[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Joe wzdrygnął się. Po raz pierwszy ktoś z jego rodziny wymówił przy
nim imię Mary. Dlaczego teraz? Czy to on się zmieniał, czy świat wokół
niego był inny? Gina świdrowała go tak przenikliwym wzrokiem, że
poczuł się nieswojo. Włoskie kobiety mają coś z czarownic. Musiała
przywołać Mary, żeby zobaczyć, jak zareaguje.
Ale zachował twarz bez wyrazu.
- Ciągle ta kamienna twarz - powiedziała. - Ale uważaj, wiem, że
pod tym kamieniem jest człowiek. - Ruszyła do drzwi.
- Gino, czy ja próbowałem ci mówić, co masz robić z Flintem?
- Nie.
- Więc pozwól mi działać na własną rękę. Wiem, że nie jestem
Aleksem, ale sam sobie poradzę z kobietą.
- W porządku, braciszku. - Wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Nareszcie Joe nie przejmował się rodziną. Choć wiedział, że
czekający go wieczór z Holly nie pozostanie ich tajemnicą. Tym bardziej
że wybrał Atlantic Fish Co., jedną z ulubionych restauracji
bostończyków. Jego matka musiała dowiedzieć się o randce, i wtedy
czekało go przesłuchanie.
Kiedy zadzwonił telefon i Stella powiedziała, że łączy go z panią
Fitzgerald, Joe modlił się, żeby nie chodziło o odwołanie kolacji. Musiał
zobaczyć się z Holly, żeby przestać o niej myśleć jak opętany.
Anula & polgara
- Barone, słucham.
- Joe, muszę zostać trochę dłużej w pracy. Dokąd idziemy na
kolację? Może spotkamy się na miejscu?
- Idziemy do Atlantic Fish Co.
- Ooo.
- Coś nie tak?
- Nigdy tam nie byłam, ale od dawna miałam na to ochotę.
- To dlaczego się nie wybrałaś?
- To jest miejsce dla par, a nie rodzinna restauracja.
- Nigdy nie byłaś częścią pary?
- Zbyt krótko, żeby dojrzeć do etapu, na którym bywa się w takich
miejscach.
Jej słowa przeniknęły barierę, którą jak sądził, zbudował wokół swego
serca, i sprawiły, że znów zabiło. Wyciągnął się w fotelu i zaczął snuć
plany.
Ten wieczór miał być dla Holly Fitzgerald spełnieniem jej
romantycznych fantazji.
Holly przebierała się pięciokrotnie, zanim wybrała dopasowaną
sukienkę z krótkimi rękawami. Pochodziła z przecenionych resztek
markowej kolekcji, którą wypatrzyła w centrum handlowym. Ale na
dzisiejszy wieczór zaszalała i kupiła sandały Enzo, które miała na oku od
początku sezonu.
Wyperfumowała się, spojrzała po raz ostatni w lustro, i w chwili gdy
otwierała drzwi, zadzwonił dzwonek.
- Pani Fitzgerald? - spytał dostawca.
- Tak.
- To dla pani. - Wręczył jej cudowny bukiet z orchidei, kalii i
różowych kwiatów, których nazwy nie znała.
Odurzona zapachem świeżo ściętych kwiatów, zamknęła na chwilę
oczy. Dostawca pożegnał się i odwrócił do wyjścia.
- Proszę chwilę zaczekać - powiedziała, sięgając do torebki.
- Wszystko jest załatwione. - Uśmiechnął się i gwiżdżąc, odszedł.
Zamknęła drzwi i opadła na drewnianą ławę w przedpokoju.
Zauważyła bilecik. Wyciągnęła go z różowych kwiatów i z
namaszczeniem obróciła w dłoni.
Anula & polgara
Zdała sobie sprawę, że drżą jej ręce i pieką oczy od wzbierających
pod powiekami łez. Nikt nigdy nie przysłał jej kwiatów. Nie zrobił tego
jej ojciec, kiedy skończyła szkołę średnią. Ani bracia, kiedy wygrała
konkurs.
Nikomu nie przyszło do głowy, żeby przysłać jej kwiaty - nikomu
poza Josephem Barone. Mężczyzną, który powiedział, że chce ją tylko
na jedną noc.
Liścik był odręczny, napisany pogrubionymi literami.
Kopciuszek miał czas do północy, żeby cieszyć się swoim królewiczem,
ale dla nas czary nie muszą, się skończyć.
Joe, którego zdołała poznać, nie był typem faceta, który raczyłby
kobietę takimi bajeczkami, ale w głębi serca wiedziała, że ona nie jest
typem kobiety, która może sobie pozwolić na szalony, namiętny romans.
Miała zobowiązania. Zobowiązania wobec rodziny i piekarni.
Zobowiązania wobec siebie. Ale nic nie było jej w stanie powstrzymać
przed spędzeniem tej nocy z Josephem.
Zadzwonił telefon. Zastanawiała się, czy odebrać, nie chcąc, żeby
rzeczywistość wdarła się w jej marzenia. W końcu zdecydowała myśl, że
to może być jej ojciec, i podniosła słuchawkę.
- Halo?
- Jeszcze nie jest za późno i zdążę po ciebie wpaść - powiedział Joe.
- Gdzie jesteś?
- Kilka przecznic od twojego domu.
- Czuję się, jakbym była manipulowana. Atlantic Fish Co. jest na
drugim końcu miasta.
- Nie jesteś manipulowana. Po prostu staram się być dżentelmenem.
- Na pewno?
- Hej, czy ja bym cię okłamywał?
- Nie wiem.
Zaległa cisza i Holly zastanawiała się przez chwilę, czy go nie uraziła.
Sedno rzeczy tkwiło w tym, że on był facetem, który nauczył się chronić
swoje serce przed ryzykiem, podczas gdy ona może i nie szukała
dozgonnej miłości, ale wciąż wierzyła, że coś takiego istnieje. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wyciskamy.pev.pl