[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ależ tak. Mówiła mi, że znają się od dziecka. Choć nie sądzę, by często go widywała.
Raz na jakiś czas. Według niej stał się bardzo zarozumiały. Zerknęła na zegarek i
wykrzyknęła: Na Boga! Muszę lecieć. Czy w czymkolwiek panu pomogłam, panie Poirot?
Tak. Zapewne poproszę panią o dalszą pomoc.
Jestem do dyspozycji. Ktoś zrealizował swój szatański plan i musimy go dopaść.
Pożegnała się krótkim uściskiem dłoni, błysnęła białymi zębami w nagłym uśmiechu i
opuściła nas z właściwą sobie gwałtownością.
Ciekawa osobowość rzucił Poirot, płacąc rachunek.
Lubię ją powiedziałem.
Zawsze przyjemnie jest spotkać bystry umysł.
Choć trochę chłodny zauważyłem. Zmierć przyjaciółki nie wytrąciła jej z
równowagi tak bardzo, jak mógłbym się spodziewać.
Na pewno nie należy do kobiet, które płaczą zgodził się sucho Poirot.
Czy dowiedziałeś się tego, czego się spodziewałeś?
Zaprzeczył ruchem głowy.
Nie. Miałem nadzieję, i to dużą, otrzymać wskazówkę dotyczącą D, osoby, która dała
jej złote puzderko. Tu się zawiodłem. Na nieszczęście Carlotta Adams była zamknięta w
sobie. Nie plotkowała o przyjaciołach ani o swoich romansach. Z drugiej strony ktoś, kto
zaproponował jej tę maskaradę, wcale nie musiał być jej przyjacielem. Może pomysł
podsunął jakiś znajomy, niewątpliwie dla sportu i& pieniędzy. Mógł zauważyć puzderko i
może znalazł sposobność, by sprawdzić, co zawierało.
Lecz jak, u licha, mógł ją zmusić, by wzięła narkotyk? I kiedy?
Cóż, przez pewien czas drzwi do mieszkania były otwarte: kiedy pokojówka wyszła, by
nadać list na poczcie. Ale to mnie nie zadowala. Zbyt wiele pozostawia przypadkowi. Teraz
jednak do pracy. Mamy dwa nadal prawdopodobne tropy.
To znaczy?
Pierwszy to telefon pod numer w okolicach Victorii. Wydaje mi się całkiem naturalne,
że Carlotta Adams zadzwoniła po powrocie do domu, by powiadomić kogoś, że kawał się
udał. Z drugiej jednak strony, gdzie była pomiędzy dziesiątą pięć a północą? Mogła się
spotkać z inicjatorem maskarady. W takim razie z domu dzwoniłaby zapewne do jednego z
przyjaciół.
A drugi trop?
Na ten bardzo liczę. To list, Hastings. List do siostry. Możliwe& mówię tylko:
możliwe, że opisała w nim całą sprawę. Nie uważałaby tego za złamanie obietnicy, ponieważ
list zostałby przeczytany dopiero tydzień pózniej i, co więcej, w innym kraju.
Jeśli tak, to jest to zadziwiające!
Jednak nie możemy sobie po tym za dużo obiecywać, Hastings. To zaledwie cień
szansy. Musimy popracować nad sprawą od drugiego końca.
Co nazywasz drugim końcem?
Uważne przyjrzenie się tym, którzy w jakimkolwiek stopniu zyskują na śmierci lorda
Edgware a.
Wzruszyłem ramionami.
Poza bratankiem i żoną&
I mężczyzną, którego chciała poślubić żona dodał Poirot.
Księciem? On jest w Paryżu.
No właśnie. Lecz nie możesz zaprzeczyć, że należy do grupy zainteresowanych. Są
jeszcze ludzie pracujący na Regent Gate: lokaj i służba. Kto wie, jakie mogli mieć pretensje
do milorda? Jednak ja myślę, że pierwszy atak winniśmy skierować na mademoiselle Jane
Wilkinson. Jest przebiegła. Może będzie w stanie coś nam zasugerować.
Ponownie skierowaliśmy nasze kroki do Savoyu. Znalezliśmy lady Edgware otoczoną
pudłami i papierem pakunkowym. Z każdego krzesła zwisały wytworne, czarne draperie. Jane
miała skupiony i poważny wyraz twarzy. Przymierzała właśnie przed lustrem kolejny czarny
kapelusik.
To pan, panie Poirot? Proszę siadać. O ile jest na czym usiąść. Ellis, uprzątnij coś,
dobrze?
Wygląda pani czarująco, madame. Jane spojrzała na niego z powagą.
Nie chcę się wydać hipokrytką, panie Poirot. Lecz trzeba zwracać uwagę na pozory,
prawda? Chodzi mi o to, że powinnam uważać. Och! Przy okazji, dostałam przesłodki
telegram od księcia.
Z Paryża?
Tak, z Paryża. Oczywiście ostrożny, z kondolencjami, ale napisany tak, że mogłam
czytać między wierszami.
Moje gratulacje,.
Panie Poirot! Klasnęła w dłonie, a jej matowy głos stał się jeszcze niższy. Wyglądała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Ależ tak. Mówiła mi, że znają się od dziecka. Choć nie sądzę, by często go widywała.
Raz na jakiś czas. Według niej stał się bardzo zarozumiały. Zerknęła na zegarek i
wykrzyknęła: Na Boga! Muszę lecieć. Czy w czymkolwiek panu pomogłam, panie Poirot?
Tak. Zapewne poproszę panią o dalszą pomoc.
Jestem do dyspozycji. Ktoś zrealizował swój szatański plan i musimy go dopaść.
Pożegnała się krótkim uściskiem dłoni, błysnęła białymi zębami w nagłym uśmiechu i
opuściła nas z właściwą sobie gwałtownością.
Ciekawa osobowość rzucił Poirot, płacąc rachunek.
Lubię ją powiedziałem.
Zawsze przyjemnie jest spotkać bystry umysł.
Choć trochę chłodny zauważyłem. Zmierć przyjaciółki nie wytrąciła jej z
równowagi tak bardzo, jak mógłbym się spodziewać.
Na pewno nie należy do kobiet, które płaczą zgodził się sucho Poirot.
Czy dowiedziałeś się tego, czego się spodziewałeś?
Zaprzeczył ruchem głowy.
Nie. Miałem nadzieję, i to dużą, otrzymać wskazówkę dotyczącą D, osoby, która dała
jej złote puzderko. Tu się zawiodłem. Na nieszczęście Carlotta Adams była zamknięta w
sobie. Nie plotkowała o przyjaciołach ani o swoich romansach. Z drugiej strony ktoś, kto
zaproponował jej tę maskaradę, wcale nie musiał być jej przyjacielem. Może pomysł
podsunął jakiś znajomy, niewątpliwie dla sportu i& pieniędzy. Mógł zauważyć puzderko i
może znalazł sposobność, by sprawdzić, co zawierało.
Lecz jak, u licha, mógł ją zmusić, by wzięła narkotyk? I kiedy?
Cóż, przez pewien czas drzwi do mieszkania były otwarte: kiedy pokojówka wyszła, by
nadać list na poczcie. Ale to mnie nie zadowala. Zbyt wiele pozostawia przypadkowi. Teraz
jednak do pracy. Mamy dwa nadal prawdopodobne tropy.
To znaczy?
Pierwszy to telefon pod numer w okolicach Victorii. Wydaje mi się całkiem naturalne,
że Carlotta Adams zadzwoniła po powrocie do domu, by powiadomić kogoś, że kawał się
udał. Z drugiej jednak strony, gdzie była pomiędzy dziesiątą pięć a północą? Mogła się
spotkać z inicjatorem maskarady. W takim razie z domu dzwoniłaby zapewne do jednego z
przyjaciół.
A drugi trop?
Na ten bardzo liczę. To list, Hastings. List do siostry. Możliwe& mówię tylko:
możliwe, że opisała w nim całą sprawę. Nie uważałaby tego za złamanie obietnicy, ponieważ
list zostałby przeczytany dopiero tydzień pózniej i, co więcej, w innym kraju.
Jeśli tak, to jest to zadziwiające!
Jednak nie możemy sobie po tym za dużo obiecywać, Hastings. To zaledwie cień
szansy. Musimy popracować nad sprawą od drugiego końca.
Co nazywasz drugim końcem?
Uważne przyjrzenie się tym, którzy w jakimkolwiek stopniu zyskują na śmierci lorda
Edgware a.
Wzruszyłem ramionami.
Poza bratankiem i żoną&
I mężczyzną, którego chciała poślubić żona dodał Poirot.
Księciem? On jest w Paryżu.
No właśnie. Lecz nie możesz zaprzeczyć, że należy do grupy zainteresowanych. Są
jeszcze ludzie pracujący na Regent Gate: lokaj i służba. Kto wie, jakie mogli mieć pretensje
do milorda? Jednak ja myślę, że pierwszy atak winniśmy skierować na mademoiselle Jane
Wilkinson. Jest przebiegła. Może będzie w stanie coś nam zasugerować.
Ponownie skierowaliśmy nasze kroki do Savoyu. Znalezliśmy lady Edgware otoczoną
pudłami i papierem pakunkowym. Z każdego krzesła zwisały wytworne, czarne draperie. Jane
miała skupiony i poważny wyraz twarzy. Przymierzała właśnie przed lustrem kolejny czarny
kapelusik.
To pan, panie Poirot? Proszę siadać. O ile jest na czym usiąść. Ellis, uprzątnij coś,
dobrze?
Wygląda pani czarująco, madame. Jane spojrzała na niego z powagą.
Nie chcę się wydać hipokrytką, panie Poirot. Lecz trzeba zwracać uwagę na pozory,
prawda? Chodzi mi o to, że powinnam uważać. Och! Przy okazji, dostałam przesłodki
telegram od księcia.
Z Paryża?
Tak, z Paryża. Oczywiście ostrożny, z kondolencjami, ale napisany tak, że mogłam
czytać między wierszami.
Moje gratulacje,.
Panie Poirot! Klasnęła w dłonie, a jej matowy głos stał się jeszcze niższy. Wyglądała [ Pobierz całość w formacie PDF ]