[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wygląd witraży kościelnych, a ostro zakończone brzegi minerału wydzielały cynobrową
poświatę.
- Są zbyt piękne, aby je łamać - powiedział z podziwem Luke. - Ale masz rację...
mogą posłużyć nam za wiosła.
Po raz kolejny użył miecza, aby odciąć dwa kryształy i odpowiednio je wymodelować.
Następnie zeszli na brzeg i ułożyli je w kielichu gąbczastej rośliny.
- Jesteś gotowa? - zapytał po raz ostatni Luke. Leia zawahała się i sprawdziła ręczny
chronometr.
- Szliśmy przez prawie szesnaście godzin. Jeżeli już musimy przepłynąć to jezioro,
wolałabym przed tym solidnie się wyspać - powiedziała.
- Masz rację - zgodził się Luke. Oboje byli bardzo zmęczeni i zupełnie stracili
poczucie czasu, nie wiedząc, czy jest dzień, czy noc.
Znalazł nieco tylko nadgniły kawałek wyrzuconej na brzeg gąbczastej rośliny i
zaciągnął go wyżej.
- Będzie chyba nienajgorszym materacem. Zpij - powiedział, kiedy wyciągnęli się na
miękkim podłożu. - Ja jeszcze nie jestem zmęczony.
Skinęła głową i ułożyła się na wilgotnym posłaniu.
W dwie minuty pózniej oboje pogrążyli się w głębokim śnie.
Luke zbudził się przestraszony, usiadł szybko i nerwowo rozejrzał się dookoła.
Wydawało mu się, że usłyszał szmer, jakby coś się poruszyło... Szmer nie powtórzył się.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
Słychać było tylko szemranie strumienia, wpadającego do jeziora, i szelest kropli spadających
z góry.
Po sprawdzeniu godziny obudził księżniczkę.
- Spaliśmy prawie dwanaście godzin, chyba byłem bardzo przemęczony.
Przygotowali kolejną porcję koncentratu, Luke przyniósł wody w składanym kubku i
zaczęli jeść. Siedzieli nad brzegiem strumienia, obserwując przepływające po powierzchni
wodne żuki.
- Nigdy nie sądziłam, że koncentraty mogą tak wspaniale smakować - stwierdziła
księżniczka, kończąc ostatni kawałek i popijając go kilkoma łykami wody.
- Mój apetyt poprawi się dopiero wtedy, kiedy znowu ujrzymy światło dzienne -
powiedział Luke, patrząc w stronę jeziora. - Mam nadzieję, że to jezioro nie jest aż tak
szerokie, na jakie wygląda. Strasznie nie lubię podróżować wodą.
- Nie dziwi mnie to - stwierdziła księżniczka, pamiętając, że na pustynnej Tatooine,
gdzie wychowywał się Luke, duże powierzchnie wody były równie rzadkie, jak wiecznie
zielona roślinność.
Bez słowa wśliznęli się na  łódz . Każde z nich ujęło łodygę selenitu, po czym Luke
odepchnął liść od brzegu.
Luke czuł lęk, kiedy wiosłowali przez coś, co wyglądało jak bezdenny krater.
Prawdziwe dno mogło być tylko o metr pod powierzchnią, ale ciemna woda dawała wrażenie
bezdennej głębi. Przez głowę Luke a przelatywały rozliczne myśli. Co będzie, jeżeli okaże
się, że jezioro rozciąga się na kilkaset kilometrów lub jest rozgałęzione?
Najlepszym rozwiązaniem było trzymanie się ściany po lewej, tam gdzie ścieżka
znikała w wodzie.
Młody pilot wyobrażał sobie nieznane niebezpieczeństwa. Może ogromny, podziemny
wodospad otwiera się gdzieś w dnie jeziora lub jakaś katarakta sprawi, że poniosą śmierć na
skałach, które nigdy nie widziały światła dziennego. Kiedy jednak płynęli naprzód,
wyimaginowane niebezpieczeństwa stopniowo traciły swoją grozę. Na przykład wodospad -
gdyby istniał, z pewnością by już usłyszeli.
Po godzinie męczącego wiosłowania Luke stwierdził, że już go nie obchodzi, co
będzie na odległym brzegu jeziora, jeżeli tylko uda im się tam dotrzeć.
W ramionach uczuł ból. Wiedział, że podobny, jeżeli nie większy, odczuwa
księżniczka. Podziwiając jej hart ducha, zastanowił się, czy przeżycia na Mimban wpłynęły
na złagodzenie jej charakteru? Nie potrafił znalezć na to odpowiedzi.
- Dlaczego nie odpoczniesz przez chwilę, księżniczko? Ja trochę powiosłuję.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Nie bądz śmieszny - odpowiedziała stanowczo. - Byłoby ci niewygodnie wiosłować
to z jednej, to z drugiej strony liścia. Obawiam się, że będziemy wtedy kręcili się w kółko.
Zostań tam, gdzie jesteś, i oszczędzaj siły.
Luke zgodził się z tym, ale uznał, że co jakiś czas powinni robić przerwę. W ten
sposób upłynęło monotonnie pół dnia i ani razu nie ujrzeli niczego, co by mogło wskazywać
na istnienie brzegu.
Daleko, daleko ponad ich głowami, Luke ujrzał, że sklepienie jaskini pokrywają pęki
stalaktytów, które sprawiały, że wszystko to, co widzieli do tej pory wydawało się karłowate.
Kilka z nich musiało ważyć wiele ton, ale były tam również długie na kilkadziesiąt metrów i
cienkie jak kciuk mężczyzny. Wszystkie były obficie porośnięte świecącymi porostami, które
sprawiały, że olbrzymią komorę wypełniała uspokajająca, żółto-niebieska poświata. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl