Chyba coś się wydarzyło. Ruszyły korytarzem w stronę
schodów. Ella Zielinsky wyszła im naprzeciw. Sprawdziła drzwi sypialni.
Do licha. %7łe też je pozamykali!
Czy coś się stało? spytała pani Bantry.
Ktoś zachorował odparła krótko panna Ella Zielinsky.
Ojej, tak mi przykro. Czy mogę w czymś pomóc?
Czy gdzieś tu jest lekarz?
Nie widziałam żadnego z naszych doktorów zmartwiła się pani Bantry. Ale z pewnością
któryś przyszedł.
Jason już dzwoni oznajmiła Ella Zielinsky.
Ale z nią nie jest dobrze.
Z kim?
Z panią Badcock& tak się chyba nazywa.
Heather Badcock? Przed chwilą wyglądała świetnie.
Miała jakiś atak czy coś takiego odparła niecierpliwie Ella. Nie wie pani, czy miała
kiedyś kłopoty z sercem?
Właściwie nic o niej nie wiem. Jest tu nowa. Mieszka na Osiedlu.
Na Osiedlu? Ach, ma pani na myśli te nowe domy. Nie wiem nawet, gdzie jest jej mąż, ani jak
wygląda.
W średnim wieku, jasne włosy, dość niepozorny. Przyszli razem, więc musi gdzieś tu być.
Ella Zielinsky zajrzała do łazienki.
Właściwie nie wiem, co jej dać stwierdziła z wahaniem. Sole trzezwiące albo coś w tym
rodzaju& Jak pani myśli?
Zemdlała? spytała pani Bantry.
Chyba coś gorszego.
Zobaczę, czy zdołam jakoś pomóc.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła szybko w stronę schodów. Na zakręcie zderzyła się z Jasonem
Ruddem.
Widziała pani Ellę? zapytał. Ellę Zielinsky?
Przeszła tędy i jest w którejś z łazienek. Szuka jakiegoś leku. Soli trzezwiących albo czegoś w
tym rodzaju.
To już niepotrzebne oznajmił.
Coś w tonie jego głosu uderzyło panią Bantry. Spojrzała na Rudda uważnie.
Stało się coś złego? spytała. Naprawdę złego?
Można to tak określić przyznał Ta biedna kobieta nie żyje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
dłoniach. To ulubiony koktajl Mariny.
Podał jedną żonie.
Nie powinnam więcej pić odparła Marina. To byłby czwarty. Ale przyjęła szklankę.
Heather również wzięła od Jasona drinka. Marina odwróciła się, by przywitać następną osobę.
Pani Bantry szepnęła do pani Allock:
Chodzmy, obejrzymy sobie łazienki.
Myśli pani, że to wypada? Czy to nie będzie niegrzeczne?
Na pewno nie zapewniła pani Bantry i zwróciła się do Jasona Rudda. Chciałybyśmy
zobaczyć wasze cudowne nowe łazienki, panie Rudd. Czy możemy zaspokoić naszą czysto kobiecą
ciekawość?
Oczywiście odparł z uśmiechem Jason. Bawcie się dobrze, dziewczęta. Jeśli macie
ochotę, możecie wziąć kąpiel.
Pani Allock ruszyła korytarzem za panią Bantry.
Bardzo pani odważna. Ja bym się chyba nie ośmieliła. Trzeba zdobyć się na trochę odwagi,
jeśli chce się cokolwiek osiągnąć.
Szły korytarzem, otwierając kolejne drzwi. Pani Allock i jeszcze dwie kobiety, które dołączyły do
ekspedycji, wykrzykiwały głośne ochy i achy .
Podoba mi się ta różowa orzekła pani Allock. Bardzo lubię róż.
A mni e ta z kafelkami w delfiny stwierdziła jedna z kobiet. Pani Bantry z dumą grała rolę
gospodyni. Przez chwilę niemal zapomniała, że dom już do niej nie należy.
I te prysznice! wykrzyknęła z zachwytem pani Allock. Nie, żebym specjalnie lubiła
prysznice. Zawsze muszę sobie zamoczyć głowę.
Przyjemnie by było zajrzeć do którejś z sypialń zauważyła jedna z kobiet Ale
przypuszczam, że to już przesada. Jak panie sądzą?
Och, chyba nie powinnyśmy westchnęła pani Allock i obie spojrzały z nadzieją na panią
Bantry.
No więc& mruknęła pani Bantry. Nie, raczej nie powinnyśmy. Zlitowała się jednak.
Ale chyba nikt się nie dowie, jeśli tylko zajrzymy. Chwyciła za klamkę.
Niestety, przewidziano to. Sypialnie były zamknięte na klucz. Kobiety były gorzko rozczarowane.
Muszą mieć odrobinę prywatności broniła gospodarzy pani Bantry.
Ruszyły z powrotem. Pani Bantry wyjrzała przez okno. W dole dostrzegła swoją panią Meavy z
Osiedla wyglądała bardzo elegancko w marszczonej organdynowej sukni. Obok pani Meavy stała
Cherry od panny Marple; pani Bantry nie mogła zapamiętać jej nazwiska. Obie wyraznie dobrze się
bawiły.
Nagle dom wydał się pani Bantry stary, podniszczony i dziwnie sztuczny. Mimo świeżej
błyszczącej farby i zmian, był w istocię tylko starą, zmęczoną wiktoriańską rezydencją. Dobrze
zrobiłam, że stąd odeszłam, pomyślała. Domy są jak wszystko inne. Nadchodzi taki dzień, że ich czas
mija. Dla tego domu już minął. Podmalowali go trochę, ale to niewiele pomogło.
Nagle usłyszała nieco głośniejszy szum rozmów. Dwie kobiety obok niej przyśpieszyły kroku.
Co się dzieje? spytała jedna. Chyba coś się wydarzyło. Ruszyły korytarzem w stronę
schodów. Ella Zielinsky wyszła im naprzeciw. Sprawdziła drzwi sypialni.
Do licha. %7łe też je pozamykali!
Czy coś się stało? spytała pani Bantry.
Ktoś zachorował odparła krótko panna Ella Zielinsky.
Ojej, tak mi przykro. Czy mogę w czymś pomóc?
Czy gdzieś tu jest lekarz?
Nie widziałam żadnego z naszych doktorów zmartwiła się pani Bantry. Ale z pewnością
któryś przyszedł.
Jason już dzwoni oznajmiła Ella Zielinsky.
Ale z nią nie jest dobrze.
Z kim?
Z panią Badcock& tak się chyba nazywa.
Heather Badcock? Przed chwilą wyglądała świetnie.
Miała jakiś atak czy coś takiego odparła niecierpliwie Ella. Nie wie pani, czy miała
kiedyś kłopoty z sercem?
Właściwie nic o niej nie wiem. Jest tu nowa. Mieszka na Osiedlu.
Na Osiedlu? Ach, ma pani na myśli te nowe domy. Nie wiem nawet, gdzie jest jej mąż, ani jak
wygląda.
W średnim wieku, jasne włosy, dość niepozorny. Przyszli razem, więc musi gdzieś tu być.
Ella Zielinsky zajrzała do łazienki.
Właściwie nie wiem, co jej dać stwierdziła z wahaniem. Sole trzezwiące albo coś w tym
rodzaju& Jak pani myśli?
Zemdlała? spytała pani Bantry.
Chyba coś gorszego.
Zobaczę, czy zdołam jakoś pomóc.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła szybko w stronę schodów. Na zakręcie zderzyła się z Jasonem
Ruddem.
Widziała pani Ellę? zapytał. Ellę Zielinsky?
Przeszła tędy i jest w którejś z łazienek. Szuka jakiegoś leku. Soli trzezwiących albo czegoś w
tym rodzaju.
To już niepotrzebne oznajmił.
Coś w tonie jego głosu uderzyło panią Bantry. Spojrzała na Rudda uważnie.
Stało się coś złego? spytała. Naprawdę złego?
Można to tak określić przyznał Ta biedna kobieta nie żyje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]