[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że nie dość się przyłożyłam, i przez resztę dnia kazałby
mi przepisywać to, co nie wymagało przepisywania.
Zapisałam plik, wróciłam do Internetu i wpisałam w
wyszukiwarkę koncern Dexter-White.
Poczułam, jak nagle mój umysł budzi się do życia.
Jakim cudem koncern farmaceutyczny może produkować
leki, które przyjmowane naraz sprawiają, że kobiety stają
się niewidzialne, a w dodatku nikt z tym nic nie robi? Jak
to możliwe, że przez cały czas uważałam się za ofiarę
przemysłu farmaceutycznego, zamiast wcielić się we
wściekłą reporterkę, która rozprawi się z tym wszystkim?
Czyżby zwykły komentarz Nicka przy obiedzie
naprowadził mnie na właściwą drogę? Jak się okazało, nie
zauważałam tego, co oczywiste, tak samo jak oni.
Następne dwie godzimy spędziłam, czytając o
lekach, niezliczonych skutkach ubocznych opisywanych
małym druczkiem (co za niespodzianka! o jednym nie
napisano), przeglądałam profile szefostwa
Dextera-White a. Gdy wpisałam Dexter + White +
niewidzialna , niczego nie znalazłam. Niewidzialne
kobiety z całego kraju pozostawały w ukryciu. Jak to się
stało, że nie stworzyłyśmy jakiegoś ruchu? Jak to
możliwe, że nikt nie wziął nas na poważnie? Może
dlatego, że byłyśmy nieśmiałe i zranione? Spędziłyśmy
tak wiele lat w poczuciu niewidzialności, zanim prawda
wyszła na jaw. Jeśli nie miałyśmy dość jaj, żeby
powiedzieć naszym rodzinom, że zniknęłyśmy, a oni
nawet tego nie zauważyli czy byłyśmy gotowe, żeby
powiedzieć o tym światu?
Układając listę pytań, które chciałam zadać
głównemu farmaceucie Dextera-White a, gdy wreszcie
przestanie odwoływać spotkania, zaczęłam ziewać. Nie
spałam dobrze tej nocy. Przez większość czasu gapiłam
się w sufit, myśląc, co napiszę, jeśli Ed mi pozwoli. Teraz
jednak wpadłam na trop afery, która mogła być większa
niż te opisywane w naszej lokalnej gazecie. Sprawy, która
miała wypisane w poprzek słowo comeback. Znowu
myślałam jak reporterka, ale potrzebowałam odrobiny
kofeiny. Wyszłam z biblioteki, zatrzymując się tylko,
żeby schować komputer do bagażnika, i ruszyłam wzdłuż
ulicy do maleńkiej kawiarenki o nazwie French Press,
gdzie młodzi ludzie popijali latte, pisali poezję i
próbowali się nawzajem podrywać. Właśnie zamawiałam
kawę, gdy usłyszałam za sobą krótki, znajomy śmiech.
Odwróciłam się i zauważyłam mojego syna siedzącego
nad komputerem na wysokim stołku barowym. Miller
Kempton również tam był. Słusznie czy nie, decyzję
podjęłam natychmiast. Zostawiłam kawę, poszłam do
samochodu, zdjęłam ubranie, kluczyki położyłam na
tylnej lewej oponie i wróciłam do French Press.
Po studiach Nick uczył historii Ameryki w
publicznym liceum w Chicago, niestety, przyszły cięcia i
tych z najkrótszym stażem zwolniono. Wysłał aplikacje
do prawie wszystkich otwierających się szkół prywatnych
i publicznych, od Arizony po Maine, ale zasilił ocean
dobrze wykształconych, bezrobotnych nauczycieli. W
końcu musiał zrezygnować z wynajmu mieszkania i
wyjechać z Chicago. Wiedziałam, że Nick chce odzyskać
swoje własne życie, wyprowadzić się z domu i znalezć
pracę. Uznałam, że zadawanie mu zbyt wielu pytań w
niczym nie pomoże. Byłam jednak ciekawa i do tego
niewidzialna. Czasem wykorzystywałam swoje moce dla
wyższego dobra, ratując obywateli, ale tym razem
chciałam po prostu powęszyć, żeby dowiedzieć się więcej
na temat własnego dziecka. W końcu jestem tylko
człowiekiem. Wzięłam kawę, która jakimś cudem nadal
znajdowała się tam, gdzie ją zostawiłam. Włożyłam do
niej słomkę, żebym mogła się nachylać i popijać tuż za
plecami chłopców.
Nadal uważam, że powinniśmy iść wieczorem
powiedział Miller.
Pewnie chcesz się najpierw upić odezwał się
Nick. Nie mam zamiaru robić tego po pijaku ani po
ciemku.
Cokolwiek to było, tym lepiej dla Nicka.
Masz robotę, strzyżenie psów. Możemy strzyc psy.
A do tego nie potrzeba chociaż odrobiny
umiejętności?
Miller pokręcił głową.
Możemy poćwiczyć na Redzie. Wszystkim pudlom
możemy robić kwadratowe łby.
Nick kliknął myszką i zjechał niżej, szukając innych
ofert.
Może po prostu powinniśmy wstąpić do wojska.
Serce zamarło mi w piersi.
Dobry pomysł, tylko że akurat trwa wojna
zauważył Miller.
No tak. Nick oderwał dłonie od klawiatury i
zaczął przelotnie węszyć. Odwrócił się i spojrzał wprost
na mnie, po czym zlustrował pomieszczenie.
Co? zainteresował się Miller.
Zdawało mi się, że jest tu moja matka. Pokręcił
głową, odpychając od siebie tę myśl, ale już w następnej
minucie wstał i podszedł do ładnej dziewczyny siedzącej
dwa stołki dalej, żeby powąchać jej włosy. Czytała
powieść Italo Calvino i piła cappuccino. Wyglądała na
zaskoczoną, ale chyba nie było to dla niej zupełnie
nieprzyjemne.
Czy mogę ci w czymś pomóc? zapytała.
Nick pokręcił głową.
Przepraszam powiedział. Twoje perfumy
zwróciły moją uwagę.
Nie użyłam dziś perfum.
To może chodzi o twój szampon zgadywał.
Albo mi odbija.
Współczuję. Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego miło, zanim wróciła do lektury.
Naprawdę uważam, że coś ze mną nie tak
stwierdził Nick, gdy wrócił, i z powrotem usiadł obok
Millera.
Jakaś dziewczyna tutaj bez wątpienia używa
perfum twojej mamy, ale chyba nie oznacza to, że
możemy obwąchiwać je wszystkie. Poza tym tekst:
pachniesz jak moja matka to chyba nie najlepszy tekst
na podryw. A może to? Miller wskazał na ekran.
Sekretarka prawnika. Dobra rozgrzewka przed studiami
prawniczymi.
Tak, tylko że nigdy się na nie nie dostanę, bo
pewnie wszyscy bezrobotni amerykańscy nauczyciele już
złożyli papiery, a ci, którzy się dostaną, i tak któregoś
dnia skończą jako bezrobotni prawnicy i to oni właśnie
będą wysyłać po pięćset aplikacji na stanowisko
sekretarki prawnika.
Czyżby Nick złożył papiery na prawo?
Człowieku, jesteś bardzo negatywnie nastawiony.
Nick lekko uderzył Millera w ramię.
No już, miejmy to z głowy.
Naprawdę?
Absolutnie trzezwi i w świetle dnia.
Miller spojrzał na zegarek.
Sprawdzmy, czy u tatuażysty są tłumy w porze
lunchu.
Zwario... zakryłam usta ręką. Nick przystanął i
ponownie zerknął na dziewczynę od szamponu, która też
na niego spojrzała i pokręciła głową.
W tym lokalu mam ciarki przyznał Nick, po czym
wyszli.
Idioci! Szłam ulicą tuż za nimi, a oni wyglądali jak
dzieciaki wystawione na ciężką próbę. Gdy otworzyli
tylne drzwi samochodu, żeby wrzucić na tył komputery i
plecaki, wskoczyłam do środka.
A tak w ogóle to kto ci powiedział o tym salonie?
zapytał Nick.
W samochodzie miał bałagan. Z tyłu na podłodze
walały się butelki po napojach, płyty kompaktowe bez
opakowań, zrolowana w kulkę zielona bluza z kapturem
należąca do jego ojca, pusta torba z White Castle. Zaczęło
mnie to wszystko irytować.
Kolega z liceum tam pracował. Sam miał fajne [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
że nie dość się przyłożyłam, i przez resztę dnia kazałby
mi przepisywać to, co nie wymagało przepisywania.
Zapisałam plik, wróciłam do Internetu i wpisałam w
wyszukiwarkę koncern Dexter-White.
Poczułam, jak nagle mój umysł budzi się do życia.
Jakim cudem koncern farmaceutyczny może produkować
leki, które przyjmowane naraz sprawiają, że kobiety stają
się niewidzialne, a w dodatku nikt z tym nic nie robi? Jak
to możliwe, że przez cały czas uważałam się za ofiarę
przemysłu farmaceutycznego, zamiast wcielić się we
wściekłą reporterkę, która rozprawi się z tym wszystkim?
Czyżby zwykły komentarz Nicka przy obiedzie
naprowadził mnie na właściwą drogę? Jak się okazało, nie
zauważałam tego, co oczywiste, tak samo jak oni.
Następne dwie godzimy spędziłam, czytając o
lekach, niezliczonych skutkach ubocznych opisywanych
małym druczkiem (co za niespodzianka! o jednym nie
napisano), przeglądałam profile szefostwa
Dextera-White a. Gdy wpisałam Dexter + White +
niewidzialna , niczego nie znalazłam. Niewidzialne
kobiety z całego kraju pozostawały w ukryciu. Jak to się
stało, że nie stworzyłyśmy jakiegoś ruchu? Jak to
możliwe, że nikt nie wziął nas na poważnie? Może
dlatego, że byłyśmy nieśmiałe i zranione? Spędziłyśmy
tak wiele lat w poczuciu niewidzialności, zanim prawda
wyszła na jaw. Jeśli nie miałyśmy dość jaj, żeby
powiedzieć naszym rodzinom, że zniknęłyśmy, a oni
nawet tego nie zauważyli czy byłyśmy gotowe, żeby
powiedzieć o tym światu?
Układając listę pytań, które chciałam zadać
głównemu farmaceucie Dextera-White a, gdy wreszcie
przestanie odwoływać spotkania, zaczęłam ziewać. Nie
spałam dobrze tej nocy. Przez większość czasu gapiłam
się w sufit, myśląc, co napiszę, jeśli Ed mi pozwoli. Teraz
jednak wpadłam na trop afery, która mogła być większa
niż te opisywane w naszej lokalnej gazecie. Sprawy, która
miała wypisane w poprzek słowo comeback. Znowu
myślałam jak reporterka, ale potrzebowałam odrobiny
kofeiny. Wyszłam z biblioteki, zatrzymując się tylko,
żeby schować komputer do bagażnika, i ruszyłam wzdłuż
ulicy do maleńkiej kawiarenki o nazwie French Press,
gdzie młodzi ludzie popijali latte, pisali poezję i
próbowali się nawzajem podrywać. Właśnie zamawiałam
kawę, gdy usłyszałam za sobą krótki, znajomy śmiech.
Odwróciłam się i zauważyłam mojego syna siedzącego
nad komputerem na wysokim stołku barowym. Miller
Kempton również tam był. Słusznie czy nie, decyzję
podjęłam natychmiast. Zostawiłam kawę, poszłam do
samochodu, zdjęłam ubranie, kluczyki położyłam na
tylnej lewej oponie i wróciłam do French Press.
Po studiach Nick uczył historii Ameryki w
publicznym liceum w Chicago, niestety, przyszły cięcia i
tych z najkrótszym stażem zwolniono. Wysłał aplikacje
do prawie wszystkich otwierających się szkół prywatnych
i publicznych, od Arizony po Maine, ale zasilił ocean
dobrze wykształconych, bezrobotnych nauczycieli. W
końcu musiał zrezygnować z wynajmu mieszkania i
wyjechać z Chicago. Wiedziałam, że Nick chce odzyskać
swoje własne życie, wyprowadzić się z domu i znalezć
pracę. Uznałam, że zadawanie mu zbyt wielu pytań w
niczym nie pomoże. Byłam jednak ciekawa i do tego
niewidzialna. Czasem wykorzystywałam swoje moce dla
wyższego dobra, ratując obywateli, ale tym razem
chciałam po prostu powęszyć, żeby dowiedzieć się więcej
na temat własnego dziecka. W końcu jestem tylko
człowiekiem. Wzięłam kawę, która jakimś cudem nadal
znajdowała się tam, gdzie ją zostawiłam. Włożyłam do
niej słomkę, żebym mogła się nachylać i popijać tuż za
plecami chłopców.
Nadal uważam, że powinniśmy iść wieczorem
powiedział Miller.
Pewnie chcesz się najpierw upić odezwał się
Nick. Nie mam zamiaru robić tego po pijaku ani po
ciemku.
Cokolwiek to było, tym lepiej dla Nicka.
Masz robotę, strzyżenie psów. Możemy strzyc psy.
A do tego nie potrzeba chociaż odrobiny
umiejętności?
Miller pokręcił głową.
Możemy poćwiczyć na Redzie. Wszystkim pudlom
możemy robić kwadratowe łby.
Nick kliknął myszką i zjechał niżej, szukając innych
ofert.
Może po prostu powinniśmy wstąpić do wojska.
Serce zamarło mi w piersi.
Dobry pomysł, tylko że akurat trwa wojna
zauważył Miller.
No tak. Nick oderwał dłonie od klawiatury i
zaczął przelotnie węszyć. Odwrócił się i spojrzał wprost
na mnie, po czym zlustrował pomieszczenie.
Co? zainteresował się Miller.
Zdawało mi się, że jest tu moja matka. Pokręcił
głową, odpychając od siebie tę myśl, ale już w następnej
minucie wstał i podszedł do ładnej dziewczyny siedzącej
dwa stołki dalej, żeby powąchać jej włosy. Czytała
powieść Italo Calvino i piła cappuccino. Wyglądała na
zaskoczoną, ale chyba nie było to dla niej zupełnie
nieprzyjemne.
Czy mogę ci w czymś pomóc? zapytała.
Nick pokręcił głową.
Przepraszam powiedział. Twoje perfumy
zwróciły moją uwagę.
Nie użyłam dziś perfum.
To może chodzi o twój szampon zgadywał.
Albo mi odbija.
Współczuję. Dziewczyna uśmiechnęła się do
niego miło, zanim wróciła do lektury.
Naprawdę uważam, że coś ze mną nie tak
stwierdził Nick, gdy wrócił, i z powrotem usiadł obok
Millera.
Jakaś dziewczyna tutaj bez wątpienia używa
perfum twojej mamy, ale chyba nie oznacza to, że
możemy obwąchiwać je wszystkie. Poza tym tekst:
pachniesz jak moja matka to chyba nie najlepszy tekst
na podryw. A może to? Miller wskazał na ekran.
Sekretarka prawnika. Dobra rozgrzewka przed studiami
prawniczymi.
Tak, tylko że nigdy się na nie nie dostanę, bo
pewnie wszyscy bezrobotni amerykańscy nauczyciele już
złożyli papiery, a ci, którzy się dostaną, i tak któregoś
dnia skończą jako bezrobotni prawnicy i to oni właśnie
będą wysyłać po pięćset aplikacji na stanowisko
sekretarki prawnika.
Czyżby Nick złożył papiery na prawo?
Człowieku, jesteś bardzo negatywnie nastawiony.
Nick lekko uderzył Millera w ramię.
No już, miejmy to z głowy.
Naprawdę?
Absolutnie trzezwi i w świetle dnia.
Miller spojrzał na zegarek.
Sprawdzmy, czy u tatuażysty są tłumy w porze
lunchu.
Zwario... zakryłam usta ręką. Nick przystanął i
ponownie zerknął na dziewczynę od szamponu, która też
na niego spojrzała i pokręciła głową.
W tym lokalu mam ciarki przyznał Nick, po czym
wyszli.
Idioci! Szłam ulicą tuż za nimi, a oni wyglądali jak
dzieciaki wystawione na ciężką próbę. Gdy otworzyli
tylne drzwi samochodu, żeby wrzucić na tył komputery i
plecaki, wskoczyłam do środka.
A tak w ogóle to kto ci powiedział o tym salonie?
zapytał Nick.
W samochodzie miał bałagan. Z tyłu na podłodze
walały się butelki po napojach, płyty kompaktowe bez
opakowań, zrolowana w kulkę zielona bluza z kapturem
należąca do jego ojca, pusta torba z White Castle. Zaczęło
mnie to wszystko irytować.
Kolega z liceum tam pracował. Sam miał fajne [ Pobierz całość w formacie PDF ]