[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niezbadane są drogi twórczych inspiracji, podobnie jak ścieżki czytelniczych skojarzeń.
Czytam dziś w Utopii , dawny mieszkaniec tej dosyć ponurej antyutopii, jaką było nasze życie
w PRL, jedną z moich ówczesnych tęsknot do czegoś solidniejszego niż codzienna niepewność,
egzystencjalna bezradność wobec masowo produkowanego kłamstwa na państwowy użytek.
Ach, raz pożyć w normalnym kraju, gdzie coś ma sens od rana do nocy, a nie od ósmej dziesięć
do dwunastej czterdzieści. Gdzie oczywistość nie jest domysłem, a krzaki nie uginają się od
nadmiaru bezsilnych pytań, tylko trzeszczą od jasnych odpowiedzi.
Możliwe, żeby aż tak pójść pod prąd intencji poetki? Bo przecież Utopia na pewno nie
została napisana po to, by do niej wzdychać. Inaczej skąd by się wziął ten jakże wyrazisty finał -
nieustannej ucieczki z wyspy w kierunku morza . A jednak, żeby uciec, trzeba najpierw
zajrzeć...
Nie pierwszy to z paradoksów Utopii. Jak wiadomo, poznawać to znaczy przemierzać pewną
drogę od niewiedzy do wiedzy. To nieustanna wędrówka, ruch do-celowy, poszukiwanie.
Tymczasem wyspa Utopia, choć cała ku Poznaniu obrócona i nim się żywiąca, demonstruje nie
tyle Poznanie, co jego kres. Wyspa jest wszak celem, esencją, do-środkowym spełnieniem. Tu
już wszystko jest nazwane, doścignięte. Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia . Tu kończy
się ludzki wysiłek twórczy, niewiadome stało się wiadome. Wszystko n i e r u c h o m i e j e.
Zwiat stanął w miejscu.
Przyjrzyjmy się oczami wyobrazni tej wyspie, nad którą góruje Pewność Niewzruszona. Jest
jak Wyspa Zmierci Boecklina, nieziemska i majestatyczna. Ruch na niej istniejący jest w istocie
pozorny, bezgłośny i tylko domyślny. Drogami dojścia nigdzie dojść się nie da. Ugięte od
odpowiedzi krzaki trwają w ciężarnym bezruchu, bo nie ma kto tych odpowiedzi zerwać. Prawda
lekko odrywając się od dna jeziora na wierzch wypływa, ale to wypływanie przypomina
perpetuum mobile, bez początku i końca. Wiatr rozwiewa zwątpienie wciąż od nowa, jak
zacinająca się płyta starego gramofonu. Jest mądrze, najmądrzej jak można. I głupio zarazem.
Miejsce dziwnie święte i przeklęte. Gdzie spełniają się sny ludzkości, ale spełnienie ich
oznacza koszmar zastoju. A gdzie więcej i dalej poznać się nie da, tam tylko w łeb sobie palnąć.
Nad jeziorem Głębokiego Przekonania, w jaskini, w której leży sens.
W innym wierszu, Cebuli , chyba nie przypadkiem z tego samego tomu co Utopia
pochodzącym, Szymborska nazywa to idiotyzmem doskonałości 56.
56
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
74
Coś z tej utopii, swoiście zrealizowanej, ma inna wyspa, opisana przez Jonathana Swifta w
jednej z podróży Guliwera: latająca Laputa, której życie skonstruowane było podług reguł
matematyki i muzyki. Miało to zapewnić doskonałość ustroju - jakoż zapewniało całkowitą jego
absurdalność.
Zmaterializowany ideał - kolejny paradoks wyspy Utopii. O pojęciach - prawdy, sensu,
istoty rzeczy, domysłu, zrozumienia itd. - opowiada się tam językiem faktów ściśle rzeczowych,
w które te pojęcia zostały zamienione. Co ulotnie pomyślane, nabiera ciężaru bytu materialnego.
Grunt dowodów staje się realnym gruntem ziemskim. Zrozumienie jest drzewem, Głębokie
Przekonanie - jeziorem. Odpowiedzi wiszą na krzakach, sens leży w jaskini i tak dalej. Utopijne
marzenie stało się d o t y k a l n e, dosłownie. %7łeby już nie było żadnych wątpliwości
(rozwiewanych skutecznie przez realny wiatr), że niemożliwe stało się możliwe - myśl
oblekła się w ciało.
Ale paradoksy wciąż nie opuszczają naszej cudownej-upiornej Utopii. Oto zmaterializowane
marzenia - bynajmniej nie stały się żadnym faktem poznawczym! Nadal przecież nic nie wiemy
ani o Istocie Rzeczy, ani na czym polega Słuszny Domysł, i jakie to odpowiedzi zwieszają się z
krzaków... Ogólność tych pojęć nadal pozostaje w mocy. Przyrównane do drzew i dolin nie
przestają być niedosiężnymi abstrakcjami... Ich cielesność jest zwodnicza jak cielesność rusałek
czy demonów.
Mało. Ich absolutność jako pojęć ogólnych tylko wtedy może być doskonała, kiedy właśnie są
niesprowadzalne do konkretu! %7ładen język nie wyrazi Jedynej Prawdy, bo jej nie ma! Nawet
nazwanie pojedynczej z nich nastręcza znaczne trudności, a co tu mówić o ich Pramatce.
Pozostaną na zawsze tylko czystymi abstraktami, jak każdy ideał. Albo - słowem, którym
zostaną nazwane. Słowem-zaklęciem, słowem słownikowym. Słowem wiersza wreszcie.
I tu właśnie kryje się największe i ostatnie ze zwycięstw możliwego nad niemożliwym.
Zwycięstwo słów poezji nad odwiecznym marzeniem filozofów wielkich, mniejszych i całkiem
codziennych o poznaniu doskonałym. Tylko w poetyckim słowie można zmaterializować
Pewność Niewzruszoną i Istotę Rzeczy. Powołać do istnienia prawdziwy - bo w postaci liter na
białej kartce - fantom wyspy Utopii. Albo po prostu utopii... Zakląć w wymyślne metafory te
wszystkie paradoksy, które tylko tutaj mogą się pogodzić i zaśpiewać w jednym chórze.
To wirtuozowska gra słów może być jedynym prawdziwym a k t e m p o z n a w c z y m,
czyli zaprzeczeniem martwoty spełnionej utopii. Tu już nie trzeba opowiadać o napisanej sarnie
biegnącej przez napisany las. Drzewo Zrozumienia rośnie na napisanej Utopii już bez żadnego
komentarza.
Szymborska znów demonstruje, co może zrobić wyobraznia językowa. Jakże wspaniale
rozsupłuje potoczne metafory i zmusza je do opuszczenia mechanicznej skostniałości
potocznego języka... Bez najmniejszego zastanowienia mówimy, że trzeba rozwiać
wątpliwości . Szymborska dodaje im wiatr: proszę, rozwiewajcie się. Echo kojarzy się z
mechanicznym odbiciem i służy za symbol bezmyślności. A poetka każe mu zabierać głos bez
wywołania i jeszcze na dodatek wyjaśniać ochoczo tajemnice światów ! Mówiąc im dalej w
las , dopowiadamy automatycznie dalszy ciąg przysłowia - tym więcej drzew . Czyli tym
ciemniej i gęściej. Ale nie na Utopii. Tu wręcz przeciwnie, tym szerzej otwiera się Dolina
Oczywistości ...
Tylko w poezji, w sztuce, można utopię przemienić w rzeczywistość. Tyle że nie wystarczy
jej nazwać; to potrafi byle grafoman. Trzeba wypowiedzieć wiersz-zaklęcie, żeby słowo stało
czyli trzecia i czwarta.
(...)
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
75
się ciałem. Tylko wiersz idealny może się stać prawdziwym wizerunkiem spełnionej utopii.
Utopia Szymborskiej jest najczystszą muzyką poezji.
76
PO RAZ PITNASTY
PSALM
O, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,
ile górskich kamyków stacza się w cudze włości
w wyzywających podskokach!
Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci,
albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet byt wróbel - a już ma ogon ościenny,
choć dzióbek jeszcze tutejszy. W dodatku - ależ się wierci!
Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
na pytanie: skąd dokąd - nie poczuwa się do odpowiedzi.
Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,
na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu
przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?
Bo kto, jeśli nie mątwa zuchwale długoramienna,
narusza świętą strefę wód terytorialnych?
Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci?
I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!
I pylenie się stepu na całej przestrzeni,
jak gdyby nie był wcale w pól przecięty!
I rozleganie się głosów na usłużnych falach powietrza! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Niezbadane są drogi twórczych inspiracji, podobnie jak ścieżki czytelniczych skojarzeń.
Czytam dziś w Utopii , dawny mieszkaniec tej dosyć ponurej antyutopii, jaką było nasze życie
w PRL, jedną z moich ówczesnych tęsknot do czegoś solidniejszego niż codzienna niepewność,
egzystencjalna bezradność wobec masowo produkowanego kłamstwa na państwowy użytek.
Ach, raz pożyć w normalnym kraju, gdzie coś ma sens od rana do nocy, a nie od ósmej dziesięć
do dwunastej czterdzieści. Gdzie oczywistość nie jest domysłem, a krzaki nie uginają się od
nadmiaru bezsilnych pytań, tylko trzeszczą od jasnych odpowiedzi.
Możliwe, żeby aż tak pójść pod prąd intencji poetki? Bo przecież Utopia na pewno nie
została napisana po to, by do niej wzdychać. Inaczej skąd by się wziął ten jakże wyrazisty finał -
nieustannej ucieczki z wyspy w kierunku morza . A jednak, żeby uciec, trzeba najpierw
zajrzeć...
Nie pierwszy to z paradoksów Utopii. Jak wiadomo, poznawać to znaczy przemierzać pewną
drogę od niewiedzy do wiedzy. To nieustanna wędrówka, ruch do-celowy, poszukiwanie.
Tymczasem wyspa Utopia, choć cała ku Poznaniu obrócona i nim się żywiąca, demonstruje nie
tyle Poznanie, co jego kres. Wyspa jest wszak celem, esencją, do-środkowym spełnieniem. Tu
już wszystko jest nazwane, doścignięte. Nie ma dróg innych oprócz drogi dojścia . Tu kończy
się ludzki wysiłek twórczy, niewiadome stało się wiadome. Wszystko n i e r u c h o m i e j e.
Zwiat stanął w miejscu.
Przyjrzyjmy się oczami wyobrazni tej wyspie, nad którą góruje Pewność Niewzruszona. Jest
jak Wyspa Zmierci Boecklina, nieziemska i majestatyczna. Ruch na niej istniejący jest w istocie
pozorny, bezgłośny i tylko domyślny. Drogami dojścia nigdzie dojść się nie da. Ugięte od
odpowiedzi krzaki trwają w ciężarnym bezruchu, bo nie ma kto tych odpowiedzi zerwać. Prawda
lekko odrywając się od dna jeziora na wierzch wypływa, ale to wypływanie przypomina
perpetuum mobile, bez początku i końca. Wiatr rozwiewa zwątpienie wciąż od nowa, jak
zacinająca się płyta starego gramofonu. Jest mądrze, najmądrzej jak można. I głupio zarazem.
Miejsce dziwnie święte i przeklęte. Gdzie spełniają się sny ludzkości, ale spełnienie ich
oznacza koszmar zastoju. A gdzie więcej i dalej poznać się nie da, tam tylko w łeb sobie palnąć.
Nad jeziorem Głębokiego Przekonania, w jaskini, w której leży sens.
W innym wierszu, Cebuli , chyba nie przypadkiem z tego samego tomu co Utopia
pochodzącym, Szymborska nazywa to idiotyzmem doskonałości 56.
56
Byt niesprzeczny cebula,
udany cebula twór.
W jednej po prostu druga,
w większej mniejsza zawarta,
a w następnej kolejna,
74
Coś z tej utopii, swoiście zrealizowanej, ma inna wyspa, opisana przez Jonathana Swifta w
jednej z podróży Guliwera: latająca Laputa, której życie skonstruowane było podług reguł
matematyki i muzyki. Miało to zapewnić doskonałość ustroju - jakoż zapewniało całkowitą jego
absurdalność.
Zmaterializowany ideał - kolejny paradoks wyspy Utopii. O pojęciach - prawdy, sensu,
istoty rzeczy, domysłu, zrozumienia itd. - opowiada się tam językiem faktów ściśle rzeczowych,
w które te pojęcia zostały zamienione. Co ulotnie pomyślane, nabiera ciężaru bytu materialnego.
Grunt dowodów staje się realnym gruntem ziemskim. Zrozumienie jest drzewem, Głębokie
Przekonanie - jeziorem. Odpowiedzi wiszą na krzakach, sens leży w jaskini i tak dalej. Utopijne
marzenie stało się d o t y k a l n e, dosłownie. %7łeby już nie było żadnych wątpliwości
(rozwiewanych skutecznie przez realny wiatr), że niemożliwe stało się możliwe - myśl
oblekła się w ciało.
Ale paradoksy wciąż nie opuszczają naszej cudownej-upiornej Utopii. Oto zmaterializowane
marzenia - bynajmniej nie stały się żadnym faktem poznawczym! Nadal przecież nic nie wiemy
ani o Istocie Rzeczy, ani na czym polega Słuszny Domysł, i jakie to odpowiedzi zwieszają się z
krzaków... Ogólność tych pojęć nadal pozostaje w mocy. Przyrównane do drzew i dolin nie
przestają być niedosiężnymi abstrakcjami... Ich cielesność jest zwodnicza jak cielesność rusałek
czy demonów.
Mało. Ich absolutność jako pojęć ogólnych tylko wtedy może być doskonała, kiedy właśnie są
niesprowadzalne do konkretu! %7ładen język nie wyrazi Jedynej Prawdy, bo jej nie ma! Nawet
nazwanie pojedynczej z nich nastręcza znaczne trudności, a co tu mówić o ich Pramatce.
Pozostaną na zawsze tylko czystymi abstraktami, jak każdy ideał. Albo - słowem, którym
zostaną nazwane. Słowem-zaklęciem, słowem słownikowym. Słowem wiersza wreszcie.
I tu właśnie kryje się największe i ostatnie ze zwycięstw możliwego nad niemożliwym.
Zwycięstwo słów poezji nad odwiecznym marzeniem filozofów wielkich, mniejszych i całkiem
codziennych o poznaniu doskonałym. Tylko w poetyckim słowie można zmaterializować
Pewność Niewzruszoną i Istotę Rzeczy. Powołać do istnienia prawdziwy - bo w postaci liter na
białej kartce - fantom wyspy Utopii. Albo po prostu utopii... Zakląć w wymyślne metafory te
wszystkie paradoksy, które tylko tutaj mogą się pogodzić i zaśpiewać w jednym chórze.
To wirtuozowska gra słów może być jedynym prawdziwym a k t e m p o z n a w c z y m,
czyli zaprzeczeniem martwoty spełnionej utopii. Tu już nie trzeba opowiadać o napisanej sarnie
biegnącej przez napisany las. Drzewo Zrozumienia rośnie na napisanej Utopii już bez żadnego
komentarza.
Szymborska znów demonstruje, co może zrobić wyobraznia językowa. Jakże wspaniale
rozsupłuje potoczne metafory i zmusza je do opuszczenia mechanicznej skostniałości
potocznego języka... Bez najmniejszego zastanowienia mówimy, że trzeba rozwiać
wątpliwości . Szymborska dodaje im wiatr: proszę, rozwiewajcie się. Echo kojarzy się z
mechanicznym odbiciem i służy za symbol bezmyślności. A poetka każe mu zabierać głos bez
wywołania i jeszcze na dodatek wyjaśniać ochoczo tajemnice światów ! Mówiąc im dalej w
las , dopowiadamy automatycznie dalszy ciąg przysłowia - tym więcej drzew . Czyli tym
ciemniej i gęściej. Ale nie na Utopii. Tu wręcz przeciwnie, tym szerzej otwiera się Dolina
Oczywistości ...
Tylko w poezji, w sztuce, można utopię przemienić w rzeczywistość. Tyle że nie wystarczy
jej nazwać; to potrafi byle grafoman. Trzeba wypowiedzieć wiersz-zaklęcie, żeby słowo stało
czyli trzecia i czwarta.
(...)
W nas - tłuszcze, nerwy, żyły,
śluzy i sekretności.
I jest nam odmówiony
idiotyzm doskonałości.
75
się ciałem. Tylko wiersz idealny może się stać prawdziwym wizerunkiem spełnionej utopii.
Utopia Szymborskiej jest najczystszą muzyką poezji.
76
PO RAZ PITNASTY
PSALM
O, jakże są nieszczelne granice ludzkich państw!
Ile to chmur nad nimi bezkarnie przepływa,
ile piasków pustynnych przesypuje się z kraju do kraju,
ile górskich kamyków stacza się w cudze włości
w wyzywających podskokach!
Czy muszę tu wymieniać ptaka za ptakiem jak leci,
albo jak właśnie przysiada na opuszczonym szlabanie?
Niechby to nawet byt wróbel - a już ma ogon ościenny,
choć dzióbek jeszcze tutejszy. W dodatku - ależ się wierci!
Z nieprzeliczonych owadów poprzestanę na mrówce,
która pomiędzy lewym a prawym butem strażnika
na pytanie: skąd dokąd - nie poczuwa się do odpowiedzi.
Och, zobaczyć dokładnie cały ten nieład naraz,
na wszystkich kontynentach!
Bo czy to nie liguster z przeciwnego brzegu
przemyca poprzez rzekę stutysięczny listek?
Bo kto, jeśli nie mątwa zuchwale długoramienna,
narusza świętą strefę wód terytorialnych?
Czy można w ogóle mówić o jakim takim porządku,
jeżeli nawet gwiazd nie da się porozsuwać,
żeby było wiadomo, która komu świeci?
I jeszcze to naganne rozpościeranie się mgły!
I pylenie się stepu na całej przestrzeni,
jak gdyby nie był wcale w pól przecięty!
I rozleganie się głosów na usłużnych falach powietrza! [ Pobierz całość w formacie PDF ]