[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zamontowano grzejnik elektryczny. Pod sufitem huśtała się nieosłonięta żarówka. Wszędzie leżały
puste pudła, zepsute walizki, same niepotrzebne i bezużyteczne rzeczy, które wynosi się do piwnicy.
Pośrodku tego przygnębiającego pobojowiska na gołej podłodze był rzucony materac, a na nim byle
jak zwinięta kołdra. Plecak, w którym miałam cały swój dobytek, postawiłam na podłodze, a potem
rozebrałam się do snu. Musiałam jeszcze zgasić światło, ale bałam się podejść do drzwi, bo pózniej
musiałabym po omacku wrócić na materac. Nie było jednak innej rady...
Z palcem na wyłączniku światła oceniałam, jak mam daleko do swojego posłania. Cztery kroki? A
może pięć? Wzięłam głęboki oddech. Klik! Zrobiło się ciemno! Nieporadnie doczłapałam się do
materaca. Usiadłam, ale nie miałam odwagi się położyć.
Nie docierały do mnie żadne dzwięki, a przynajmniej te wydawane przez ludzi. Tylko bulgotanie i
dudnienie
w metalowych rurach. W jednej chwili opuścił mnie spokój i zabrakło ciepła bliskich osób.
Zawładnęła mną przygniatająca i beznadziejna samotność.
Tamtego wieczoru nie uklękłam przed łóżkiem. Nie zamknęłam oczu i nie wsparłam czoła na dłoniach
złożonych do modlitwy. Pierwszy raz w życiu nie odmówiłam Ojcze nasz". Drżąc ze strachu,
położyłam się. Pomyślałam o tacie, tym prawdziwym tacie, i o mamie. A potem o całej rodzinie, która
została w dalekiej Afryce. Zastanawiałam się, dlaczego mnie zostawili, dlaczego oddali obcym
ludziom. Czy wiedzieli, co może mnie spotkać? A może od początku ojciec z wujkiem mnie
okłamywali?! Może chcieli się mnie pozbyć?
Naciągnęłam kołdrę na twarz, żeby nie czuć odoru piwnicznej pleśni. Zalewałam się łzami. W końcu
zasnęłam.
***
Od samego rana Linda wydawała rozkazy. - Wez miotłę i chodz za mną!
Poszłyśmy na piętro. Wtedy powiedziała, czego ode mnie oczekuje. Miałam posprzątać pokoje,
zaczynając od tego, który znajdował się najdalej. Pokazała, gdzie znajdę odkurzacz. Pózniej czekało
mnie zamiecenie i umycie schodów, a potem wypucowanie jej pokoju na dole, następnie wysprzątanie
salonu i na końcu kuchni. Wzięłam się do pracy, nie doczekawszy się śniadania. Bałam się o nie
upomnieć, choć byłam bardzo głodna.
Przez cały dzień Linda zawiadywała moją pracą. Kiedy skończyłam zamiatać, kazała mi pozmywać
naczynia, potem wskazała stertę ubrań do uprasowania, następnie wysłała na zakupy, a pózniej do
kuchni. A jeśli chodzi o pranie... oficjalnie zabroniła mi korzystać z pralki.
- Jesteś na to zbyt głupia - orzekła. - Zniszczysz mi wszystkie ubrania.
W ten sposób minęły dwa miesiące wakacji. Każdego dnia pracowałam bez wytchnienia, od bladego
świtu do póznego wieczoru. Jadłam, kiedy miałam chwilkę... w kuchni. Sama. Myślałam, że oszaleję.
Obsesyjnie uczepiłam się jednak jednej myśli. Każdy kolejny dzień przybliżał mnie do rozpoczęcia
nauki.
Któregoś dnia Linda kupiła rzeczy potrzebne do szkoły. Rozdała swoim dzieciom plecaki, teczki,
kredki, zeszyty, długopisy... Mnie nic nie dała.
- A ja nie idę do szkoły? - zapytałam.
- Ty? Ty chcesz iść do szkoły? - Wbiła we mnie lodowaty wzrok.
- Muszę - odpowiedziałam zdziwiona tym, że odważyłam się mieć swoje zdanie.
Linda wybuchnęła sarkastycznym śmiechem.
- A niby co chcesz tam robić? Przecież jesteś zerem! Takich zer jak ty nie biorą do szkoły!
Stałam jak porażona, słysząc te słowa. Zaczęły mi drżeć usta.
- Nadajesz się tylko do sprzątania! A i tak cały czas trzeba ci patrzeć na ręce!
Podeszła bliżej z oburzoną miną. Wykrzywione usta i ten lekceważący wzrok świadczyły o tym, że
mną gardzi.
- A poza tym śmierdzisz! Jak można tak obrzydliwie cuchnąć! Wydaje ci się, że ktoś przyjmie do
szkoły takiego śmierdziucha?
Zrobiła jeszcze, jeden krok w moją stronę. Instynktownie skuliłam się i w odruchu obronnym
zasłoniłam twarz rękoma.
Od dzisiaj będziesz wstawała wcześniej, żeby wziąć prysznic! Nie chcę więcej czuć od ciebie tego
odrażającego odoru!
Nie byłam taka głupia, za jaką mnie brała Linda. Dobrze wiedziałam, że ta cała pogadanka o zapachu
była tylko pretekstem...
***
Od tamtej pory moje dni zaczęły wyglądać całkiem inaczej. Po tym, jak Linda wykrzyczała mi w
twarz, że śmierdzę, podarowała mi budzik, który był nastawiony na piątą rano. Musiałam zrywać się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
zamontowano grzejnik elektryczny. Pod sufitem huśtała się nieosłonięta żarówka. Wszędzie leżały
puste pudła, zepsute walizki, same niepotrzebne i bezużyteczne rzeczy, które wynosi się do piwnicy.
Pośrodku tego przygnębiającego pobojowiska na gołej podłodze był rzucony materac, a na nim byle
jak zwinięta kołdra. Plecak, w którym miałam cały swój dobytek, postawiłam na podłodze, a potem
rozebrałam się do snu. Musiałam jeszcze zgasić światło, ale bałam się podejść do drzwi, bo pózniej
musiałabym po omacku wrócić na materac. Nie było jednak innej rady...
Z palcem na wyłączniku światła oceniałam, jak mam daleko do swojego posłania. Cztery kroki? A
może pięć? Wzięłam głęboki oddech. Klik! Zrobiło się ciemno! Nieporadnie doczłapałam się do
materaca. Usiadłam, ale nie miałam odwagi się położyć.
Nie docierały do mnie żadne dzwięki, a przynajmniej te wydawane przez ludzi. Tylko bulgotanie i
dudnienie
w metalowych rurach. W jednej chwili opuścił mnie spokój i zabrakło ciepła bliskich osób.
Zawładnęła mną przygniatająca i beznadziejna samotność.
Tamtego wieczoru nie uklękłam przed łóżkiem. Nie zamknęłam oczu i nie wsparłam czoła na dłoniach
złożonych do modlitwy. Pierwszy raz w życiu nie odmówiłam Ojcze nasz". Drżąc ze strachu,
położyłam się. Pomyślałam o tacie, tym prawdziwym tacie, i o mamie. A potem o całej rodzinie, która
została w dalekiej Afryce. Zastanawiałam się, dlaczego mnie zostawili, dlaczego oddali obcym
ludziom. Czy wiedzieli, co może mnie spotkać? A może od początku ojciec z wujkiem mnie
okłamywali?! Może chcieli się mnie pozbyć?
Naciągnęłam kołdrę na twarz, żeby nie czuć odoru piwnicznej pleśni. Zalewałam się łzami. W końcu
zasnęłam.
***
Od samego rana Linda wydawała rozkazy. - Wez miotłę i chodz za mną!
Poszłyśmy na piętro. Wtedy powiedziała, czego ode mnie oczekuje. Miałam posprzątać pokoje,
zaczynając od tego, który znajdował się najdalej. Pokazała, gdzie znajdę odkurzacz. Pózniej czekało
mnie zamiecenie i umycie schodów, a potem wypucowanie jej pokoju na dole, następnie wysprzątanie
salonu i na końcu kuchni. Wzięłam się do pracy, nie doczekawszy się śniadania. Bałam się o nie
upomnieć, choć byłam bardzo głodna.
Przez cały dzień Linda zawiadywała moją pracą. Kiedy skończyłam zamiatać, kazała mi pozmywać
naczynia, potem wskazała stertę ubrań do uprasowania, następnie wysłała na zakupy, a pózniej do
kuchni. A jeśli chodzi o pranie... oficjalnie zabroniła mi korzystać z pralki.
- Jesteś na to zbyt głupia - orzekła. - Zniszczysz mi wszystkie ubrania.
W ten sposób minęły dwa miesiące wakacji. Każdego dnia pracowałam bez wytchnienia, od bladego
świtu do póznego wieczoru. Jadłam, kiedy miałam chwilkę... w kuchni. Sama. Myślałam, że oszaleję.
Obsesyjnie uczepiłam się jednak jednej myśli. Każdy kolejny dzień przybliżał mnie do rozpoczęcia
nauki.
Któregoś dnia Linda kupiła rzeczy potrzebne do szkoły. Rozdała swoim dzieciom plecaki, teczki,
kredki, zeszyty, długopisy... Mnie nic nie dała.
- A ja nie idę do szkoły? - zapytałam.
- Ty? Ty chcesz iść do szkoły? - Wbiła we mnie lodowaty wzrok.
- Muszę - odpowiedziałam zdziwiona tym, że odważyłam się mieć swoje zdanie.
Linda wybuchnęła sarkastycznym śmiechem.
- A niby co chcesz tam robić? Przecież jesteś zerem! Takich zer jak ty nie biorą do szkoły!
Stałam jak porażona, słysząc te słowa. Zaczęły mi drżeć usta.
- Nadajesz się tylko do sprzątania! A i tak cały czas trzeba ci patrzeć na ręce!
Podeszła bliżej z oburzoną miną. Wykrzywione usta i ten lekceważący wzrok świadczyły o tym, że
mną gardzi.
- A poza tym śmierdzisz! Jak można tak obrzydliwie cuchnąć! Wydaje ci się, że ktoś przyjmie do
szkoły takiego śmierdziucha?
Zrobiła jeszcze, jeden krok w moją stronę. Instynktownie skuliłam się i w odruchu obronnym
zasłoniłam twarz rękoma.
Od dzisiaj będziesz wstawała wcześniej, żeby wziąć prysznic! Nie chcę więcej czuć od ciebie tego
odrażającego odoru!
Nie byłam taka głupia, za jaką mnie brała Linda. Dobrze wiedziałam, że ta cała pogadanka o zapachu
była tylko pretekstem...
***
Od tamtej pory moje dni zaczęły wyglądać całkiem inaczej. Po tym, jak Linda wykrzyczała mi w
twarz, że śmierdzę, podarowała mi budzik, który był nastawiony na piątą rano. Musiałam zrywać się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]