[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przepowiadają grę hazardową żołnierzy o szatę Chrystusa. Ci żołnierze muszą
robić to, co robią, i Judasz musi robić to, co robi. On musi zdradzić pana. Więc
dlaczego jest łotrem?
Roześmiał się cicho. Przypomniałem sobie, jak podobał mi się jego śmiech
w misterium, jak podobała mi się koncepcja Chrystusa roześmianego.
Dobre pytanie powiedział. My w naszym mieście omawiamy takie
rzeczy. Friedheim żyje misteriami od wieków. Są różne na to poglądy. Umilkł
i potrząsnął głową. Prorocy widzą, ale nie zmuszają powiedział. Na przy-
kład ja panu mówię, że autobus z Monachium przyjedzie dziś o piątej dwadzie-
ścia. Jestem prorokiem. Autobus przyjeżdża. Ale ja nie miałem z tym autobusem
nic do czynienia. Ja autobusu nie zmusiłem. Autobus przyjechał wcale nie dlatego,
że ja to przepowiedziałem.
Uśmiechnął się i rozłożył ręce. To proste wyjaśnienie najwyrazniej mu wy-
starczało. Nie miałem prawa przypierać go do muru.
Jeszcze jedno powiedziałem. W Oberammergau bywają kłopoty
z ludzmi, którzy twierdzą, że misteria są antysemickie. Czy wy tutaj macie ja-
kieś trudności w związku z tą kwestią?
%7ładnych. Przestał się uśmiechać. Człowiek o twarzy zdumiewająco ła-
godnej, a przecież stanowczej. Wyczuwałem w nim rzadkie i cudowne połączenie
siły i delikatności. W misteriach wszyscy z wyjątkiem kilku Rzymian jeste-
śmy %7łydami. Ja w mojej uprzywilejowanej roli Jezusa Chrystusa jestem %7łydem
i tak samo %7łydówką jest Matka Boska. Tak samo %7łydami są apostołowie. Judasz,
%7łyd, czyni zle. I zle czynią ci %7łydzi, którzy wykrzykują: Ukrzyżować Go! Co
to w sumie znaczy? To znaczy, że niektórzy %7łydzi są dobrzy, niektórzy %7łydzi są
zli, a czy o wszystkich innych ludziach, wszędzie indziej nie możemy także tego
powiedzieć?
Mówił poważnie, w skupieniu prosty, przyzwoity rzemieślnik i zarazem
doskonały aktor w roli, którą grał pełen szacunku.
Dziękuję powiedziałem.
Wstał, wyraznie zadowolony, że rozmowa się skończyła. Pożegnał nas uści-
skiem ręki i z Rudolfem Lobingerem wyszedł do drugiego pokoju. Myśmy wyszli
we dwoje znów w blask upalnego dnia na zatłoczoną turystami ulicę.
102
Mnie się nie podobały pana pytania powiedziała dziewczyna. Były
nieprzychylne.
Ależ nie.
Moim zdaniem tak. On był cudowny, ten człowiek. Prawie można by uwie-
rzyć, że to jakaś obecność Pana Jezusa.
Nawet w szarym garniturze?
Nawet w szarym garniturze.
No, a mnie. . . co nie znaczy, że chcę zmienić temat. . . mnie się podobały
pytania pani. Były niespodzianką.
Dlaczego niespodzianką?
Powiedziała pani przedtem, że strach panią ogarnia. A jednak nie bała się
pani.
Bałam się. Te pytania po prostu musiałam zadać. Nie rozumiałam, jak on
może opierać się uczuciu, że jest Jezusem Chrystusem, kiedy musi przecież wzy-
wać się w taką wielką rolę. Ale to przerażająca rzecz do roztrząsania.
Dlaczego przerażająca?
Dlatego, że Jezus Chrystus był Bogiem.
Nic na to nie powiedziałem. Zatrzymała się i wpiła mi palce w przedramię.
Pan w to nie wierzy, prawda?
Nie wierzę.
To okropne! Ruszyła znów przed siebie. Przykro myśleć o tym. Odci-
na się pan od czegoś, co dałoby panu tyle. Jest jakaś wielka rzeczywistość. Może-
my ją wyczuwać, jeżeli nie zamykamy się przed nią. Modlimy się i nagle wiemy,
że ktoś tego słucha.
Bardzo ładnie. Szanuję to. Na tym polega, przypuszczam, owo tajemnicze
coś, co nazywa się wiarą. Ja tego nie mam.
Doszliśmy do jej hotelu. Stanęła i popatrzyła mi w oczy.
Teraz napiszę ten wywiad. Czy nie ma pan nic przeciwko temu, że zacytuję
wypowiedz Freytaga w kwestii antysemityzmu?
Oczywiście. To nie jest moja wypowiedz.
Pan zapytał go o to. No, dobrze. Dziękuję.
Odeszła raptownie i pomyślałem, że mało która dziewczyna tak świetnie jak
Joan Terrill potrafi odchodzić, nieomal znikać . Sam powinienem napisać relację
z wielu rzeczy dla Neila Carltona, ale jeszcze nie byłem gotów. Zamiast wrócić
do swojego hotelu, poszedłem dalej, minąłem kościół i znalazłem się w labiryncie
starych uliczek i na tej krótkiej uliczce o długiej nazwie: Kirschbaumstrasse. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
i przepowiadają grę hazardową żołnierzy o szatę Chrystusa. Ci żołnierze muszą
robić to, co robią, i Judasz musi robić to, co robi. On musi zdradzić pana. Więc
dlaczego jest łotrem?
Roześmiał się cicho. Przypomniałem sobie, jak podobał mi się jego śmiech
w misterium, jak podobała mi się koncepcja Chrystusa roześmianego.
Dobre pytanie powiedział. My w naszym mieście omawiamy takie
rzeczy. Friedheim żyje misteriami od wieków. Są różne na to poglądy. Umilkł
i potrząsnął głową. Prorocy widzą, ale nie zmuszają powiedział. Na przy-
kład ja panu mówię, że autobus z Monachium przyjedzie dziś o piątej dwadzie-
ścia. Jestem prorokiem. Autobus przyjeżdża. Ale ja nie miałem z tym autobusem
nic do czynienia. Ja autobusu nie zmusiłem. Autobus przyjechał wcale nie dlatego,
że ja to przepowiedziałem.
Uśmiechnął się i rozłożył ręce. To proste wyjaśnienie najwyrazniej mu wy-
starczało. Nie miałem prawa przypierać go do muru.
Jeszcze jedno powiedziałem. W Oberammergau bywają kłopoty
z ludzmi, którzy twierdzą, że misteria są antysemickie. Czy wy tutaj macie ja-
kieś trudności w związku z tą kwestią?
%7ładnych. Przestał się uśmiechać. Człowiek o twarzy zdumiewająco ła-
godnej, a przecież stanowczej. Wyczuwałem w nim rzadkie i cudowne połączenie
siły i delikatności. W misteriach wszyscy z wyjątkiem kilku Rzymian jeste-
śmy %7łydami. Ja w mojej uprzywilejowanej roli Jezusa Chrystusa jestem %7łydem
i tak samo %7łydówką jest Matka Boska. Tak samo %7łydami są apostołowie. Judasz,
%7łyd, czyni zle. I zle czynią ci %7łydzi, którzy wykrzykują: Ukrzyżować Go! Co
to w sumie znaczy? To znaczy, że niektórzy %7łydzi są dobrzy, niektórzy %7łydzi są
zli, a czy o wszystkich innych ludziach, wszędzie indziej nie możemy także tego
powiedzieć?
Mówił poważnie, w skupieniu prosty, przyzwoity rzemieślnik i zarazem
doskonały aktor w roli, którą grał pełen szacunku.
Dziękuję powiedziałem.
Wstał, wyraznie zadowolony, że rozmowa się skończyła. Pożegnał nas uści-
skiem ręki i z Rudolfem Lobingerem wyszedł do drugiego pokoju. Myśmy wyszli
we dwoje znów w blask upalnego dnia na zatłoczoną turystami ulicę.
102
Mnie się nie podobały pana pytania powiedziała dziewczyna. Były
nieprzychylne.
Ależ nie.
Moim zdaniem tak. On był cudowny, ten człowiek. Prawie można by uwie-
rzyć, że to jakaś obecność Pana Jezusa.
Nawet w szarym garniturze?
Nawet w szarym garniturze.
No, a mnie. . . co nie znaczy, że chcę zmienić temat. . . mnie się podobały
pytania pani. Były niespodzianką.
Dlaczego niespodzianką?
Powiedziała pani przedtem, że strach panią ogarnia. A jednak nie bała się
pani.
Bałam się. Te pytania po prostu musiałam zadać. Nie rozumiałam, jak on
może opierać się uczuciu, że jest Jezusem Chrystusem, kiedy musi przecież wzy-
wać się w taką wielką rolę. Ale to przerażająca rzecz do roztrząsania.
Dlaczego przerażająca?
Dlatego, że Jezus Chrystus był Bogiem.
Nic na to nie powiedziałem. Zatrzymała się i wpiła mi palce w przedramię.
Pan w to nie wierzy, prawda?
Nie wierzę.
To okropne! Ruszyła znów przed siebie. Przykro myśleć o tym. Odci-
na się pan od czegoś, co dałoby panu tyle. Jest jakaś wielka rzeczywistość. Może-
my ją wyczuwać, jeżeli nie zamykamy się przed nią. Modlimy się i nagle wiemy,
że ktoś tego słucha.
Bardzo ładnie. Szanuję to. Na tym polega, przypuszczam, owo tajemnicze
coś, co nazywa się wiarą. Ja tego nie mam.
Doszliśmy do jej hotelu. Stanęła i popatrzyła mi w oczy.
Teraz napiszę ten wywiad. Czy nie ma pan nic przeciwko temu, że zacytuję
wypowiedz Freytaga w kwestii antysemityzmu?
Oczywiście. To nie jest moja wypowiedz.
Pan zapytał go o to. No, dobrze. Dziękuję.
Odeszła raptownie i pomyślałem, że mało która dziewczyna tak świetnie jak
Joan Terrill potrafi odchodzić, nieomal znikać . Sam powinienem napisać relację
z wielu rzeczy dla Neila Carltona, ale jeszcze nie byłem gotów. Zamiast wrócić
do swojego hotelu, poszedłem dalej, minąłem kościół i znalazłem się w labiryncie
starych uliczek i na tej krótkiej uliczce o długiej nazwie: Kirschbaumstrasse. [ Pobierz całość w formacie PDF ]