[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zamówiłem wizytę - przerwał żywo. - Może po�
trzebny będzie zastrzyk. Zdjęłaś bandaż? - krytycznie
spojrzał na jej stopy w skarpetkach i sandałach.
- Tak, musiałam założyć buty. Przylepiłam plaster
na ranę - wyjaśniła. '
Skinął głową i rzekł tylko:
- Wez płaszcz. Jest chłodno.
Nie sprzeczała się, poszła od razu-po swą kurtkę.
Była zresztą zadowolona - miała powód, by być razem
z nim.
Pomógł jej wsiąść do landrovera, którego wziął za�
pewne ze względu na pokrywające drogi błoto. Nigdy
nie widziała tak wysokiego poziomu wody w rzece i
była zadowolona, że ma na co patrzeć. Jej towarzysz w
milczeniu wpatrywał się w drogę.
Spojrzała ukradkiem na jego nieruchomą twarz, ale
szybko odwróciła wzrok, gdy ich oczy nieomal się
spotkały. Zastanawiała się, czy pokłócił się o nią z
Claudią i czy teraz sam mieszka w zamku. Wiedziała,
że Claudia miała tam pokój, ale czy mieszkali w nim
110
razem? Alarmująco silna fala zazdrości powstrzymała
ją od kontynuowania tych rozważań. Zresztą w Win-
dycombe nie brakowało kwater. Oprócz głównego bu�
dynku były jeszcze stare wozownie, stajnie i wiele
stodół. Andrew Blair mieszkał ze swoją żoną Marjorie
w takim właśnie przebudowanym budynku.
- Mówiłaś, zdaje się, że twój ojciec odrestaurowuje
stare budowle?
Niespodziewany dzwięk tego głębokiego głosu i
niesamowita zbieżność ich myśli odebrały jej oddech.
- Tak, rzeczywiście, ale nie... to znaczy, jest teraz za
granicą.
- Pracuje?
- Właściwie nie. Zwiedza zamki francuskie. To jed�
na z jego architektonicznych pasji.
- A czy sądzisz, że Windycombe mogłoby go zain�
teresować? Wie, gdzie teraz przebywasz?
- Tak, wysłałam im szkic. Chodzi ci o to, czy byłby
zainteresowany odrestaurowaniem zamku? Możliwe,
ale ma zawsze mnóstwo kontraktów lokalnych. - Nie
chciała ryzykować bliższego wiązania się z Gar-
rickiem. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna
opuścić zamku. Każdy dzień będzie tylko pogarszać
jej sytuację.
- Podasz mi nazwę jego firmy, dobrze? Lubię roz�
szerzać kontakty zawodowe, kiedy tylko jest to możli�
we.
Miała nadzieję, że szybko o tym zapomni, ale nic z
tego. Po wizycie u lekarza i powrocie do stróżówki
ponowił swą prośbę w taki sposób, że nie mogła mu
odmówić.
111
Była dziesiąta trzydzieści i tylko pół godziny pozo�
stawało do przyjścia uczniów Sarah. Mimo jej prote�
stów, Garrick zniósł na dół wszystkie przybory malar�
skie. Nie mogła schować swego autoportretu, gdyż
jeszcze był mokry, Garrick nie powiedział jednak ani
słowa na temat obrazu. To był dowód na to, że jego
stosunek do niej zmienił się całkowicie. Zresztą, nie
potrzebowała już chyba takich dowodów.
- Pamiętaj - powiedział wychodząc - jeśli będą ja�
kieś problemy, poinformuj mnie o nich. Masz jeszcze
mój numer telefonu?
Miała go w torebce na napisanej przez niego kartce.
- Tak, mam. Dziękuję - odparła niechętnie.
Po jego wyjściu westchnęła z ulgą. Była zadowolo�
na, że przed rozpoczęciem zajęć nie ma czasu na roz�
myślania. Czuła jednak, że Claudia i Garrick zawsze
będą dla niej zródłem kłopotów.
Wieczorem zadzwoniła do Trisa, mając nadzieję, że
dowie się, co powiedział Garrickowi poprzedniego
wieczora i czy mogło to być powodem zmiany jego
nastawienia do niej. Odebrała Daisy i poinformowała
Sarah, że Tris znowu wyszedł, po czym odłożyła słu�
chawkę. Sarah odebrała to jako lekceważenie. Nie
sądziła, że zielonooka Debbie wierzy w to, co Tris
powiedział jej o spędzeniu darmowej nocy w eksklu�
zywnym Windycombe. Nie chciała się narażać na je�
szcze jedną chłodną wymianę zdań z Debbie, pogodzi�
ła się więc z tym, że na razie nie dowie się, o czym
mówili z sobą Tris i Garrick. Zdawała sobie zresztą
sprawę z tego, że i tak nic już nie zmieni.
112
Rana na stopie zwalniała ją chwilowo od wizyt w
hotelu. Andrew Blair poprosił ją o zrobienie plakatów
anonsujących występ Trisa. Dał jej projekt, na którym
rozpoznała mocne pismo Garricka. Nawet to wystar�
czyło, by poczuła narastające pożądanie.
Z projektu dowiedziała się, że trubadurzy Tris i John
wystąpią w połowie nadchodzącego tygodnia. Nie
wiedziała, czy pójdzie na ten występ. Miała nadzieje,
że jadąc do hotelu, Tris zadzwoni do drzwi stróżówki
i wtedy będą mogli porozmawiać z sobą. Nawet jeśli
Claudii nie będzie, to Garrick powinien się zjawić.
Próbowała wytrwać w postanowieniu niewidzenia go.
Jeśli spotkają się na występie, to widocznie tak ma
być.
Telefon zadzwonił w wieczór poprzedzający wy�
stęp Trisa.
- Przykro mi, że się ostatnio nie widywaliśmy, ale
Andrew regularnie mnie o wszystkim informuje. Mó�
wił, że twoja rana prawie się zagoiła.
Sarah zesztywniała, słysząc ten znajomy, cudowny
głos.
- Tak, wszystko jest już w porządku, panie Raven. -
Twardo postanowiła zachowywać się jak jego pracow�
nik. Miała wrażenie, że takie właśnie stosunki najbar�
dziej mu odpowiadały.
- Miło mi to słyszeć, panno Martin - w jego głosie
zabrzmiała ironia. - Mam nadzieję, że przyjdzie pani
jutro posłuchać swego chłopaka. Nie musi pani uwa�
żać hotelu za teren zakazany.
113
Nie spodobało jej się stwierdzenie, że Tris jest jej
szczególną własnością. Nie mogła zrozumieć, o co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
- Zamówiłem wizytę - przerwał żywo. - Może po�
trzebny będzie zastrzyk. Zdjęłaś bandaż? - krytycznie
spojrzał na jej stopy w skarpetkach i sandałach.
- Tak, musiałam założyć buty. Przylepiłam plaster
na ranę - wyjaśniła. '
Skinął głową i rzekł tylko:
- Wez płaszcz. Jest chłodno.
Nie sprzeczała się, poszła od razu-po swą kurtkę.
Była zresztą zadowolona - miała powód, by być razem
z nim.
Pomógł jej wsiąść do landrovera, którego wziął za�
pewne ze względu na pokrywające drogi błoto. Nigdy
nie widziała tak wysokiego poziomu wody w rzece i
była zadowolona, że ma na co patrzeć. Jej towarzysz w
milczeniu wpatrywał się w drogę.
Spojrzała ukradkiem na jego nieruchomą twarz, ale
szybko odwróciła wzrok, gdy ich oczy nieomal się
spotkały. Zastanawiała się, czy pokłócił się o nią z
Claudią i czy teraz sam mieszka w zamku. Wiedziała,
że Claudia miała tam pokój, ale czy mieszkali w nim
110
razem? Alarmująco silna fala zazdrości powstrzymała
ją od kontynuowania tych rozważań. Zresztą w Win-
dycombe nie brakowało kwater. Oprócz głównego bu�
dynku były jeszcze stare wozownie, stajnie i wiele
stodół. Andrew Blair mieszkał ze swoją żoną Marjorie
w takim właśnie przebudowanym budynku.
- Mówiłaś, zdaje się, że twój ojciec odrestaurowuje
stare budowle?
Niespodziewany dzwięk tego głębokiego głosu i
niesamowita zbieżność ich myśli odebrały jej oddech.
- Tak, rzeczywiście, ale nie... to znaczy, jest teraz za
granicą.
- Pracuje?
- Właściwie nie. Zwiedza zamki francuskie. To jed�
na z jego architektonicznych pasji.
- A czy sądzisz, że Windycombe mogłoby go zain�
teresować? Wie, gdzie teraz przebywasz?
- Tak, wysłałam im szkic. Chodzi ci o to, czy byłby
zainteresowany odrestaurowaniem zamku? Możliwe,
ale ma zawsze mnóstwo kontraktów lokalnych. - Nie
chciała ryzykować bliższego wiązania się z Gar-
rickiem. Zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna
opuścić zamku. Każdy dzień będzie tylko pogarszać
jej sytuację.
- Podasz mi nazwę jego firmy, dobrze? Lubię roz�
szerzać kontakty zawodowe, kiedy tylko jest to możli�
we.
Miała nadzieję, że szybko o tym zapomni, ale nic z
tego. Po wizycie u lekarza i powrocie do stróżówki
ponowił swą prośbę w taki sposób, że nie mogła mu
odmówić.
111
Była dziesiąta trzydzieści i tylko pół godziny pozo�
stawało do przyjścia uczniów Sarah. Mimo jej prote�
stów, Garrick zniósł na dół wszystkie przybory malar�
skie. Nie mogła schować swego autoportretu, gdyż
jeszcze był mokry, Garrick nie powiedział jednak ani
słowa na temat obrazu. To był dowód na to, że jego
stosunek do niej zmienił się całkowicie. Zresztą, nie
potrzebowała już chyba takich dowodów.
- Pamiętaj - powiedział wychodząc - jeśli będą ja�
kieś problemy, poinformuj mnie o nich. Masz jeszcze
mój numer telefonu?
Miała go w torebce na napisanej przez niego kartce.
- Tak, mam. Dziękuję - odparła niechętnie.
Po jego wyjściu westchnęła z ulgą. Była zadowolo�
na, że przed rozpoczęciem zajęć nie ma czasu na roz�
myślania. Czuła jednak, że Claudia i Garrick zawsze
będą dla niej zródłem kłopotów.
Wieczorem zadzwoniła do Trisa, mając nadzieję, że
dowie się, co powiedział Garrickowi poprzedniego
wieczora i czy mogło to być powodem zmiany jego
nastawienia do niej. Odebrała Daisy i poinformowała
Sarah, że Tris znowu wyszedł, po czym odłożyła słu�
chawkę. Sarah odebrała to jako lekceważenie. Nie
sądziła, że zielonooka Debbie wierzy w to, co Tris
powiedział jej o spędzeniu darmowej nocy w eksklu�
zywnym Windycombe. Nie chciała się narażać na je�
szcze jedną chłodną wymianę zdań z Debbie, pogodzi�
ła się więc z tym, że na razie nie dowie się, o czym
mówili z sobą Tris i Garrick. Zdawała sobie zresztą
sprawę z tego, że i tak nic już nie zmieni.
112
Rana na stopie zwalniała ją chwilowo od wizyt w
hotelu. Andrew Blair poprosił ją o zrobienie plakatów
anonsujących występ Trisa. Dał jej projekt, na którym
rozpoznała mocne pismo Garricka. Nawet to wystar�
czyło, by poczuła narastające pożądanie.
Z projektu dowiedziała się, że trubadurzy Tris i John
wystąpią w połowie nadchodzącego tygodnia. Nie
wiedziała, czy pójdzie na ten występ. Miała nadzieje,
że jadąc do hotelu, Tris zadzwoni do drzwi stróżówki
i wtedy będą mogli porozmawiać z sobą. Nawet jeśli
Claudii nie będzie, to Garrick powinien się zjawić.
Próbowała wytrwać w postanowieniu niewidzenia go.
Jeśli spotkają się na występie, to widocznie tak ma
być.
Telefon zadzwonił w wieczór poprzedzający wy�
stęp Trisa.
- Przykro mi, że się ostatnio nie widywaliśmy, ale
Andrew regularnie mnie o wszystkim informuje. Mó�
wił, że twoja rana prawie się zagoiła.
Sarah zesztywniała, słysząc ten znajomy, cudowny
głos.
- Tak, wszystko jest już w porządku, panie Raven. -
Twardo postanowiła zachowywać się jak jego pracow�
nik. Miała wrażenie, że takie właśnie stosunki najbar�
dziej mu odpowiadały.
- Miło mi to słyszeć, panno Martin - w jego głosie
zabrzmiała ironia. - Mam nadzieję, że przyjdzie pani
jutro posłuchać swego chłopaka. Nie musi pani uwa�
żać hotelu za teren zakazany.
113
Nie spodobało jej się stwierdzenie, że Tris jest jej
szczególną własnością. Nie mogła zrozumieć, o co [ Pobierz całość w formacie PDF ]