[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie spokojne, przyjemne życie. Bezpieczne. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, odkąd farma zaczęła z każdym:
rokiem lepiej prosperować. Nie pozwoli, aby Steven Drake wkroczył tutaj tanecznym krokiem pewnego
letniego popołudnia i zabrał jej tak ciężko wywalczony spokój.
Ale on już to zrobił, pomyślała. Gdyby wyszedł w tej chwili i nigdy nie wrócił, zabrałby ze sobą ten jej z
trudem zdobyty spokój ducha.
- O, jesteś jeszcze - krzyknęła radośnie Jennifer ciągnąc za sobą rozespaną Kelly. Dwulatce kleiły się oczy. W
rączce trzymała swój ulubiony kocyk, którego koniec wlókł się po podłodze.
- Kelly to jeszcze mały dzidziuś, musi dłużej spać. Steven wziął Kelly na ręce. Natychmiast położyła mu głowę
na ramieniu. Lara spojrzała na nią z niezadowoleniem.
- Według mnie to już duża panna - w jego głosie było tyle czułości i zachwytu, że Larę aż coś chwyciło za
serce. Tak jakby zgadł, że spontaniczna, niezależna Kelly żywo przypomina ją w dzieciństwie. Czyżby
rozpoznał te podobieństwa, które i ona tak często dostrzegała, i zareagował na nie tak samo?
- Kelly jest prawie tak ładna jak ty - zwrócił się do Jennifer.
- Uważasz, że jestem ładna? - Jennifer zatańczyła podniecona.
- Oczywiście. Założę się, że kiedy dorośniesz, będziesz tak piękna jak twoja ciocia Lara. - Jego oczy napotkały
oczy Lary, ale ona odwróciła wzrok. Nie umiała sobie poradzić z wyraźną prośbą, którą w nich wyczytała.
- Coś wam powiem, dziewczynki - jego celowo niedbały głos wzbudził podejrzliwość Lary. - Może
przyjdziecie znowu jutro sobie popływać? Wiem też z pewnego źródła, że są tam większe ryby i tylko czekają,
żeby je złowić.
Jennifer zabłysły oczy. Nawet Kelly, która zazwyczaj budziła się bardzo powoli, ożywiła się wobec per-
spektywy nowej przygody.
- Ojej, ciociu Laro, możemy? - poprosiła Jennifer. - Pływanie jest najwspanialsze ze wszystkiego i chcę złapać
tę wielką rybę, zanim będziemy musiały wyjechać.
Bezradna wobec jej entuzjazmu, Lara starała się uniknąć jasnej odpowiedzi.
- Zobacżymy.
- W południe - nalegał Steven. - Tym razem moja gospodyni przygotuje piknik.
Jeszcze jeden piknik ze Stevenem nad tym strumieniem, który budził w niej tyle wspomnień - to była ostatnia
rzecz, na którą Lara miała ochotę. Okazał wielką gruboskórność proponując coś takiego. Był oczywiście
świadomy, że sprawia jej przykrość, i umyślnie starał się jeszcze bardziej przyprzeć ją do muru. Ten człowiek był
irytujący.
- Nie sądzę, byśmy mogły - powiedziała w końcu.
- To zbyt dużo kłopotu, a poza tym mamy jutro różne rzeczy do zrobienia.
- Jakie rzeczy? - zapytali chórem. Zacisnęła zęby, żeby nie wybuchnąć.
- To jest farma. Na farmie zawsze jest co robić.
- Ale przedtem powiedziałaś, że macie teraz pracowników - przypomniał jej Steven. - Na pewno mogłabyś
znaleźć trochę czasu na piknik.
- Ale nie jutro - ucięła zdecydowanie. Ani nigdy, pomyślała.
Steven skinął w końcu głową, uznając nieodwołalność jej decyzji.
- No dobrze, dzieciaki, może innym razem. Oboje z waszą ciocią pomyślimy o tym.
- Obiecujesz? - zapytała Jennifer sceptycznie, a na jej twarzyczce odmalowało się rozczarowanie. Ta mina o
mało nie podziałała na Larę rozbrajająco.
- Przysięgam - powiedział stawiając Kelly na podłodze i kierując się do drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
sobie spokojne, przyjemne życie. Bezpieczne. Teraz bardziej niż kiedykolwiek, odkąd farma zaczęła z każdym:
rokiem lepiej prosperować. Nie pozwoli, aby Steven Drake wkroczył tutaj tanecznym krokiem pewnego
letniego popołudnia i zabrał jej tak ciężko wywalczony spokój.
Ale on już to zrobił, pomyślała. Gdyby wyszedł w tej chwili i nigdy nie wrócił, zabrałby ze sobą ten jej z
trudem zdobyty spokój ducha.
- O, jesteś jeszcze - krzyknęła radośnie Jennifer ciągnąc za sobą rozespaną Kelly. Dwulatce kleiły się oczy. W
rączce trzymała swój ulubiony kocyk, którego koniec wlókł się po podłodze.
- Kelly to jeszcze mały dzidziuś, musi dłużej spać. Steven wziął Kelly na ręce. Natychmiast położyła mu głowę
na ramieniu. Lara spojrzała na nią z niezadowoleniem.
- Według mnie to już duża panna - w jego głosie było tyle czułości i zachwytu, że Larę aż coś chwyciło za
serce. Tak jakby zgadł, że spontaniczna, niezależna Kelly żywo przypomina ją w dzieciństwie. Czyżby
rozpoznał te podobieństwa, które i ona tak często dostrzegała, i zareagował na nie tak samo?
- Kelly jest prawie tak ładna jak ty - zwrócił się do Jennifer.
- Uważasz, że jestem ładna? - Jennifer zatańczyła podniecona.
- Oczywiście. Założę się, że kiedy dorośniesz, będziesz tak piękna jak twoja ciocia Lara. - Jego oczy napotkały
oczy Lary, ale ona odwróciła wzrok. Nie umiała sobie poradzić z wyraźną prośbą, którą w nich wyczytała.
- Coś wam powiem, dziewczynki - jego celowo niedbały głos wzbudził podejrzliwość Lary. - Może
przyjdziecie znowu jutro sobie popływać? Wiem też z pewnego źródła, że są tam większe ryby i tylko czekają,
żeby je złowić.
Jennifer zabłysły oczy. Nawet Kelly, która zazwyczaj budziła się bardzo powoli, ożywiła się wobec per-
spektywy nowej przygody.
- Ojej, ciociu Laro, możemy? - poprosiła Jennifer. - Pływanie jest najwspanialsze ze wszystkiego i chcę złapać
tę wielką rybę, zanim będziemy musiały wyjechać.
Bezradna wobec jej entuzjazmu, Lara starała się uniknąć jasnej odpowiedzi.
- Zobacżymy.
- W południe - nalegał Steven. - Tym razem moja gospodyni przygotuje piknik.
Jeszcze jeden piknik ze Stevenem nad tym strumieniem, który budził w niej tyle wspomnień - to była ostatnia
rzecz, na którą Lara miała ochotę. Okazał wielką gruboskórność proponując coś takiego. Był oczywiście
świadomy, że sprawia jej przykrość, i umyślnie starał się jeszcze bardziej przyprzeć ją do muru. Ten człowiek był
irytujący.
- Nie sądzę, byśmy mogły - powiedziała w końcu.
- To zbyt dużo kłopotu, a poza tym mamy jutro różne rzeczy do zrobienia.
- Jakie rzeczy? - zapytali chórem. Zacisnęła zęby, żeby nie wybuchnąć.
- To jest farma. Na farmie zawsze jest co robić.
- Ale przedtem powiedziałaś, że macie teraz pracowników - przypomniał jej Steven. - Na pewno mogłabyś
znaleźć trochę czasu na piknik.
- Ale nie jutro - ucięła zdecydowanie. Ani nigdy, pomyślała.
Steven skinął w końcu głową, uznając nieodwołalność jej decyzji.
- No dobrze, dzieciaki, może innym razem. Oboje z waszą ciocią pomyślimy o tym.
- Obiecujesz? - zapytała Jennifer sceptycznie, a na jej twarzyczce odmalowało się rozczarowanie. Ta mina o
mało nie podziałała na Larę rozbrajająco.
- Przysięgam - powiedział stawiając Kelly na podłodze i kierując się do drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]