[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoje towary w miastach całej Hiszpanii, lecz Cristiano uważał targ w swoim małym, zabytkowym
miasteczku za najładniejszy.
- Pozwól, że wezmę cię za rękę. Nie chcę cię zgubić w tłumie - poprosił przed wejściem. - Przed
świętami panuje tu największy tłok.
Z uśmiechem zadowolenia oglądał artykuły w niezliczonych kramach, począwszy od ubrań i butów, a
skończywszy na biżuterii i ceramice. Ze sporą nutą autoironii zauważył, że trzymanie
88
MAGGIE COX
Dominique za rękę nie budziłoby w nim wewnętrznych oporów. Za każdym razem, kiedy napotkał
spojrzenie błękitnych oczu, musiał walczyć z pokusą, żeby ją dotknąć. Na wszelki wypadek wolał nie
analizować swych uczuć. Zamiast tego spróbował spojrzeć na znane otoczenie jej zachwyconymi
oczami przybysza z zewnÄ…trz.
- Nie zginę ci - zapewniła Dominique, unikając jego wzroku. - Będę się pilnować. Zobacz! Sprzedają
choinki!
Podeszła do stoiska, gdzie wystawiono najbardziej tradycyjne świąteczne ozdoby i popatrzyła tęsknie
na niezliczone drzewka.
- Chciałbyś mieć choinkę? - spytała nieśmiało.
- Oczywiście. Już ją zamówiliśmy. Pojutrze dostarczą nam ją do domu. Elena z ciocią ją ubiorą.
Ustawią też bellen. Pamiętasz, jak ci o niej opowiadałem?
- Oczywiście. Chodzi o szopkę ze sceną Bożego Narodzenia.
- Jutro we wszystkich miastach i miasteczkach w całym kraju zapłoną świąteczne lampki. Odbędą się
parady i procesje, a ludzie tłumnie napłyną do kościołów.
- Czy twoja rodzina pozwoli mi uczestniczyć w ubieraniu choinki?
Dominique popatrzyła na niego oczami dziecka, któremu odmówiono tej przyjemności. %7łal ścisnął
mu serce na ten widok. Na wspomnienie uczuciowego chłodu jej matki ogarnęła go złość.
ZWITA W HISZPANII 89
- Zrobimy to wszyscy razem - obiecał, zaglądając jej głęboko w oczy. - Matilde też wciągniemy do
zabawy. Jestem pewien, że moja ciocia bardzo tego pragnie.
- Wygląda na to, że mała podbiła jej serce.
- Pokochała ją już w chwili, kiedy dowiedziała się o jej istnieniu. Przyjście na świat wnuczki
odmieniło jej życie. Zamiast pogrążać się w smutku, pragnie teraz dożyć sędziwego wieku i doczekać
chwili, gdy Matilde założy własną rodzinę.
- Dziękuję.
Cristiano uniósł brwi ze zdumienia.
- Za co?
- Za to, że przywiozłeś mnie do Hiszpanii i pozwoliłeś oglądać te wszystkie wspaniałości. - Z
uśmiechem zatoczyła ręką krąg, wskazując kolorowe kramy.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odrzekł, skłaniając głowę ze staroświecką galanterią. Serce mu
rosło, gdy widział, z jakim zachwytem Dominique ogląda serwisy obiadowe.
Od czasu do czasu Cristiano dostrzegał w tłumie znajomą twarz. Gdyby spotkał kogoś ze znajomych,
nie uniknąłby grzecznościowej pogawędki. Musiałby też przedstawić swą towarzyszkę. Ponieważ
zdawał sobie sprawę, że speszyłyby ją zaciekawione spojrzenia, a wysłuchiwanie kondolencji
zasmuciło, postanowił zabrać ją do restauracji na szczycie wzgórza. Zanim ruszył w stronę wyjścia,
spostrzegł jednak
90
MAGGIE COX
na jednym ze stoisk z dodatkami przepiękny szafirowy szal, niemal w tym samym odcieniu co oczy
Dominique. Skierował zaskoczoną dziewczynę w tamtą stronę. Skinął głową siwej właścicielce
kramu, której pulchne ramiona okrywał taki sam szal tylko w odcieniu intensywnej czerwieni.
Wskazał pas szafirowego jedwabiu i spytał o cenę. Następnie podał swoją, bardziej rozsądną. Jak
nakazywał miejscowy obyczaj, potargował się jeszcze trochę z przekupką. Po chwili trzymał w ręku
zapakowany szal. Odciągnął Dominique na bok i wręczył jej upominek.
- Pasuje do twoich oczu - wyjaśnił krótko. - Ogrzeje cię wieczorem, gdy słońce zajdzie.
Kiedy Dominique przyjmowała podarunek, wargi jej drżały ze wzruszenia.
- Przepiękny - wyszeptała. - Jak miło z twojej strony, że mi go podarowałeś. Bardzo ci dziękuję,
Cristiano.
Sposób, w jaki wymówiła jego imię, sprawił, że poczuł ciepło w okolicy serca. Polubił dzwięk jej
głosu, angielski akcent, nieśmiały sposób mówienia. Prawdę mówiąc, chyba zbyt wiele mu się w niej
podobało. Uświadomił sobie, że zachowanie emocjonalnego dystansu nie przyjdzie mu tak łatwo, jak
z początku przypuszczał.
Ze smutkiem wspomniał śmierć żony i dziecka. Chłód, który poczuł, zgasił żar, jaki rozpaliła w nim
Dominique.
ROZDZIAA ÓSMY
W restauracji wybrali miejsce na tarasie. Podobnie jak inni goście z lubością chłonęli ciepło promieni
słonecznych i podziwiali wspaniały widok gór w oddali.
Dominique spróbowała spojrzeć na siebie oczami postronnego obserwatora. Ktoś obcy mógłby
przypuszczać, że w spokoju spożywa lunch z przystojnym znajomym, mężem lub... ukochanym.
Ostatnia myśl wprawiła ją w zakłopotanie. Choć zachowywała pogodną twarz, w jej duszy panował
zamęt.
Piękny podarunek bynajmniej jej nie uspokoił, podobnie jak uwaga na temat barwy jej oczu. Jeszcze
nie ochłonęła po namiętnym pocałunku z poprzedniego wieczora. Starannie dobrany prezent w
połączeniu z wyszukanym komplementem na nowo obudziły ryzykowne tęsknoty.
- Nic nie jesz - zauważył Cristiano. Zwróciwszy ku niemu twarz, Dominique napotkała badawcze
spojrzenie aksamitnych oczu.
- Widzisz... oszołomił mnie nadmiar wrażeń... piękny dzień, wspaniałe widoki, serdeczne przyjęcie
przez twoich najbliższych. Wciąż trudno mi
92
MAGGIE COX
uwierzyć, że nagle spotkało mnie tyle dobrego. Czasami muszę się uszczypnąć, żeby sprawdzić, czy
to nie sen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
swoje towary w miastach całej Hiszpanii, lecz Cristiano uważał targ w swoim małym, zabytkowym
miasteczku za najładniejszy.
- Pozwól, że wezmę cię za rękę. Nie chcę cię zgubić w tłumie - poprosił przed wejściem. - Przed
świętami panuje tu największy tłok.
Z uśmiechem zadowolenia oglądał artykuły w niezliczonych kramach, począwszy od ubrań i butów, a
skończywszy na biżuterii i ceramice. Ze sporą nutą autoironii zauważył, że trzymanie
88
MAGGIE COX
Dominique za rękę nie budziłoby w nim wewnętrznych oporów. Za każdym razem, kiedy napotkał
spojrzenie błękitnych oczu, musiał walczyć z pokusą, żeby ją dotknąć. Na wszelki wypadek wolał nie
analizować swych uczuć. Zamiast tego spróbował spojrzeć na znane otoczenie jej zachwyconymi
oczami przybysza z zewnÄ…trz.
- Nie zginę ci - zapewniła Dominique, unikając jego wzroku. - Będę się pilnować. Zobacz! Sprzedają
choinki!
Podeszła do stoiska, gdzie wystawiono najbardziej tradycyjne świąteczne ozdoby i popatrzyła tęsknie
na niezliczone drzewka.
- Chciałbyś mieć choinkę? - spytała nieśmiało.
- Oczywiście. Już ją zamówiliśmy. Pojutrze dostarczą nam ją do domu. Elena z ciocią ją ubiorą.
Ustawią też bellen. Pamiętasz, jak ci o niej opowiadałem?
- Oczywiście. Chodzi o szopkę ze sceną Bożego Narodzenia.
- Jutro we wszystkich miastach i miasteczkach w całym kraju zapłoną świąteczne lampki. Odbędą się
parady i procesje, a ludzie tłumnie napłyną do kościołów.
- Czy twoja rodzina pozwoli mi uczestniczyć w ubieraniu choinki?
Dominique popatrzyła na niego oczami dziecka, któremu odmówiono tej przyjemności. %7łal ścisnął
mu serce na ten widok. Na wspomnienie uczuciowego chłodu jej matki ogarnęła go złość.
ZWITA W HISZPANII 89
- Zrobimy to wszyscy razem - obiecał, zaglądając jej głęboko w oczy. - Matilde też wciągniemy do
zabawy. Jestem pewien, że moja ciocia bardzo tego pragnie.
- Wygląda na to, że mała podbiła jej serce.
- Pokochała ją już w chwili, kiedy dowiedziała się o jej istnieniu. Przyjście na świat wnuczki
odmieniło jej życie. Zamiast pogrążać się w smutku, pragnie teraz dożyć sędziwego wieku i doczekać
chwili, gdy Matilde założy własną rodzinę.
- Dziękuję.
Cristiano uniósł brwi ze zdumienia.
- Za co?
- Za to, że przywiozłeś mnie do Hiszpanii i pozwoliłeś oglądać te wszystkie wspaniałości. - Z
uśmiechem zatoczyła ręką krąg, wskazując kolorowe kramy.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odrzekł, skłaniając głowę ze staroświecką galanterią. Serce mu
rosło, gdy widział, z jakim zachwytem Dominique ogląda serwisy obiadowe.
Od czasu do czasu Cristiano dostrzegał w tłumie znajomą twarz. Gdyby spotkał kogoś ze znajomych,
nie uniknąłby grzecznościowej pogawędki. Musiałby też przedstawić swą towarzyszkę. Ponieważ
zdawał sobie sprawę, że speszyłyby ją zaciekawione spojrzenia, a wysłuchiwanie kondolencji
zasmuciło, postanowił zabrać ją do restauracji na szczycie wzgórza. Zanim ruszył w stronę wyjścia,
spostrzegł jednak
90
MAGGIE COX
na jednym ze stoisk z dodatkami przepiękny szafirowy szal, niemal w tym samym odcieniu co oczy
Dominique. Skierował zaskoczoną dziewczynę w tamtą stronę. Skinął głową siwej właścicielce
kramu, której pulchne ramiona okrywał taki sam szal tylko w odcieniu intensywnej czerwieni.
Wskazał pas szafirowego jedwabiu i spytał o cenę. Następnie podał swoją, bardziej rozsądną. Jak
nakazywał miejscowy obyczaj, potargował się jeszcze trochę z przekupką. Po chwili trzymał w ręku
zapakowany szal. Odciągnął Dominique na bok i wręczył jej upominek.
- Pasuje do twoich oczu - wyjaśnił krótko. - Ogrzeje cię wieczorem, gdy słońce zajdzie.
Kiedy Dominique przyjmowała podarunek, wargi jej drżały ze wzruszenia.
- Przepiękny - wyszeptała. - Jak miło z twojej strony, że mi go podarowałeś. Bardzo ci dziękuję,
Cristiano.
Sposób, w jaki wymówiła jego imię, sprawił, że poczuł ciepło w okolicy serca. Polubił dzwięk jej
głosu, angielski akcent, nieśmiały sposób mówienia. Prawdę mówiąc, chyba zbyt wiele mu się w niej
podobało. Uświadomił sobie, że zachowanie emocjonalnego dystansu nie przyjdzie mu tak łatwo, jak
z początku przypuszczał.
Ze smutkiem wspomniał śmierć żony i dziecka. Chłód, który poczuł, zgasił żar, jaki rozpaliła w nim
Dominique.
ROZDZIAA ÓSMY
W restauracji wybrali miejsce na tarasie. Podobnie jak inni goście z lubością chłonęli ciepło promieni
słonecznych i podziwiali wspaniały widok gór w oddali.
Dominique spróbowała spojrzeć na siebie oczami postronnego obserwatora. Ktoś obcy mógłby
przypuszczać, że w spokoju spożywa lunch z przystojnym znajomym, mężem lub... ukochanym.
Ostatnia myśl wprawiła ją w zakłopotanie. Choć zachowywała pogodną twarz, w jej duszy panował
zamęt.
Piękny podarunek bynajmniej jej nie uspokoił, podobnie jak uwaga na temat barwy jej oczu. Jeszcze
nie ochłonęła po namiętnym pocałunku z poprzedniego wieczora. Starannie dobrany prezent w
połączeniu z wyszukanym komplementem na nowo obudziły ryzykowne tęsknoty.
- Nic nie jesz - zauważył Cristiano. Zwróciwszy ku niemu twarz, Dominique napotkała badawcze
spojrzenie aksamitnych oczu.
- Widzisz... oszołomił mnie nadmiar wrażeń... piękny dzień, wspaniałe widoki, serdeczne przyjęcie
przez twoich najbliższych. Wciąż trudno mi
92
MAGGIE COX
uwierzyć, że nagle spotkało mnie tyle dobrego. Czasami muszę się uszczypnąć, żeby sprawdzić, czy
to nie sen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]