[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dół, by osiąść między innym Meteorem", a czymś, czego żadne z nich nie potrafiło zidentyfikować:
To wygląda na coś bardzo szybkiego pomyślała Jean i bardzo niewygodnego. Pewnie ktoś z
technicznych kręgów przyjaciół Ruperta zdecydowała. I prawdopodobnie majsterkował sam".
Niejasno przypominała sobie, że wydano jakąś ustawę zabraniającą takich rzeczy.
106
ARTHUR C. CU\RKE
Kiedy wyszli z glidera, upał dopadł ich jak płomień z miotacza ognia. Skwar wysysał wilgoć z ich ciał i
George prawie słyszał, jak z trzaskiem pęka mu skóra. Rzecz jasna, częściowo sami byli sobie winni.
Wylecieli z Alaski trzy godziny temu i powinni byli pamiętać o odpowiednim nastawieniu klimatyzacji
kabiny.
Ależ klimacik! sapnęła Jean. Myślałam, że tutaj się go kontroluje!
I tak właśnie jest odparł George. Kiedyś była tu pustynia, a spójrz teraz dookoła. No, chodzze,
wewnątrz będzie lepiej!
Przesadnie wzmocniony głos Ruperta wesoło zahuczał im wprost do uszu. Gospodarz stał przy
gliderze ze szklanicą w każdej ręce i z łajdackim uśmiechem spoglądał na nich z góry. Z góry, z tej
prostej przyczyny, że mierzył około dwunastu stóp wysokości; był również półprzezroczysty. Bez
trudu można go było przejrzeć na wylot.
Aadnie to tak traktować gości? zaprotestował George. Wyciągnął rękę po drinki, których z
trudem mógł dosięgnąć. Jego dłoń oczywiście przeszła przez nie na wylot. Mam nadzieję, że kiedy
wejdziemy do domu, dostaniemy coś konkretniejszego!
Nie ma obawy zaśmiał się Rupert. Powiedzcie tylko, co chcecie, a będzie na was czekało.
Dwa duże piwa chłodzone ciekłym powietrzem powiedział pospiesznie George. Zaraz tam
będziemy.
Rupert skinął głową, odłożył jedną ze szklanek na niewidzialny stół, poprawił coś na równie
niewidzialnej tablicy kontrolnej i szybko zniknął im z oczu.
KONIEC DZIECICSTWA
107
No, no! skomentowała Jean. Pierwszy raz widziałam, jak działa jeden z tych gadgetów. Skąd
Rupert go wytrzasnął? Myślałam, że mają je tylko Zwierzchnicy.
Czy zdarzyło się kiedykolwiek, żeby Rupert nie zdobył tego, na co ma ochotę? odparł George.
Dla niego to po prostu zabawka. Może sobie wygodnie siedzieć w pracowni i jednocześnie włóczyć się
po całej Afryce. Bez wysiłku, upału, robactwa i stale z lodówką w zasięgu wyciągniętej ręki.
Zastanawiam się, co powiedzieliby na to Stanley i Livingstone?
Dalszą rozmowę przerwało słońce, zmuszając ich do milczenia aż do chwili, gdy dotarli do domu.
Kiedy podeszli do frontowych drzwi (które z trudem odnalezli w ścianie ze szkła), te otworzyły się
automatycznie przy dzwiękach fanfar. Jean domyślała się, i słusznie, że przed końcem dnia zdąży je
serdecznie znienawidzić.
W miłym chłodzie przedsionka powitała ich aktualna pani Boyce. Prawdę powiedziawszy, to właśnie
ona była powodem nadmiaru gości. Połowa z nich przybyłaby i tak, chcąc zobaczyć nowy dom
Ruperta, a niezdecydowanych zwabiły doniesienia o jego nowej żonie.
Właściwie można ją było określić tylko jednym przymiotnikiem: oszałamiająca. Nawet w świecie,
gdzie piękno było czymś powszechnie spotykanym, mężczyzni oglądali się za nią, gdy wchodziła do
pokoju. George domyślił się, że była ćwierć krwi Murzynką. Idealne greckie rysy i długie, lśniące włosy
były nieco zaskakujące wobec świadczącej o pochodzeniu
108
ARTHUR C. CLARKE
głęboko ciemnej karnacji, nieodparcie przywołującej na myśl nadużywane słowo czekoladowa".
To wy jesteście Jean i George, prawda? powiedziała, wyciągając dłoń. Miło mi was poznać.
Rupert robi coś skomplikowanego z drinkami. Chodzcie i poznajcie resztę gości.
Mówiła głębokim kontraltem wywołującym delikatne dreszcze przebiegające George'owi po plecach,
jakby ktoś grał na jego kręgosłupie jak na flecie. Spojrzał nerwowo na Jean, która zdobyła się na nieco
wymuszony uśmiech i w końcu udało mu się odzyskać głos.
Na... nam też miło cię poznać powiedział z lekkim zająknięciem. Z niecierpliwością
oczekiwaliśmy na to przyjęcie.
Rupert zawsze wydaje udane przyjęcia wtrąciła Jean.
Sposób w jaki podkreśliła słowo zawsze", dawał do zrozumienia, że miała na myśli zawsze, kiedy się
żeni". George zaczerwienił się lekko i skarcił Jean spojrzeniem, ale gospodyni nie dała po sobie
poznać, że zrozumiała przytyk. Prowadząc ich do salonu zatłoczonego reprezentatywną próbką
rozlicznych znajomości Ruperta, była uosobieniem przyjazni. Sam Rupert siedział za konsolą czegoś,
co wyglądało na pulpit sterowniczy systemu telewizji przemysłowej; George domyślił się, że właśnie
to urządzenie wytworzyło obraz witającego ich gospodarza. W tej chwili demonstrował sztuczkę, raz
jeszcze zaskakując kolejną parę przybyłych, którzy przed chwilą wylądowali na parkingu, ale przerwał,
by przywitać Jean i George'a oraz przeprosić ich za to, że przeznaczone dla nich drinki oddał komuś
innemu.
KONIEC DZIECICSTWA
Tam jeszcze sporo zostało powiedział, niedbałym machnięciem jednej ręki wskazując gdzieś za
siebie, a drugą poprawiając coś na konsoli. Czujcie się jak u siebie w domu. Znacie większość gości,
z pozostałymi zapozna was Maja. Cieszę się, że wpadliście.
A my cieszymy się, że nas zaprosiłeś powiedziała Jean, jednak bez większego przekonania.
George ruszył już w stronę baru, więc poszła za nim, wymieniając po drodze pozdrowienia z kimś,
kogo rozpoznała. Mniej więcej trzy czwarte z obecnych nie znało się wzajemnie, co na przyjęciach u
Ruperta było normalnym stanem rzeczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
dół, by osiąść między innym Meteorem", a czymś, czego żadne z nich nie potrafiło zidentyfikować:
To wygląda na coś bardzo szybkiego pomyślała Jean i bardzo niewygodnego. Pewnie ktoś z
technicznych kręgów przyjaciół Ruperta zdecydowała. I prawdopodobnie majsterkował sam".
Niejasno przypominała sobie, że wydano jakąś ustawę zabraniającą takich rzeczy.
106
ARTHUR C. CU\RKE
Kiedy wyszli z glidera, upał dopadł ich jak płomień z miotacza ognia. Skwar wysysał wilgoć z ich ciał i
George prawie słyszał, jak z trzaskiem pęka mu skóra. Rzecz jasna, częściowo sami byli sobie winni.
Wylecieli z Alaski trzy godziny temu i powinni byli pamiętać o odpowiednim nastawieniu klimatyzacji
kabiny.
Ależ klimacik! sapnęła Jean. Myślałam, że tutaj się go kontroluje!
I tak właśnie jest odparł George. Kiedyś była tu pustynia, a spójrz teraz dookoła. No, chodzze,
wewnątrz będzie lepiej!
Przesadnie wzmocniony głos Ruperta wesoło zahuczał im wprost do uszu. Gospodarz stał przy
gliderze ze szklanicą w każdej ręce i z łajdackim uśmiechem spoglądał na nich z góry. Z góry, z tej
prostej przyczyny, że mierzył około dwunastu stóp wysokości; był również półprzezroczysty. Bez
trudu można go było przejrzeć na wylot.
Aadnie to tak traktować gości? zaprotestował George. Wyciągnął rękę po drinki, których z
trudem mógł dosięgnąć. Jego dłoń oczywiście przeszła przez nie na wylot. Mam nadzieję, że kiedy
wejdziemy do domu, dostaniemy coś konkretniejszego!
Nie ma obawy zaśmiał się Rupert. Powiedzcie tylko, co chcecie, a będzie na was czekało.
Dwa duże piwa chłodzone ciekłym powietrzem powiedział pospiesznie George. Zaraz tam
będziemy.
Rupert skinął głową, odłożył jedną ze szklanek na niewidzialny stół, poprawił coś na równie
niewidzialnej tablicy kontrolnej i szybko zniknął im z oczu.
KONIEC DZIECICSTWA
107
No, no! skomentowała Jean. Pierwszy raz widziałam, jak działa jeden z tych gadgetów. Skąd
Rupert go wytrzasnął? Myślałam, że mają je tylko Zwierzchnicy.
Czy zdarzyło się kiedykolwiek, żeby Rupert nie zdobył tego, na co ma ochotę? odparł George.
Dla niego to po prostu zabawka. Może sobie wygodnie siedzieć w pracowni i jednocześnie włóczyć się
po całej Afryce. Bez wysiłku, upału, robactwa i stale z lodówką w zasięgu wyciągniętej ręki.
Zastanawiam się, co powiedzieliby na to Stanley i Livingstone?
Dalszą rozmowę przerwało słońce, zmuszając ich do milczenia aż do chwili, gdy dotarli do domu.
Kiedy podeszli do frontowych drzwi (które z trudem odnalezli w ścianie ze szkła), te otworzyły się
automatycznie przy dzwiękach fanfar. Jean domyślała się, i słusznie, że przed końcem dnia zdąży je
serdecznie znienawidzić.
W miłym chłodzie przedsionka powitała ich aktualna pani Boyce. Prawdę powiedziawszy, to właśnie
ona była powodem nadmiaru gości. Połowa z nich przybyłaby i tak, chcąc zobaczyć nowy dom
Ruperta, a niezdecydowanych zwabiły doniesienia o jego nowej żonie.
Właściwie można ją było określić tylko jednym przymiotnikiem: oszałamiająca. Nawet w świecie,
gdzie piękno było czymś powszechnie spotykanym, mężczyzni oglądali się za nią, gdy wchodziła do
pokoju. George domyślił się, że była ćwierć krwi Murzynką. Idealne greckie rysy i długie, lśniące włosy
były nieco zaskakujące wobec świadczącej o pochodzeniu
108
ARTHUR C. CLARKE
głęboko ciemnej karnacji, nieodparcie przywołującej na myśl nadużywane słowo czekoladowa".
To wy jesteście Jean i George, prawda? powiedziała, wyciągając dłoń. Miło mi was poznać.
Rupert robi coś skomplikowanego z drinkami. Chodzcie i poznajcie resztę gości.
Mówiła głębokim kontraltem wywołującym delikatne dreszcze przebiegające George'owi po plecach,
jakby ktoś grał na jego kręgosłupie jak na flecie. Spojrzał nerwowo na Jean, która zdobyła się na nieco
wymuszony uśmiech i w końcu udało mu się odzyskać głos.
Na... nam też miło cię poznać powiedział z lekkim zająknięciem. Z niecierpliwością
oczekiwaliśmy na to przyjęcie.
Rupert zawsze wydaje udane przyjęcia wtrąciła Jean.
Sposób w jaki podkreśliła słowo zawsze", dawał do zrozumienia, że miała na myśli zawsze, kiedy się
żeni". George zaczerwienił się lekko i skarcił Jean spojrzeniem, ale gospodyni nie dała po sobie
poznać, że zrozumiała przytyk. Prowadząc ich do salonu zatłoczonego reprezentatywną próbką
rozlicznych znajomości Ruperta, była uosobieniem przyjazni. Sam Rupert siedział za konsolą czegoś,
co wyglądało na pulpit sterowniczy systemu telewizji przemysłowej; George domyślił się, że właśnie
to urządzenie wytworzyło obraz witającego ich gospodarza. W tej chwili demonstrował sztuczkę, raz
jeszcze zaskakując kolejną parę przybyłych, którzy przed chwilą wylądowali na parkingu, ale przerwał,
by przywitać Jean i George'a oraz przeprosić ich za to, że przeznaczone dla nich drinki oddał komuś
innemu.
KONIEC DZIECICSTWA
Tam jeszcze sporo zostało powiedział, niedbałym machnięciem jednej ręki wskazując gdzieś za
siebie, a drugą poprawiając coś na konsoli. Czujcie się jak u siebie w domu. Znacie większość gości,
z pozostałymi zapozna was Maja. Cieszę się, że wpadliście.
A my cieszymy się, że nas zaprosiłeś powiedziała Jean, jednak bez większego przekonania.
George ruszył już w stronę baru, więc poszła za nim, wymieniając po drodze pozdrowienia z kimś,
kogo rozpoznała. Mniej więcej trzy czwarte z obecnych nie znało się wzajemnie, co na przyjęciach u
Ruperta było normalnym stanem rzeczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]