[ Pobierz całość w formacie PDF ]
denerwuje. Wydawało się jej, że serce ma w gardle. Zazwyczaj nie była przecież taka
nieśmiała. Ale sytuacja była naprawdę niecodzienna.
- Czego tu szukasz? - spytała Wilczyca. Ton jej głosu był nieprzyjemny i szorstki, bez
cienia serdeczności. Krótkie włosy opadały jej na uszy, rysy twarzy miała ostre, a oczy
patrzyły lodowato. Nosiła niebieskie dżinsy i wysokie buty. Trudno było ocenić jej wiek.
Szesnaście, może osiemnaście... Svenja tak się spłoszyła, że zaczęła paplać jak najęta.
- Pomyślałam, że może mogłabym tu spać. Dopiero co przyjechałam do tego miasta i
nie znam nikogo...
Kiedy tak mówiła, poczuła, że cała ta gadanina Wcale nie przypadła do gustu
Wilczycy. Svenja prawie fizycznie odczuwała wrogość dziewczyny.
- A co to, przedszkole? - odparowała Wilczyca. - A może ochronka? Jeśli potrzebna ci
opieka, to poszukaj jej gdzie indziej.
Svenja zaczerpnęła powietrza. Wzbierała w niej złość. Równocześnie w głowie
zapaliło się czerwone światełko. Lepiej nie zadzieraj z Wilczycą! Z pomocą przyszedł jej
Psycho.
- Ja ją tu przyprowadziłem - wyjaśnił. - Pankracy ją znalazł. Zrobiło mi się jej żal...
- %7łal - zadrwiła Wilczyca. - Oto Psycho, facet ^ wielkim sercem. Najchętniej
podarowałby wam nowy świat, na którym wszyscy byliby szczęśliwi. Ale niestety taki świat
nie istnieje. Teraz wtrąciła się Zada.
- Zgódz się, żeby została parę dni - powiedziała. - Może spać w moim domku, zero
problemu. Jest jeden wolny materac.
- A co umiesz? - Wilczyca zwróciła się bezpośrednio do Svenji.
- A co miałabym umieć?
- No proszę! - Wilczyca zmierzyła Svenję drwiącym wzrokiem. - Tu nie ma babci i
dziadka, którzy będą cię utrzymywać. Nie wyobrażaj sobie, że będziesz siedzieć u nas w
kieszeni. Każdy musi zdobywać forsę.
- Trudno wyczuć, czy w ogóle do czegoś się przyda - odezwał się ciemnowłosy
chłopak, który przyjechał razem z Wilczycą. - Bo chyba już sika ze strachu w majtki. Hej
dziecino, przydałyby się pieluszki? Svenja spojrzała na niego uważnie. Miał ładną twarz,
zielone oczy i gęste, prawie złączone nad nosem brwi. Gdzieś w głębi serca Svenja była na
siebie zła, że nie zareagowała bardziej bojowo na ten komentarz. Mogła na przykład
powiedzieć: Możesz mi pożyczyć swojego pampersa . Ale wtedy zabrakło jej po prostu
słów.
- Stul pysk, Mister O - warknęła Wilczyca. Podeszła bliżej Svenji. - No więc, co
potrafisz? Przerażona Svenja myślała gorączkowo, jak mogłaby zaspokoić jej oczekiwania.
- Poszukam sobie jakiegoś zajęcia... jeszcze nie wiem dokładnie... mogę roznosić
ulotki... bawić jakieś dziecko... Wilczyca się roześmiała. Spojrzała na Mistera O.
- Ona jest rzeczywiście zielona.
- Mówiłem ci - przytaknął. - Prawdziwy żółtodziób.
Wilczyca zrobiła jeszcze jeden krok do przodu i chwyciła ją za kurtkę. Svenję oblał
zimny pot.
- Słuchaj no - syknęła. - Jeśli naprawdę chcesz u nas zostać, musisz wpaść na jakiś
lepszy pomysł. Myślisz, że ktoś mógłby nam powierzyć swoje dziecko? Mieszkamy na ulicy,
niewinny aniołku! Nigdzie nie mamy swojego miejsca, a ludzie zachowują się tak, jakby w
ogóle nas nie widzieli.
- Czyli raczej nic ci nie wyjdzie z normalną pracą - wyjaśnił znaczenie tych słów
Mister O.
- Najlepiej wracaj do mamusi - rzuciła Wilczyca i puściła ją tak gwałtownie, że Svenja
się zatoczyła. - Pewnie martwią się o ciebie, nawet kiedy nie wracasz punktualnie na
dobranockę. Teraz Svenję ogarnął gniew.
- Moja matka zalewa się w trupa, a mojemu ojcu wisi, co się ze mną dzieje.
Wyobrażasz sobie, że jesteś jedyna nieszczęśliwa? Oczy dziewczyny pociemniały.
- Przemądrzała gówniara! Nic ci do tego, co przeżyłam!
Przez chwilę wydawało się, że Wilczyca rzuci się na Svenję. Svenja odskoczyła w tył,
potrącając Zadę i Psycho. Ten ją zasłonił.
- Spadaj, ćpunie!
- Nie rób draki, Niko - wycedził Psycho. - Ona jest nowa, nie ma o niczym pojęcia.
Wilczyca milczała kilka sekund. Jej twarz była nieruchoma jak maska. Potem
spojrzała na Mistera O.
- No dalej, dowal jej. Ma przeprosić.
Mister O podszedł do Svenji. Zacisnęła usta. Ich spojrzenia spotkały się. Svenja
mimowolnie wstrzymała oddech, ale cios nie nadszedł.
- Co do cholery? - szydziła Wilczyca. - Masz z tym problem? Trzaśnij ją raz a dobrze.
Mister O potrząsnął głową.
- Daj spokój.
- Kto tu rządzi, ty czy ja? - wysapała Wilczyca. W jej głosie czuło się furię.
- Nie biję małych dzieci.
- Impotent! - szydziła Niko - Mięczak!
Svenja spostrzegła, że Mister O ze złością zmarszczył czoło. Nagle jego twarz
znalazła się tuż przy jej twarzy.
- No jazda, przeproś Wilczycę, ale już - wycedził. Zauważyła, że miał w nosie dwa
kolczyki, a jeden z górnych zębów był ułamany. Svenja czuła równocześnie złość, strach i
niepewność. Przez moment zwlekała.
- Masz powiedzieć, że przepraszasz - powtórzył Mister O. Coś w jego oczach mówiło
jej, że warto ulec.
- Przepraszam - mruknęła Svenja. - Głośniej!
- Sorry! - krzyknęła. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Czy teraz starczy?
Wilczyca skinęła głową na Mistera O. Usunął się. Svenji od tłumionej złości drżały
wargi.
- Jeśli o mnie chodzi, to możesz dzisiaj przenocować u Zady - powiedziała Wilczyca
jakby od niechcenia. - A jutro się zobaczy. Odwróciła się do Mistera O.
- Idziesz ze mną zorganizować pizzę? Mister O wyszczerzył zęby.
- Jasne. Pizzy nigdy nie odmawiam. Chwilę potem znowu wsiedli do samochodu.
Silnik zawarczał i auto zniknęło w kłębach kurzu. Svenja chwyciła plecak, który
zostawiła przy żywopłocie.
- Co jest grane? - spytała Zada. - Przecież pozwoliła ci zostać. Svenja potrząsnęła
przecząco głową.
- Nie mam już ochoty. Wystarczy mi. Spływam stąd. Zada złapała ją za rękę.
- Ale przecież dopiero co przyszłaś. I mówiłaś, że nie wiesz, co ze sobą zrobić.
- Pogładziła się po ciemnych włosach i zajrzała Svenji głęboko w oczy. - Ona nie
zawsze jest taka. Najczęściej można z nią całkiem sensownie pogadać. I naprawdę się o nas
troszczy. Przecież widziałaś, jak tu przytargała butlę gazową, żebyśmy mogli na niej gotować.
Svenja się ociągała. Wszystko w niej aż kipiało ze złości na Wilczycę, ale czuła przed
nią respekt. Była przerażona panującymi tu regułami gry. I bardzo niepewna.
Z drugiej strony - nikogo w tym mieście nie zna i nie dość, że jest tu całkiem sama, to
jeszcze bez grosza przy duszy. Jeśli nie chce wracać skruszona do taty, no to nie ma zbyt
dużego wyboru...
- No dobra - powiedziała z naciskiem i rzuciła plecak. - Zostaję.
Przynajmniej na razie.
Jak nie będzie tu mogła wytrzymać, to zawsze może się wynieść.
- Gdzie indziej też jest nielepiej - rzucił Psycho. Potem położył się w trawie i
pogłaskał Losera.
- Czasami wydaje mi się, że dłużej tego nie wytrzymam. Tego pieprzonego życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
denerwuje. Wydawało się jej, że serce ma w gardle. Zazwyczaj nie była przecież taka
nieśmiała. Ale sytuacja była naprawdę niecodzienna.
- Czego tu szukasz? - spytała Wilczyca. Ton jej głosu był nieprzyjemny i szorstki, bez
cienia serdeczności. Krótkie włosy opadały jej na uszy, rysy twarzy miała ostre, a oczy
patrzyły lodowato. Nosiła niebieskie dżinsy i wysokie buty. Trudno było ocenić jej wiek.
Szesnaście, może osiemnaście... Svenja tak się spłoszyła, że zaczęła paplać jak najęta.
- Pomyślałam, że może mogłabym tu spać. Dopiero co przyjechałam do tego miasta i
nie znam nikogo...
Kiedy tak mówiła, poczuła, że cała ta gadanina Wcale nie przypadła do gustu
Wilczycy. Svenja prawie fizycznie odczuwała wrogość dziewczyny.
- A co to, przedszkole? - odparowała Wilczyca. - A może ochronka? Jeśli potrzebna ci
opieka, to poszukaj jej gdzie indziej.
Svenja zaczerpnęła powietrza. Wzbierała w niej złość. Równocześnie w głowie
zapaliło się czerwone światełko. Lepiej nie zadzieraj z Wilczycą! Z pomocą przyszedł jej
Psycho.
- Ja ją tu przyprowadziłem - wyjaśnił. - Pankracy ją znalazł. Zrobiło mi się jej żal...
- %7łal - zadrwiła Wilczyca. - Oto Psycho, facet ^ wielkim sercem. Najchętniej
podarowałby wam nowy świat, na którym wszyscy byliby szczęśliwi. Ale niestety taki świat
nie istnieje. Teraz wtrąciła się Zada.
- Zgódz się, żeby została parę dni - powiedziała. - Może spać w moim domku, zero
problemu. Jest jeden wolny materac.
- A co umiesz? - Wilczyca zwróciła się bezpośrednio do Svenji.
- A co miałabym umieć?
- No proszę! - Wilczyca zmierzyła Svenję drwiącym wzrokiem. - Tu nie ma babci i
dziadka, którzy będą cię utrzymywać. Nie wyobrażaj sobie, że będziesz siedzieć u nas w
kieszeni. Każdy musi zdobywać forsę.
- Trudno wyczuć, czy w ogóle do czegoś się przyda - odezwał się ciemnowłosy
chłopak, który przyjechał razem z Wilczycą. - Bo chyba już sika ze strachu w majtki. Hej
dziecino, przydałyby się pieluszki? Svenja spojrzała na niego uważnie. Miał ładną twarz,
zielone oczy i gęste, prawie złączone nad nosem brwi. Gdzieś w głębi serca Svenja była na
siebie zła, że nie zareagowała bardziej bojowo na ten komentarz. Mogła na przykład
powiedzieć: Możesz mi pożyczyć swojego pampersa . Ale wtedy zabrakło jej po prostu
słów.
- Stul pysk, Mister O - warknęła Wilczyca. Podeszła bliżej Svenji. - No więc, co
potrafisz? Przerażona Svenja myślała gorączkowo, jak mogłaby zaspokoić jej oczekiwania.
- Poszukam sobie jakiegoś zajęcia... jeszcze nie wiem dokładnie... mogę roznosić
ulotki... bawić jakieś dziecko... Wilczyca się roześmiała. Spojrzała na Mistera O.
- Ona jest rzeczywiście zielona.
- Mówiłem ci - przytaknął. - Prawdziwy żółtodziób.
Wilczyca zrobiła jeszcze jeden krok do przodu i chwyciła ją za kurtkę. Svenję oblał
zimny pot.
- Słuchaj no - syknęła. - Jeśli naprawdę chcesz u nas zostać, musisz wpaść na jakiś
lepszy pomysł. Myślisz, że ktoś mógłby nam powierzyć swoje dziecko? Mieszkamy na ulicy,
niewinny aniołku! Nigdzie nie mamy swojego miejsca, a ludzie zachowują się tak, jakby w
ogóle nas nie widzieli.
- Czyli raczej nic ci nie wyjdzie z normalną pracą - wyjaśnił znaczenie tych słów
Mister O.
- Najlepiej wracaj do mamusi - rzuciła Wilczyca i puściła ją tak gwałtownie, że Svenja
się zatoczyła. - Pewnie martwią się o ciebie, nawet kiedy nie wracasz punktualnie na
dobranockę. Teraz Svenję ogarnął gniew.
- Moja matka zalewa się w trupa, a mojemu ojcu wisi, co się ze mną dzieje.
Wyobrażasz sobie, że jesteś jedyna nieszczęśliwa? Oczy dziewczyny pociemniały.
- Przemądrzała gówniara! Nic ci do tego, co przeżyłam!
Przez chwilę wydawało się, że Wilczyca rzuci się na Svenję. Svenja odskoczyła w tył,
potrącając Zadę i Psycho. Ten ją zasłonił.
- Spadaj, ćpunie!
- Nie rób draki, Niko - wycedził Psycho. - Ona jest nowa, nie ma o niczym pojęcia.
Wilczyca milczała kilka sekund. Jej twarz była nieruchoma jak maska. Potem
spojrzała na Mistera O.
- No dalej, dowal jej. Ma przeprosić.
Mister O podszedł do Svenji. Zacisnęła usta. Ich spojrzenia spotkały się. Svenja
mimowolnie wstrzymała oddech, ale cios nie nadszedł.
- Co do cholery? - szydziła Wilczyca. - Masz z tym problem? Trzaśnij ją raz a dobrze.
Mister O potrząsnął głową.
- Daj spokój.
- Kto tu rządzi, ty czy ja? - wysapała Wilczyca. W jej głosie czuło się furię.
- Nie biję małych dzieci.
- Impotent! - szydziła Niko - Mięczak!
Svenja spostrzegła, że Mister O ze złością zmarszczył czoło. Nagle jego twarz
znalazła się tuż przy jej twarzy.
- No jazda, przeproś Wilczycę, ale już - wycedził. Zauważyła, że miał w nosie dwa
kolczyki, a jeden z górnych zębów był ułamany. Svenja czuła równocześnie złość, strach i
niepewność. Przez moment zwlekała.
- Masz powiedzieć, że przepraszasz - powtórzył Mister O. Coś w jego oczach mówiło
jej, że warto ulec.
- Przepraszam - mruknęła Svenja. - Głośniej!
- Sorry! - krzyknęła. - Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Czy teraz starczy?
Wilczyca skinęła głową na Mistera O. Usunął się. Svenji od tłumionej złości drżały
wargi.
- Jeśli o mnie chodzi, to możesz dzisiaj przenocować u Zady - powiedziała Wilczyca
jakby od niechcenia. - A jutro się zobaczy. Odwróciła się do Mistera O.
- Idziesz ze mną zorganizować pizzę? Mister O wyszczerzył zęby.
- Jasne. Pizzy nigdy nie odmawiam. Chwilę potem znowu wsiedli do samochodu.
Silnik zawarczał i auto zniknęło w kłębach kurzu. Svenja chwyciła plecak, który
zostawiła przy żywopłocie.
- Co jest grane? - spytała Zada. - Przecież pozwoliła ci zostać. Svenja potrząsnęła
przecząco głową.
- Nie mam już ochoty. Wystarczy mi. Spływam stąd. Zada złapała ją za rękę.
- Ale przecież dopiero co przyszłaś. I mówiłaś, że nie wiesz, co ze sobą zrobić.
- Pogładziła się po ciemnych włosach i zajrzała Svenji głęboko w oczy. - Ona nie
zawsze jest taka. Najczęściej można z nią całkiem sensownie pogadać. I naprawdę się o nas
troszczy. Przecież widziałaś, jak tu przytargała butlę gazową, żebyśmy mogli na niej gotować.
Svenja się ociągała. Wszystko w niej aż kipiało ze złości na Wilczycę, ale czuła przed
nią respekt. Była przerażona panującymi tu regułami gry. I bardzo niepewna.
Z drugiej strony - nikogo w tym mieście nie zna i nie dość, że jest tu całkiem sama, to
jeszcze bez grosza przy duszy. Jeśli nie chce wracać skruszona do taty, no to nie ma zbyt
dużego wyboru...
- No dobra - powiedziała z naciskiem i rzuciła plecak. - Zostaję.
Przynajmniej na razie.
Jak nie będzie tu mogła wytrzymać, to zawsze może się wynieść.
- Gdzie indziej też jest nielepiej - rzucił Psycho. Potem położył się w trawie i
pogłaskał Losera.
- Czasami wydaje mi się, że dłużej tego nie wytrzymam. Tego pieprzonego życia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]