[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy nasze oczy się spotkały, bezgłośnie powiedział przepraszam , a chwilę pózniej zniknął za
drzwiami wraz z szamoczącą się wariatką.
Nie mam zamiaru się zgrywać, byłam trochę przerażona. Miałam wrażenie, że wszyscy
wokół się na mnie patrzą. Co prawda w barze panował taki harmider, że nikt nie miał większego
pojęcia, co w gruncie rzeczy zaszło, ale tak czy owak sytuacja była denerwująca. Nie cierpię być
w centrum uwagi. I ogarniała mnie złość na to, jak niepewnie czułam się w tej chwili, gdy Carter
znalazł się na zewnątrz ze swoją byłą dziewczyną. Wprawdzie laska była o włos od zapakowania
w kaftan, ale świadomość tego faktu jakoś mnie nie pokrzepiła.
W przelocie złapałam jedną z kelnerek i
powiedziałam, że potrzebuję kilku minut przerwy. Liz usadziła mnie na swoim stołku, a
Jim stanął za mną i rozmasował ramiona, żeby trochę rozluznić napięcie. Nie odzywali się wiele.
Pewnie się bali, że coś we mnie kompletnie pęknie, zwinę się w pozycji embrionalnej i zacznę
ssać kciuk. W życiu nie wdawałam się w żadne bójki. Gębę miałam może niewyparzoną, ale
wystarczyło, że ktoś zaczynał na mnie naskakiwać, a zwiewałam gdzie pieprz rośnie. Któregoś
dnia, jeszcze w szkole średniej, spacerowałyśmy z Liz po centrum handlowym, gdy nagle wpadła
na mnie jakaś idąca z naprzeciwka emo-świruska.
Bez namysłu odwróciłam się do niej i wydarłam: Lepiej przestań pisać rzewne
wierszydła, tylko patrz, gdzie leziesz! .
Zamurowało ją w pół drogi i odwróciła się do nas, epatując czarnymi powiekami i całą
resztą depresyjnego makijażu. W mgnieniu oka wetknęłam łyżeczkę z wiśniowym sorbetem do
ust i z niewinną minką kciukiem pokazałam stojącą obok Liz.
Kilka minut pózniej do baru zawitał Drew czule obejmujący Jenny.
Co nas ominęło, moi drodzy? zapytał zaintrygowany naszymi minami i wzrokiem
wbitym w drzwi, za którymi niedawno zniknął Carter.
Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, kiedy się do niego odwróciłam, była koszulka
z napisem I po to goliłem sobie jaja? .
Ktoś właśnie próbował mnie zabić odpowiedziałam mu zgnębionym głosem.
Co? Kto?! dopytywał się Drew.
Tasha poinformowała zdegustowana Liz.
Na twarzy Jenny odmalowało się poczucie winy.
Cholera! Już tu była? Claire, tak mi przykro. To moja wina.
O czym ty do diabła mówisz? Znasz tę kretynkę?
zapytała Liz.
Studiowałyśmy razem. A kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie i zapytała, czy
znajdę chwilę, żeby gdzieś razem wyskoczyć, bo będzie w mieście przejazdem.
Dlatego pojawiła się na naszym party. Miała zostać tylko na weekend, ale postanowiła, że
posiedzi chwilę dłużej.
Nie miałam pojęcia, że znają się z Carterem; dopiero co mi o tym powiedziała. Spytała,
czy znam Cartera, a potem wyjaśniła, że jest jego starą znajomą i chciałaby się z nim zobaczyć.
Dopiero potem, jak już wyjawiłam jej, gdzie się dzisiaj wieczorem spotykacie, przypomniało mi
się, że ona przecież chodziła z jakimś Carterem. I dlatego postanowiliśmy przyjść tutaj z Drew.
Miałam nadzieję, że ją ubiegniemy i może uda mi się z tego jakoś wybrnąć.
Drew zabrał rękę, którą obejmował Jenny, a potem odwrócił się do mnie i zaczął żywo
gestykulować.
Dobra, Claire, zaczniemy od podstaw. Potrafisz zacisnąć pięść i uderzyć?
powiedział, łapiąc mnie za ramiona i poważnie wpatrując mi się w oczy.
Co?! Nie. O czym ty mówisz? Nie mam zamiaru się z nią bić zaprotestowałam,
przewracając oczami.
Nic nie rozumiesz. Znam tę wariatkę od lat.
Groziła ci? zapytał Drew.
Aha, ten pojemnik na spermę powiedział, że skopie Claire tyłek usłużnie wyjaśniła
Liz.
Tak! Będzie się działo! Będzie zabawa! Na dwie fajerki! wykrzykiwał
podekscytowany Drew.
Zwykle mówi się, że na cztery orzekł Jim, a potem stanął za Liz i objął ją w pasie.
No co ty? Cztery to byłby niezły galimatias. Jak dla mnie dwie w zupełności
wystarczą.
Drew, nic się nie będzie działo. Nigdy nie brałam udziału w bójkach i nie zamierzam
teraz zaczynać. Carter wyprowadził ją na zewnątrz i mam nadzieję, że właśnie tłumaczy jej, że
ma sobie iść w cholerę. Problem z głowy powiedziałam.
Drew spojrzał na mnie z obawą.
Claire, najwyrazniej nie ogarniasz powagi tej sytuacji. Tasha jest jak wrzód na prąciu,
ale nie da się ukryć, że niezła z niej laska. A ty, Claire, bez dwóch zdań jesteś gorącą mamuśką.
Drew, a co to u licha ma wspólnego z całą
sytuacją? zerknęłam na niego spode łba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
gdy nasze oczy się spotkały, bezgłośnie powiedział przepraszam , a chwilę pózniej zniknął za
drzwiami wraz z szamoczącą się wariatką.
Nie mam zamiaru się zgrywać, byłam trochę przerażona. Miałam wrażenie, że wszyscy
wokół się na mnie patrzą. Co prawda w barze panował taki harmider, że nikt nie miał większego
pojęcia, co w gruncie rzeczy zaszło, ale tak czy owak sytuacja była denerwująca. Nie cierpię być
w centrum uwagi. I ogarniała mnie złość na to, jak niepewnie czułam się w tej chwili, gdy Carter
znalazł się na zewnątrz ze swoją byłą dziewczyną. Wprawdzie laska była o włos od zapakowania
w kaftan, ale świadomość tego faktu jakoś mnie nie pokrzepiła.
W przelocie złapałam jedną z kelnerek i
powiedziałam, że potrzebuję kilku minut przerwy. Liz usadziła mnie na swoim stołku, a
Jim stanął za mną i rozmasował ramiona, żeby trochę rozluznić napięcie. Nie odzywali się wiele.
Pewnie się bali, że coś we mnie kompletnie pęknie, zwinę się w pozycji embrionalnej i zacznę
ssać kciuk. W życiu nie wdawałam się w żadne bójki. Gębę miałam może niewyparzoną, ale
wystarczyło, że ktoś zaczynał na mnie naskakiwać, a zwiewałam gdzie pieprz rośnie. Któregoś
dnia, jeszcze w szkole średniej, spacerowałyśmy z Liz po centrum handlowym, gdy nagle wpadła
na mnie jakaś idąca z naprzeciwka emo-świruska.
Bez namysłu odwróciłam się do niej i wydarłam: Lepiej przestań pisać rzewne
wierszydła, tylko patrz, gdzie leziesz! .
Zamurowało ją w pół drogi i odwróciła się do nas, epatując czarnymi powiekami i całą
resztą depresyjnego makijażu. W mgnieniu oka wetknęłam łyżeczkę z wiśniowym sorbetem do
ust i z niewinną minką kciukiem pokazałam stojącą obok Liz.
Kilka minut pózniej do baru zawitał Drew czule obejmujący Jenny.
Co nas ominęło, moi drodzy? zapytał zaintrygowany naszymi minami i wzrokiem
wbitym w drzwi, za którymi niedawno zniknął Carter.
Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłam uwagę, kiedy się do niego odwróciłam, była koszulka
z napisem I po to goliłem sobie jaja? .
Ktoś właśnie próbował mnie zabić odpowiedziałam mu zgnębionym głosem.
Co? Kto?! dopytywał się Drew.
Tasha poinformowała zdegustowana Liz.
Na twarzy Jenny odmalowało się poczucie winy.
Cholera! Już tu była? Claire, tak mi przykro. To moja wina.
O czym ty do diabła mówisz? Znasz tę kretynkę?
zapytała Liz.
Studiowałyśmy razem. A kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie i zapytała, czy
znajdę chwilę, żeby gdzieś razem wyskoczyć, bo będzie w mieście przejazdem.
Dlatego pojawiła się na naszym party. Miała zostać tylko na weekend, ale postanowiła, że
posiedzi chwilę dłużej.
Nie miałam pojęcia, że znają się z Carterem; dopiero co mi o tym powiedziała. Spytała,
czy znam Cartera, a potem wyjaśniła, że jest jego starą znajomą i chciałaby się z nim zobaczyć.
Dopiero potem, jak już wyjawiłam jej, gdzie się dzisiaj wieczorem spotykacie, przypomniało mi
się, że ona przecież chodziła z jakimś Carterem. I dlatego postanowiliśmy przyjść tutaj z Drew.
Miałam nadzieję, że ją ubiegniemy i może uda mi się z tego jakoś wybrnąć.
Drew zabrał rękę, którą obejmował Jenny, a potem odwrócił się do mnie i zaczął żywo
gestykulować.
Dobra, Claire, zaczniemy od podstaw. Potrafisz zacisnąć pięść i uderzyć?
powiedział, łapiąc mnie za ramiona i poważnie wpatrując mi się w oczy.
Co?! Nie. O czym ty mówisz? Nie mam zamiaru się z nią bić zaprotestowałam,
przewracając oczami.
Nic nie rozumiesz. Znam tę wariatkę od lat.
Groziła ci? zapytał Drew.
Aha, ten pojemnik na spermę powiedział, że skopie Claire tyłek usłużnie wyjaśniła
Liz.
Tak! Będzie się działo! Będzie zabawa! Na dwie fajerki! wykrzykiwał
podekscytowany Drew.
Zwykle mówi się, że na cztery orzekł Jim, a potem stanął za Liz i objął ją w pasie.
No co ty? Cztery to byłby niezły galimatias. Jak dla mnie dwie w zupełności
wystarczą.
Drew, nic się nie będzie działo. Nigdy nie brałam udziału w bójkach i nie zamierzam
teraz zaczynać. Carter wyprowadził ją na zewnątrz i mam nadzieję, że właśnie tłumaczy jej, że
ma sobie iść w cholerę. Problem z głowy powiedziałam.
Drew spojrzał na mnie z obawą.
Claire, najwyrazniej nie ogarniasz powagi tej sytuacji. Tasha jest jak wrzód na prąciu,
ale nie da się ukryć, że niezła z niej laska. A ty, Claire, bez dwóch zdań jesteś gorącą mamuśką.
Drew, a co to u licha ma wspólnego z całą
sytuacją? zerknęłam na niego spode łba. [ Pobierz całość w formacie PDF ]