[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Był niezadowolony. Eksperyment tak starannie przygotowany nie powiódł się. Potem jednak
uspokoił się, dokładniej przejrzał się w lustrze i nawet sam sobie się spodobał.
- Tak - powtórzył zupełnie innym tonem, usiadł i zaczął rozmyślać.
Poczuł się w skórze człowieka, który wygrał dziesięć tysięcy rubli na obligację premiową. Oto
pieniądze przyniesione z kasy oszczędnościowej, gruby plik dziesięciorublówek. Jest ich zbyt wiele,
aby kupić nowy garnitur albo zapłacić zaległe komorne. Jest ich tak dużo, że chyba nie sposób ich
wydać od razu na jakiś jeden bardzo cenny przedmiot. Wprawdzie w domu jest wiele wydatków,
pilnych i nie cierpiących zwłoki, na które można przeznaczyć część wygranej, ale na tym właśnie
polega psychologiczna perfidia okrągłej sumy, że dzielenie jej na drobne cząstki wydaje się być
poniżające i nieprzyzwoite. Kupić dom? Pojechać na wycieczkę dookoła Europy? A po co nowy
dom? Po co ta Europa? I człowiek zaczyna się miotać w pułapce bez wyjścia. Pieniądze przytłaczają,
uciskają i zniewalają wolnego dotychczas człowieka.
Grubin wygrał dwadzieścia lat życia. Wygrał młodość. Na co przeznaczyć te lata, które spadły
z nieba? Napisać na ziarenku maku  Słowo o pułku Igora , żeby zamieścili o tym notatkę w tygodniku
pod tytułem  Ogoniok ? Tak, trzy lata, nawet pięć lat można stracić na takie zajęcie. I ledwie Grubin
o tym pomyślał, poczuł całkowity bezsens takiego pomysłu, odczuł go tak wyraznie, że wygarnął spod
mikroskopu zapisane ziarnko ryżu i wyrzucił je przez otwarty lufcik. Było ziarnko i nie ma ziarnka.
Zdziobie go jakaś kura, nie czytając klasycznych strof. Cóż począć?
Jeszcze dwie godziny temu Grubin, nie dysponując młodością, mógł myśleć spokojnie i
rozsądnie. Jeśli dostanie te lata, przeznaczy je na twórczą działalność wynalazczą. Nie będzie
niczego zmieniał w swym trybie życia, tylko po prostu go przedłuży.
A teraz, zerkając w lustro na dwudziestoletniego rozczochrańca, stwierdził, że byłoby zbrodnią
pozwolić życiu płynąć jego starym korytem. Wszak człowiek ma tylko jedno życie, trzeba więc
zacząć je od początku. Zacząć pięknie i godnie, wyciągając nauki z wszystkich popełnionych kiedyś
błędów. Wznieść się na wyżyny. Nie wiedział wprawdzie, jeszcze nie wymyślił, jak tego dokona, ale
niepokój, żądza czynu, która zagniezdziła się w jego sercu, nie pozwala dalej siedzieć w zakurzonym
pokoju przed zakurzonym lustrem. Trzeba było brać się do roboty. Grubin zaczął nowe życie od tego,
że otworzył szafę i wyjął z niej czystą odświętną koszulę, zapasowy podkoszulek i pasiaste skarpetki.
Odzież używana dotychczas wydała mu się nieprzyjemna, a co najważniejsze, brudna. Zdumiewające,
że wcześniej tego nie zauważał.
19
Sawicz obudził się nie od razu. Nigdy nie budził się od razu. Najpierw sny, obfite, kolorowe,
traciły wyrazistość i prawdopodobieństwo. Już można było oddzielić siebie w tych snach od innych
bohaterów, wznieść się ponad akcję i zrozumieć, że chociaż jest to sen podobny do rzeczywistości, to
jednak jest to rzeczywistość pozorna.
Obok niego w łóżku, do obrzydzenia znanym i rozchwierutanym, cicho oddychała dziewczyna,
zapomniana, świeża dziewczyna, przybyła z jakiegoś innego, starego, nieziszczalnego snu. Sawicz
niemal na jawie słyszał ten oddech i zdumiał się sennie, że majak jest tak wyrazny.
Jego ręka odszukała ramię, krągłe i delikatne, i dołek nad obojczykiem. Palce zbiegły w dół i
natknęły się na pierś. Pierś była równie świeża i jędrna, jak ramię, a twarda sutka - Sawicz we śnie
widział, jak bardzo jest ona różowa - wymknęła się z palców. Dziewczyna jęknęła rozkosznie,
poddając się bezwolnie pieszczocie męskich dłoni.
Sawicz obrócił się ku dziewczynie i ona również, posłusznie i nieśmiało - tak bywa tylko we
śnie - zwróciła głowę w jego stronę i usta ich spotkały się. Sawicz drugą ręką przygarnął do siebie
dziewczęce ciało, a dziewczyna wyszeptała:  Nie trzeba .
Sawicz bał się przebudzenia, gdyż jakiś maleńki fragmencik mózgu już czuwał i krytykował:
otwórz oczy, mówił, obudz się. Wanda już jest w kuchni, strzela garami, przez drzwi widać jej
potężne plecy opięte pikowanym szlafrokiem. Zaraz odwróci się i powie porannym, poirytowanym
tonem:  Dość tego wylegiwania, znów się spóznisz , i zacznie się kolejny dzień.
Ale sen na szczęście był silniejszy, nie odchodził i napawał radością. Brzuch dziewczyny był
płaski i silny. Broniła się jeszcze, ale już wiedziała, że się podda - pragnęła Sawicza i jej ciało
walczyło z rozsądkiem. Ręce splotły się na jego karku, przyciskały coraz silniej, wargi rozwarły
się... Dziewczyna nagle krzyknęła, głośno i gardłowo, bo Sawicz był jej pierwszym mężczyzną i
sprawił jej ból.
Taki dziwny i cierpki sen przyśnił się Sawiczowi. I skończył się.
Skończył się dlatego, że krzyk był. To właśnie krzyk obudził Sawicza. Otworzył oczy, do reszty
zaplątany w myślach i odczuciach - bowiem sen nie odchodził, choć już nadeszła jawa.
Dziewczyna dygotała w jego objęciach, jej czarne włosy
zakrywały świat, jej paznokcie rozorywały mu plecy, a twarde sutki wpijały mu się w pierś.
Dziewczyna była znajoma. Tę dziewczynę znał tysiąc lat temu. I tysiąc lat temu już tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl