[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jego skołowanej głowie. Czy z nim samym nie dzieje się podobnie? Przecież od pewnego
czasu nie pociąga go żadna z kochanek, łącznie z przepiękną modelką, z którą był w Houston.
Od pamiętnej nocy, kiedy przywiózł Abby z baru i zobaczył ją śpiącą w niekompletnym
stroju, przestały go podniecać nawet najpiękniejsze kobiece ciała.
Czy to znaczy, że wkrótce podzieli nieszczęsny los Justina i jak on przeżyje resztę
życia w dobrowolnym celibacie, niezdolny do kochania się z nikim poza Abby?
- Przepraszam cię... - mruknął. Po wyznaniu brata czuł się bardzo niezręcznie. - Nie
miałem pojęcia, że to tak...
Justin wzruszył ramionami.
- Nie masz mnie za co przepraszać - rzekł spokojnie. - Ale wiesz, co ci powiem?
Możesz sobie nie wierzyć w małżeństwo, twój wybór. Może jednak sam się kiedyś
przekonasz, że istnieje coś, co wiąże ludzi silniej niż obrączki i papier ze stemplem urzędu -
powiedział z przekonaniem, a po chwili namysłu dodał: - Pozwolisz, że zadam ci twoje
własne pytanie. Z iloma kobietami spałeś, odkąd zaczęła się ta cała historia z Abby?
Twarz Calhouna znieruchomiała, oczy stary się jeszcze ciemniejsze i bardziej
nieobecne. Dłuższą chwilę milczał, patrząc bratu w oczy, a potem bez słowa wyszedł z
pokoju.
Justin zaś uniósł swym zwyczajem brew, a potem spokojnie wrócił do rachunków.
Abby miło spędzała czas w towarzystwie Tylera. Dania, które dla niej zamówił,
bardzo jej smakowały - musaka była naprawdę przepyszna, tak samo zresztą jak baklava,
którą zjedli na deser.
Tyler z zapałem opowiadał o swojej nowej pracy, a ona z uprzejmym uśmiechem na
ustach udawała, że pilnie słucha. Przez cały czas myślała zaś o swojej smutnej przyszłości bez
Calhouna. Już wiedziała, że życie bez niego będzie okropnie puste. W ciągu lat spędzonych w
jego domu przywykła do jego stałej obecności, więc teraz bardzo brakowało jej jego kroków
w mrocznym holu, gdy póznym wieczorem wracał do swojej sypialni. Wiele by dała, by móc
jak dawniej usiąść z nim do wspólnego posiłku albo pooglądać telewizję w salonie.
Tęskniła nawet za tuczarnią, bo przecież tam widywała go codziennie. Odkąd tego
zabrakło, z dnia na dzień narastał w niej wewnętrzny chłód. Coraz częściej martwiła się, że jej
szare życie nigdy już nie odzyska dawnych barw.
- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że stary Regan postanowił wypożyczyć mnie
swojej córce, która mieszka gdzieś w Arizonie - opowiadał tymczasem Tyler. - Baba
prowadzi jakieś gospodarstwo agroturystyczne, a przy tym samotnie wychowuje dwóch
siostrzeńców, więc najwyrazniej nie bardzo sobie z tym wszystkim radzi. Stary
wykombinował, że mnie tam pośle. - Skrzywił się z niesmakiem. - Nienawidzę gospodarstw
agroturystycznych i bab, które biorą się do męskiej roboty zrzędził.
- Jaka jest ta córka Regana? - zainteresowała się Abby.
- Nie mam pojęcia i nic mnie to nie obchodzi. Mogę się tylko domyślać, że to jedna z
tych stukniętych feministek, którym wydaje się, że faceci powinni siedzieć w domu z
dzieciakami, podczas gdy one będą zarabiały na życie. Prędzej mnie piekło pochłonie, niż
pozwolę, żeby kobieta dyktowała mi, co mam robić.
Abby uśmiechnęła się lekko, rozbawiona świętym oburzeniem Tylera. Oczyma
wyobrazni widziała go wojującego z przyszłą szefową. Zmieszne, jest taki sam jak Calhoun i
Justin, pomyślała z sympatią. Zatwardziały, reakcyjny tradycjonalista z samego serca Dzikie-
go Zachodu. Ciekawe, jak poradzi sobie w konfrontacji z wyemancypowaną, nowoczesną
kobietą?
Póznym wieczorem Tyler odwiózł ją do domu i odprowadził pod same drzwi.
- Dziękuję za miłe towarzystwo - powiedział, całując ją lekko w policzek. - To był
naprawdę przemiły wieczór.
- Też tak myślę - odparła z uśmiechem. - Bardzo cię lubię, Tyler. Pewnego dnia jakaś
szczęśliwa dziewczyna będzie miała z ciebie fajnego męża.
- Małżeństwo jest dobre dla...
- Ptaków! - dokończyła ze śmiechem. - Ty i Calhoun Ballenger powinniście
występować w duecie. Powtarzacie te same beznadziejne teksty.
- %7ładen normalny facet nie chce się dobrowolnie żenić - oświadczył nadętym tonem. -
Robią to tylko ci, którzy zostaną usidleni.
- Przez chciwe, zachłanne, interesowne kobiety - zadrwiła.
- Och, Abby, z tobą ożeniłbym się choćby dziś - odparł wesoło, ale od razu wyczuła,
że to nie żart. - Jeśli Calhoun nie wyczuje pisma nosem, daj mi znać. Ja nie sprawię ci
zawodu.
- Kochany jesteś! - Wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. - Trzymam cię
za słowo. Jeszcze raz dziękuję za miły wieczór.
- Zpij dobrze. Zadzwonię do ciebie w tygodniu, dobrze?
- Oczywiście.
Pomachała mu na do widzenia, a potem otworzyła drzwi własnym kluczem i starając
się nie robić hałasu, weszła na górę. Po emocjonującej końcówce tygodnia i kieliszku
mocnego wina czuła się trochę znużona, marzyła więc, by jak najszybciej znalezć się w łóżku.
Gdy jednak weszła do pokoju, niespodziewanie zadzwonił telefon.
Zaskoczona sięgnęła po słuchawkę, zastanawiając się, kto może dzwonić do niej o tej
porze.
- Halo? - odezwała się, odkładając torebkę.
- Cześć, Abby! - Usłyszała dobrze znany, głęboki głos.
- Calhoun! - zawołała, nawet nie próbując ukryć radości.
- Nie mogę osobiście przypilnować, żebyś wracała do domu o przyzwoitej porze,
więc pomyślałem, że chociaż sprawdzę cię przez telefon - powiedział.
- Mogę cię uspokoić, że wróciłam bezpiecznie. Dzięki za troskę.
- Gdzie byliście?
Ułożyła się wygodnie na łóżku.
- W nowej greckiej restauracji.
- Aha... - mruknął. Miała wrażenie, że on też odpoczywa w tej chwili w swojej
sypialni. - Smakowało ci greckie jedzenie? - zagadnął.
- Bardzo.
- Wróciłaś prosto do domu?
- Jeśli chcesz zapytać, czy Tyler przypadkiem mnie nie uwiódł, to mogę cię zapewnić,
że nawet nie próbował - powiedziała, rozbawiona jego podejrzliwością.
- Nigdy nie podejrzewałem go o takie zamiary - odparł.
- Co słychać w domu? - zapytała miękko, tuląc policzek do słuchawki.
- Wszystko dobrze, ale... - zrobił pauzę - jakoś tak... pusto.
- To tak samo jak tutaj - westchnęła.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.
- Abby - odezwał się wreszcie - chcę ci powiedzieć, że wtedy, w biurze, zle mnie
zrozumiałaś. Ja naprawdę nie miałem zamiaru ciągnąć cię siłą do łóżka. Dobrze wiesz, że nie
jesteś kobietą na jedną noc. Jeśli po tylu latach znajomości przyszło ci do głowy, że mógłbym
zabawić się z tobą, a potem o wszystkim zapomnieć, powinnaś się wstydzić!
Serce biło w jej piersi jak oszalałe. Słuchawka ślizgała się w spoconej dłoni, więc
przycisnęła ją mocniej do ucha.
- Przecież sam powiedziałeś...
- Powiedziałem tylko tyle, że wreszcie będziemy mogli być sami - przypomniał jej. - I
że będziemy mogli się kochać, ale sama wiesz, że to słowo ma wiele znaczeń. Miałem na
myśli łagodne pieszczoty, nic więcej. Pewnie przypłaciłbym to ciężką chorobą - westchnął -
ale przysięgam, że nie wykorzystałbym sytuacji.
- Mam ci wierzyć?
- Owszem - powiedział z naciskiem. - Czy teraz, kiedy znasz całą prawdę, umówisz
się ze mną na randkę? Najlepiej jutro?
Zawahała się.
- Calhoun, nie myślisz, że będzie lepiej, jeśli nie będziemy się widywali? - zapytała
ze ściśniętym sercem.
- Przez ponad pięć lat opiekowałem się tobą, dbałem o twoje potrzeby i
organizowałem ci życie - mówił wolno. - Dorosłaś i wszystko się zmieniło. Wydarzyło się
między nami to, co wydarzyć się nie powinno. Nie możemy cofnąć czasu i wrócić do tego, co [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl