[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stóp, płakała i myślała, że musi sobie jakoś poradzić,
ponieważ trzeba się wreszcie zająć Dannym.
- Wszystko w porządku, kochanie - powiedziała
do płaczącego chłopca. - Zobaczysz, będzie dobrze
- powtórzyła, żeby przekonać samą siebie.
Teraz trzeba było przede wszystkim wynieść Dan-
ny'ego w jakieś chłodne miejsce, dać mu lek przeciw-
gorączkowy i dużo picia, a dopiero potem się za-
stanawiać, jak wybrnąć z sytuacji.
Przykucnęła i zaczęła zbierać najważniejsze rze-
czy: portfel, butelka z piciem dla Danny'ego, klucze
od willi Elaine...
- Co ty wyprawiasz? - usłyszała za plecami znajo-
my męski głos. - Czemu nie wsiadłaś do samolotu ze
wszystkimi?
- Boże! Jak dobrze, że jesteś - zawołała, po raz
pierwszy uszczęśliwiona obecnością Nikosa Kristalli-
sa. Nawet łzy przestały płynąć po policzkach. - Danny
się rozchorował i nie pozwolili mu wsiąść do samolotu.
Ma wysoką gorączkę. Muszę go zabrać z tego przeklę-
tego parkingu, ale zgubiłam kluczyki od samochodu.
- Co się stało małemu? - spytał Nikos i wyciągnął
ręce po płaczącego chłopca.
- Ospa wietrzna - odparła Carrie. Tym razem bez
S
R
namysłu oddała Nikowi Danny'ego. Była zgrzana
i spocona, co rozpalonemu dziecku tylko przydawało
cierpienia. - Trzeba go zanieść gdzieś, gdzie będzie
chłodniej, i podać mu lekarstwo.
- Chodz - warknął Nik, zdążając do wyjścia z ga-
rażu. Po drodze jeszcze powiedział coś po grecku do
swego asystenta. - Zostaw tu swoje rzeczy. Spiro się
wszystkim zajmie.
Carrie prawie biegła za Nikiem. Chciała być jak
najbliżej, żeby Danny nie stracił jej z oczu, żeby się nie
przestraszył. Ale Danny w ogóle się nie rozglądał.
Przestał płakać, główka opadła mu na ramię Nika...
Carrie bardzo się o niego bała.
- Pójdziemy do najbliższego hotelu i tam wezwie-
my lekarza - poinformował ją Nik. - To zaledwie parę
kroków stąd.
Wpatrzona w Danny'ego Carrie nawet nie zauwa-
żyła, kiedy dotarli do hotelu. Ocknęła się dopiero
w chłodnym holu. Nik błyskawicznie rozmówił się
z recepcjonistą i wkrótce znalezli się w przestronnym
pokoju z klimatyzacją.
- Lekarz zaraz przyjedzie - powiedział Nik, spo-
glądając na wpatrzoną w Danny'ego Carrie. - Co
trzeba teraz zrobić?
Popatrzyła na niego tymi swoimi zielonymi ocza-
mi, a minę miała taką, jakby się dziwiła, że on ją pyta,
co robić. Ale zaraz się otrząsnęła.
- Trzeba mu zbić gorączkę - powiedziała. - Trze-
ba go schłodzić, zmusić, żeby coś wypił, i podać
kolejną dawkę leku.
S
R
Nik położył Danny'ego na łóżku, ostrożnie zdjął
mu koszulkę i szorty. Jak skamieniały wpatrywał się
w dziecięce ciałko pokryte mnóstwem czerwonych
kropeczek.
To nie do przyjęcia! Potomek Kristallisów nie ma
prawa tak cierpieć! Mój bratanek nie powinien być
ciągany po ogólnie dostępnych miejscach, kiedy jest
taki chory. Bóg jeden raczy wiedzieć, co by ta Carrie
zrobiła, gdybym ja się w porę nie pojawił.
- No nie! - rozległ się rozpaczliwy szept Carrie;
- Tych krostek jest dwa razy tyle, co rano.
- Ale nie jest już taki rozgrzany. - Nik uniósł
Danny'ego i nieporadnie położył go sobie na kolanach.
- Może dlatego, że tu jest znacznie chłodniej niż na
parkingu.
- Pewnie tak - zgodziła się Carrie. Uklękła przy
łóżku, rozerwała saszetkę z lekiem, wycisnęła gęsty
syrop na łyżeczkę, wsunęła łyżeczkę z lekiem do buzi
malca. - Wypij, skarbie - przemawiała czule do Dan-
ny'ego. - Zaraz się lepiej poczujesz. I jeszcze trochę
picia. O, tak. Grzeczny chłopiec.
Uważnie obserwowała małego.
- Chyba już mu lepiej - powiedziała po chwili.
Ostrożnie wzięła dziecko na ręce. - To znaczy nadal
jest chory, ale temperatura wyraznie spadła. Zobacz,
już na mnie patrzy i nawet próbuje się uśmiechnąć.
Strasznie się przeraziłam, kiedy przestał reagować.
Przytuliła Danny'ego, wtuliła policzek w jego mię-
ciutkie włoski.
- Dziękuję - powiedziała do Nika, który siedział
S
R
na łóżku jak sparaliżowany. - Dziękuję ci za pomoc
i w ogóle.
- Nie ma za co dziękować - obruszył się, jakby
obudzono go ze snu. - Danny jest moim bratankiem.
Zrobię dla niego wszystko, co w mojej mocy.
- W każdym razie zjawiłeś się w samą porę
- stwierdziła. Była mu wdzięczna za pomoc, a jedno-
cześnie trochę się obawiała, żeby nie wykorzystał tej
sytuacji przeciwko niej. Przecież mógłby uznać ją za
osobę nieodpowiedzialną, nie nadającą się na opiekun-
kę maleńkiego dziecka. - Oczywiście sama też bym
sobie poradziła - dodała na wszelki wypadek.
- Gdzie ten przeklęty lekarz? - spytał Nik, jakby
jej nie usłyszał. Zerwał się z łóżka, popatrzył na
zegarek. - Powinien tu już być.
Niemal w tej samej chwili rozległo się pukanie do
drzwi. Przyszedł lekarz.
Carrie odetchnęła z ulgą. Nie tylko dlatego, że teraz
Danny był naprawdę bezpieczny, ale także dlatego, że
w obecności Nikosa czuła się bardzo nieswojo.
Carrie zatrzymała się w przejściu pomiędzy dwoma
hotelowymi pokojami. Chciała sobie popatrzeć na
Nika.
Siedział przy niskim stoliku, na którym rozłożył
swojego laptopa. Był tak pochłonięty pracą, że w ogóle
jej nie zauważył. Marynarkę i krawat rzucił na łóżko,
podwinął rękawy koszuli, rozpiął dwa guziki przy
kołnierzyku, a ogorzałe palce biegały po klawiaturze
komputera w niesamowitym tempie.
S
R
Była mu wdzięczna za to, że zjawił się, kiedy
najbardziej potrzebowała pomocy, że od razu wie-
dział, co robić i dokąd pójść. Trochę nawet mu za-
zdrościła tej wielkiej pewności siebie, absolutnego
przekonania, że wie, co i jak trzeba zrobić, a przy tym
trochę się go bała. Nie miała pojęcia, czego sobie
zażyczy w zamian za pomoc, a że będzie czegoś od
niej chciał, w to ani przez chwilę nie wątpiła.
Ona miała teraz tylko jedno marzenie: wrócić do
willi Elaine i tam spokojnie poczekać, aż Danny wy-
zdrowieje i będzie można z nim wrócić do domu.
Nikos się odwrócił. Zauważył ją, przez jego twarz
przemknął uśmiech, albo tak się tylko Carrie wy-
dawało.
- Danny zasnął - powiedziała. - Zostawię drzwi
uchylone, żebym mogła usłyszeć, jeśli się obudzi.
- Wobec tego możemy wreszcie spokojnie poroz-
mawiać - Nik mówił cicho, żeby przypadkiem nie
obudzić dziecka. - Wejdz, usiądz. Pogadamy.
Weszła do pokoju, usiadła. Musiała usiąść na łóżku
Nikosa, bo innego miejsca nie było. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl