[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie wiem, jak się nazywa, ale znam go z widzenia. Mieszka tu niedaleko, na Kościelnej.
Pakuła wypadł ze sklepu, pognał na Kościelną. I wreszcie znalazł.
Mieszkanie było ciemne i bardzo zagracone. Przeważały zegary, pochodzące 7. najrozmaitszych epok.
Mały, drobny człowieczek o odstających uszach i zupełnie łysej głowie nieufnie spojrzał spoza okularów na
przybysza.
 Pan sobie życzy?  Głos miał nieco schrypnięty, nieprzyjemny w brzmieniu.
Pakuła wyjaśnił cel swojej wizyty.
 Tak, mam taki zegar. Kupiłem go niedawno. Właśnie zabrałem się do reperacji mechanizmu. Muszę
tylko znalezć kogoś, kto by mi zrobił kukułkę. A pan kto? Może z milicji?
Pakuła zmieszał się. Był po cywilnemu i przenikliwość starego zegarmistrza zaskoczyła go. Doszedł jed-
nak do wniosku, że nic ma sensu odgrywać jakiejś komedii.
 Tak. Jestem z milicji. Ten zegar łączy się z pewną sprawą, którą obecnie prowadzimy. Czy mógłbym
go zobaczyć?
Właściciel odstających uszu zniknął za potężną gdańską szafą i po chwili wrócił, niosąc typowy dziewięt-
nastowieczny zegar, z którego powinna wyskakiwać kukułka i wykukiwać godziny. Kukułki jednak nie było.
Pakuła uważnie obejrzał zegar, a następnie wyjął z kieszeni drewnianego ptaszka.
 Czy ta kukułka pasowałaby?  spytał.
Staruszek z kolei przyjrzał się kukułce, umieścił ją w mechanizmie, coś tam postukał, popukał i oznajmił:
 Pasuje, tylko dlaczego taka pokrojona?
Pakuła nie odpowiedział. Z powrotem schował do kieszeni kukułkę.
 To pan jest zegarmistrzem.
 Ano. jak pan widzi.  Stary uśmicchnął się kwaśno. Brakowało mu dwóch przednich zębów i zapew-
ne dlatego jego głos był czasami trochę świszczący.  Ale ja, panie kochany, już teraz niezawodowo. Czasem
coś po znajomości komuś zreperuję, ale w ogóle to pracuję dla siebie. Zegary to takie moje hobby, jak się teraz
mówi. Jeżeli mi się uda coś ładnego tanio kupić, to kupuję. Potem zreperuję, odnowię i cieszę się, jak chodzi.
Zdarza się, że coś sprzedam, jeżeli potrzebuję na życie, ale na ogół nie lubię sprzedawać zegarów. %7łal mi. Dzi-
siaj mało jest takich ludzi, którzy kochają zegary, bardzo mało i mało takich, co się na zegarach znają. Teraz-
niejsi ludzie nie czują sztuki. Dla nich to tylko technika... Wodoszczelny, z kalendarzem, samonakręcany, różne
 Doxy",  Schalfhauseny",  Omegi". Na prawdziwy zegar mało kto teraz spojrzy. Nie te czasy... I nawet nie ma
gdzie w tych nowych mieszkaniach ładnej rzeczy postawić. Widzi pan ten zegar tam na kantorku, ten z delfi-
nami? Piękna robota. Pierwsze cesarstwo. Nie ma już teraz zegarmistrzów- artystów, którzy kochaliby swój
fach. Wszystko upada, panie kochany, wszystko upada. Dzisiaj każdy tylko aby jak najwięcej pieniędzy wziąć
za nic. Cóż robie... Czasy się zmieniają.
 Chciałbym od pana kupić ten zegar  powiedział Pakuła.
 %7łałuję, ale on nie jest do sprzedania.
 Jak to nie jest do sprzedania?
 - Bo to nie moja własność.
 Przecież pan kupił...
 Ktoś mnie prosił, żebym kupił dla niego. Powiedział, gdzie się ten zegar znajduje. Dał pieniądze.
 Kto taki?
 Jedna pani. A potem jakiś młody człowiek dowiadywał się o ten zegar. Pytał, kiedy będzie gotowy? Od-
powiedziałem, że muszę znalezć kogoś, kto by mi zrobił kukułkę. Bo bez kukułki ani rusz.
 Jak wyglądał ten młody człowiek?
 Wysoki, przystojny, dobrze zbudowany.
Pakuła wyjął z kieszeni fotografie i rozłożył je na stoliku.
 Niech pan się dobrze przyjrzy. Czy na którymś z tych zdjęć poznaje pan tamtego młodego człowieka?'
Zegarmistrz zdjął okulary i pochylił się.
 Tak. To ten  pokazał palcem.  A, jest i pani, która prosiła, żebym kupił ten zegar na Franciszkań-
skiej.
*
Downar z zadowoleniem poklepał sierżanta po ramieniu.
 Spisaliście się na medal. Dziękuję. Zaraz jedziemy na Franciszkańską. Zadzwonię tylko do Elżbiety.
Musimy wykluczyć ewentualną pomyłkę.
Elżbieta przyjechała razem z Jurkiem, który był ogromnie zaintrygowany całą historią.
 Zdaic mi się, że zaczynasz, Stefan- ku, bawić się w zegarmistrza.
 Wszystko na to wskazuje  u- śmiechnął się Downar.  Mam trochę kłopotu z kukułką bez zegara, z
zegarem bez kukułki. Jak się bawić, to się bawić.
Z trudem wepchnęli się we czworo do służbowej Wołgi.
Nie pojechali jednak na Franciszkańską, tylko na Kościelną, do starego zegarmistrza.
Był wyraznie oszołomiony tak licznym gronem gości.
 Państwo w sprawie tej kukułki... To znaczy... w sprawie tego zegara bez kukułki.
 Tak  powiedział Downar.  Jeżeli pan taki uprzejmy, to chcielibyśmy obejrzeć ten zegar.
Stary, tak jak za pierwszym razem, poszedł za gdańską szafę i przyniósł zegar.
Downar zwrócił się do Elżbiety.
 Niech się pani dobrze przyjrzy. Bardzo mi zależy na zidentyfikowaniu tego antyku. Czy to własność
mamy?
 Oczywiście  powiedziała Elżbieta.  Nie mam wątpliwości. To na pewno zegar mamy. Pamiętam
doskonale wszystkie zadrapania i rysy. Jeszcze jako dziecko lubiłam mu się przyglądać... O, widzi pan na tej
ściance? Taka rysa w kształcie jakby głowy konia czy jelenia. Tak, tak, to ten zegar. Mogę przysięgać.
 Tego od pani nie wymagam  uśmiechnął się Downar.  Wiecie co? Zaczekajcie na mnie w  Bomb-
onierce''. Ja coś załatwię tutaj w sąsiedztwie i zaraz do was przychodzę. Chodzcie ze mną  zwrócił się do Pa-
kuły. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl