[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- O, mój Boże! - rzekła kobieta. Azy napłynęły jej do oczu. - Niepokoiła się o pana.
Mówiłam jej, żeby została, albo przynajmniej zostawiła dzieci. Tyle zrobiła dla mojej
siostrzenicy.
- Gdzie oni są? - wyszeptał Rourke. Wpatrywał się badawczo w kobietę. Coś ściskało
go w gardle.
- Pojechała szukać pana. Z powrotem do Georgii. Wyjechała dziś rano.
- Konno?
- Tak. Pojechała na jednym koniu, dzieci na drugim, trzeci załadowany był rzeczami.
- Czy ma broń?
- Tak, pistolet i karabin - odezwał się chłopiec.
- Czy są zdrowi? Nikt z nich nie odniósł żadnych obrażeń - zadawał pytania, jakby
wypełniał formularz.
- Są zupełnie zdrowi.
- Pojechali w kierunku Georgii? - zapytał Rourke. - Którą drogą?
- Pojechali starą szosą wzdłuż autostrady. Zna ją pan? - zapytał rudowłosy chłopak.
- Tak. Dziękuję wam bardzo. Gdyby Sarah wróciła, zatrzymajcie ją. A ty - zwrócił się
do chłopca - jeśli dowiesz się, gdzie ona jest lub gdzie przebywała ostatnio, powiadom Ruch
Oporu. Oni skontaktują się z wywiadem w Teksasie.
- Dobrze, proszę pana.
- Dobranoc pani - powiedział Rourke. Uścisnęli sobie ręce.
- Niech pana Bóg błogosławi i pozwoli znalezć ich jak najszybciej.
- Dziękuję pani - rzekł i spróbował się uśmiechnąć. Zszedł z ganku i stanął przy
motocyklu.
Sarah odjechała tego ranka. Rourke padł na kolana w błocie obok motoru.
- Dlaczego? - Popatrzył w chmurne niebo. Nagle uświadomił sobie, że płacze. Wsiadł
na motocykl, przez chwilę jechał wolno błotnistą koleiną, potem wyjechał z zagrody na polną
drogę. Przyśpieszył. Popatrzył na strugi deszczu widoczne w świetle pojedynczego reflektora.
Dlaczego? - wciąż powtarzał w myśli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
- O, mój Boże! - rzekła kobieta. Azy napłynęły jej do oczu. - Niepokoiła się o pana.
Mówiłam jej, żeby została, albo przynajmniej zostawiła dzieci. Tyle zrobiła dla mojej
siostrzenicy.
- Gdzie oni są? - wyszeptał Rourke. Wpatrywał się badawczo w kobietę. Coś ściskało
go w gardle.
- Pojechała szukać pana. Z powrotem do Georgii. Wyjechała dziś rano.
- Konno?
- Tak. Pojechała na jednym koniu, dzieci na drugim, trzeci załadowany był rzeczami.
- Czy ma broń?
- Tak, pistolet i karabin - odezwał się chłopiec.
- Czy są zdrowi? Nikt z nich nie odniósł żadnych obrażeń - zadawał pytania, jakby
wypełniał formularz.
- Są zupełnie zdrowi.
- Pojechali w kierunku Georgii? - zapytał Rourke. - Którą drogą?
- Pojechali starą szosą wzdłuż autostrady. Zna ją pan? - zapytał rudowłosy chłopak.
- Tak. Dziękuję wam bardzo. Gdyby Sarah wróciła, zatrzymajcie ją. A ty - zwrócił się
do chłopca - jeśli dowiesz się, gdzie ona jest lub gdzie przebywała ostatnio, powiadom Ruch
Oporu. Oni skontaktują się z wywiadem w Teksasie.
- Dobrze, proszę pana.
- Dobranoc pani - powiedział Rourke. Uścisnęli sobie ręce.
- Niech pana Bóg błogosławi i pozwoli znalezć ich jak najszybciej.
- Dziękuję pani - rzekł i spróbował się uśmiechnąć. Zszedł z ganku i stanął przy
motocyklu.
Sarah odjechała tego ranka. Rourke padł na kolana w błocie obok motoru.
- Dlaczego? - Popatrzył w chmurne niebo. Nagle uświadomił sobie, że płacze. Wsiadł
na motocykl, przez chwilę jechał wolno błotnistą koleiną, potem wyjechał z zagrody na polną
drogę. Przyśpieszył. Popatrzył na strugi deszczu widoczne w świetle pojedynczego reflektora.
Dlaczego? - wciąż powtarzał w myśli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]