[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szy powód do spotkania.
Pewnie. Sięgnęła po szklankę, zobaczyła, że
dłoń jej drży i szybko ją cofnęła.
A co spodziewałaś się usłyszeć? Dominic był
już na dobre zirytowany.
Tylko prawdę. I właśnie ją usłyszałam. Może
w takim razie porozmawiamy teraz jak dorośli
ludzie.
O czym?
Jestem w ciąży.
Zapadła absolutna cisza. Nic. Ani słowa.
Martwe milczenie. Gdyby sytuacja nie była tak
poważna, Mattie wybuchnęłaby śmiechem. Bo wi-
dok Dominica, któremu odebrało mowę, był na-
prawdę śmieszny.
Prawdę powiedziawszy, takiej właśnie reakcji się
spodziewała.
Kilka godzin wcześniej poszła do swojego leka-
rza. Czuła się ostatnio ciągle zmęczona, senna,
zaczęła przybierać na wadze; doktor zadał jedno
proste pytanie, które jej samej nie przyszło do
głowy.
Słucham?
Słyszałeś, co powiedziałam. Jestem w ciąży.
I zaproponowałaś dzisiejsze spotkanie, żeby
mnie o tym poinformować? Odsunął swój talerz
i nachylił się do Mattie.
Wolałbyś nie wiedzieć? odparowała. Bra-
łam pod uwagę i taką możliwość, ale mam jakieś
130 CATHY WILLIAMS
zasady moralne i uważam, że masz prawo wiedzieć,
że zostaniesz ojcem. Przepraszam, jeśli niepotrzeb-
nie wybrałam się z tą wiadomością.
Mattie nigdy nie rozważała ewentualności zaj-
ścia w ciążę, ale z pewnością nie tak sobie wyob-
rażała moment przekazywania wiadomości: oto sie-
dzi w bistro z facetem, który ma taką minę, jakby
mu właśnie zakomunikowała, że jest zadżumiona.
Pytam tylko, dlaczego zaprosiłaś mnie do za-
tłoczonego, głośnego baru, żeby powiedzieć o cią-
ży? Jak mamy tutaj rozmawiać? Dominic rozej-
rzał się po wypełnionej ludzmi sali.
Myślałam, że chwilę pogadamy...
,,Chwilę pogadamy co za określenie!
A potem, kiedy już ochłoniesz, spotkamy się
znowu, żeby na spokojnie omówić sprawę. Jeśli...
będziesz chciał, oczywiście. Wiem, że to musi być
dla ciebie szok... Dla mnie też był.
Tak, Mattie ma rację: do oszołomionego Dominica
w końcu dotarło, że dla niej też musiał być to wstrząs.
Właśnie zaczęła nową pracę, otwierała się przed nią
szansa kariery, a tu nagle jak grom z jasnego nieba
spada na nią wiadomość, że będzie miała dziecko.
Pomimo to robiła wrażenie całkowicie opanowa-
nej. Trudno było się domyślić, co w tej chwili czuje.
Jak to możliwe? wykrztusił wreszcie i dodał:
Muszę się napić. Przynieść ci coś?
Kiedy Mattie pokręciła głową, podniósł się i pod-
szedł do baru. Miała rację, umawiając się z nim
w miejscu publicznym. Tutaj musiał zachowywać
WYBRANKA MILIONERA 131
się przyzwoicie, a gdyby pomimo wszystko próbo-
wał podnieść głos, robić jej wyrzuty, po prostu
wstałaby i wyszła.
Pytałeś, jak to możliwe podjęła, gdy wrócił
do stolika. Pół roku przed rozstaniem z Frankiem
przestałam brać środki antykoncepcyjne. Od dawna
nie sypialiśmy z sobą... Wszystko jedno. Pomyś-
lałam, że powinnam dać odpocząć organizmowi.
I kiedy pierwszy raz się kochaliśmy, nie byłam
zabezpieczona. Oczywiście zaczęłam brać pigułkę,
ale potem. Jak widać za pózno. Aż do dzisiaj nie
miałam pojęcia, że jestem w ciąży...
Rozumiem.
Stało się. Pewnie myślisz, że twój świat prze-
wróci się do góry nogami. Nie. Nie masz żadnych
zobowiązań wobec mnie. Chciałam tylko, żebyś
wiedział. Potraktuj to jako czystą formalność.
Czystą formalność! Dominic uderzył pięścią
w stół.
Spokojnie!
Nie uciszaj mnie, Mattie. Sama wybrałaś to
kretyńskie bistro na spotkanie, więc teraz pogódz
się z tym, że nie mam zamiaru być cicho.
Krzykiem niewiele zdziałasz.
A co w ogóle miałbym zdziałać? Jakie masz
dla mnie propozycje?
Może jednak nie powinniśmy byli się tutaj
spotykać. Ludzie zaczęli popatrywać na nich
dyskretnie i Mattie przygryzła wargę zakłopotana
wybuchem Dominica.
132 CATHY WILLIAMS
Ty wybrałaś miejsce spotkania.
Mógłbyś mówić ciszej?
Będę mówił tak głośno, jak mi się podoba.
Dominic odsunął się od stolika, założył ręce na
piersi i wbił w Mattie złe spojrzenie.
Jak ona śmie mówić, że informacja o ciąży ma
być dla niego ,,czystą formalnością ?
Była teraz blada, spięta; miał ochotę podejść,
wziąć ją w ramiona, przytulić.
Wyjdzmy stąd rzucił szorstko. Tu nie da się
rozmawiać. Chodzmy do mojego mieszkania. Tam
będziemy mieli przynajmniej spokój.
Wykluczone. Wszystko, tylko nie to, pomyś-
lała Mattie. Nie do jego mieszkania, z którym łą-
czyło się tyle dobrych wspomnień. Jeśli już ma-
my się przenieść, to do mnie, chociaż nie wiem po
co. Równie dobrze możemy dokończyć rozmowę
tutaj.
Dobrze, jedzmy w takim razie do ciebie zgo-
dził się Dominic.
Droga upłynęła im w milczeniu. %7ładne z nich
nie odezwało się słowem. W końcu taksówka za-
trzymała się przed małym wiktoriańskim dom-
kiem.
Tutaj mieszkasz? zapytał Dominic z niedo-
wierzaniem, kiedy wysiedli. Zrezygnowałaś ze
służbowego mieszkania, żeby tu się przenieść?
Czynsz nie jest wygórowany odparła krótko.
Zapewne mruknął, spoglądając na osiem
skrzynek na listy w korytarzu. Zważywszy, ile
WYBRANKA MILIONERA 133
osób ciśnie się w tak małej przestrzeni. Domyślam
się, że mieszkasz na samej górze?
Mattie nic nie odpowiedziała, chociaż schody
prowadzące do jej mieszkania prezentowały się
marnie: poodklejane tapety, wytarty chodnik, nagie
żarówki zwisające z sufitu.
Samo mieszkanie prezentowało się niewiele le-
piej: jeden ciasny pokoik służący za bawialnię i sy-
pialnię, ciasna kuchenka, w której z trudem mieściła
się jedna osoba, maleńka łazienka tylko z prysz-
nicem.
Dominic nie mógł powstrzymać się od zjadliwe-
go komentarza, a potem nieoczekiwanie objął ją
i przytulił do siebie.
Mieszkasz okropnie podsumował. Teraz
musisz myśleć nie tylko o sobie. Będziesz miała
dziecko i nie pozwolę, żebyś została na czas ciąży
tutaj. Tym bardziej po urodzeniu dziecka.
Nie pozwolisz? Mattie uwolniła się z jego
ramion i podeszła do okna. Nie po to się z tobą
spotkałam, żebyś znowu ingerował w moje życie.
Nazywaj to sobie, jak chcesz, ale wysłuchaj
uważnie, co mam ci do powiedzenia mówił powoli,
z naciskiem, punktując każde słowo. Nie będziesz
mieszkała z naszym dzieckiem w takiej norze. Nie
będziesz codziennie wspinała się po schodach na
poddasze, ryzykując poronienie. Jeśli uprzesz się
i zostaniesz tutaj, będę się z tobą procesował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
szy powód do spotkania.
Pewnie. Sięgnęła po szklankę, zobaczyła, że
dłoń jej drży i szybko ją cofnęła.
A co spodziewałaś się usłyszeć? Dominic był
już na dobre zirytowany.
Tylko prawdę. I właśnie ją usłyszałam. Może
w takim razie porozmawiamy teraz jak dorośli
ludzie.
O czym?
Jestem w ciąży.
Zapadła absolutna cisza. Nic. Ani słowa.
Martwe milczenie. Gdyby sytuacja nie była tak
poważna, Mattie wybuchnęłaby śmiechem. Bo wi-
dok Dominica, któremu odebrało mowę, był na-
prawdę śmieszny.
Prawdę powiedziawszy, takiej właśnie reakcji się
spodziewała.
Kilka godzin wcześniej poszła do swojego leka-
rza. Czuła się ostatnio ciągle zmęczona, senna,
zaczęła przybierać na wadze; doktor zadał jedno
proste pytanie, które jej samej nie przyszło do
głowy.
Słucham?
Słyszałeś, co powiedziałam. Jestem w ciąży.
I zaproponowałaś dzisiejsze spotkanie, żeby
mnie o tym poinformować? Odsunął swój talerz
i nachylił się do Mattie.
Wolałbyś nie wiedzieć? odparowała. Bra-
łam pod uwagę i taką możliwość, ale mam jakieś
130 CATHY WILLIAMS
zasady moralne i uważam, że masz prawo wiedzieć,
że zostaniesz ojcem. Przepraszam, jeśli niepotrzeb-
nie wybrałam się z tą wiadomością.
Mattie nigdy nie rozważała ewentualności zaj-
ścia w ciążę, ale z pewnością nie tak sobie wyob-
rażała moment przekazywania wiadomości: oto sie-
dzi w bistro z facetem, który ma taką minę, jakby
mu właśnie zakomunikowała, że jest zadżumiona.
Pytam tylko, dlaczego zaprosiłaś mnie do za-
tłoczonego, głośnego baru, żeby powiedzieć o cią-
ży? Jak mamy tutaj rozmawiać? Dominic rozej-
rzał się po wypełnionej ludzmi sali.
Myślałam, że chwilę pogadamy...
,,Chwilę pogadamy co za określenie!
A potem, kiedy już ochłoniesz, spotkamy się
znowu, żeby na spokojnie omówić sprawę. Jeśli...
będziesz chciał, oczywiście. Wiem, że to musi być
dla ciebie szok... Dla mnie też był.
Tak, Mattie ma rację: do oszołomionego Dominica
w końcu dotarło, że dla niej też musiał być to wstrząs.
Właśnie zaczęła nową pracę, otwierała się przed nią
szansa kariery, a tu nagle jak grom z jasnego nieba
spada na nią wiadomość, że będzie miała dziecko.
Pomimo to robiła wrażenie całkowicie opanowa-
nej. Trudno było się domyślić, co w tej chwili czuje.
Jak to możliwe? wykrztusił wreszcie i dodał:
Muszę się napić. Przynieść ci coś?
Kiedy Mattie pokręciła głową, podniósł się i pod-
szedł do baru. Miała rację, umawiając się z nim
w miejscu publicznym. Tutaj musiał zachowywać
WYBRANKA MILIONERA 131
się przyzwoicie, a gdyby pomimo wszystko próbo-
wał podnieść głos, robić jej wyrzuty, po prostu
wstałaby i wyszła.
Pytałeś, jak to możliwe podjęła, gdy wrócił
do stolika. Pół roku przed rozstaniem z Frankiem
przestałam brać środki antykoncepcyjne. Od dawna
nie sypialiśmy z sobą... Wszystko jedno. Pomyś-
lałam, że powinnam dać odpocząć organizmowi.
I kiedy pierwszy raz się kochaliśmy, nie byłam
zabezpieczona. Oczywiście zaczęłam brać pigułkę,
ale potem. Jak widać za pózno. Aż do dzisiaj nie
miałam pojęcia, że jestem w ciąży...
Rozumiem.
Stało się. Pewnie myślisz, że twój świat prze-
wróci się do góry nogami. Nie. Nie masz żadnych
zobowiązań wobec mnie. Chciałam tylko, żebyś
wiedział. Potraktuj to jako czystą formalność.
Czystą formalność! Dominic uderzył pięścią
w stół.
Spokojnie!
Nie uciszaj mnie, Mattie. Sama wybrałaś to
kretyńskie bistro na spotkanie, więc teraz pogódz
się z tym, że nie mam zamiaru być cicho.
Krzykiem niewiele zdziałasz.
A co w ogóle miałbym zdziałać? Jakie masz
dla mnie propozycje?
Może jednak nie powinniśmy byli się tutaj
spotykać. Ludzie zaczęli popatrywać na nich
dyskretnie i Mattie przygryzła wargę zakłopotana
wybuchem Dominica.
132 CATHY WILLIAMS
Ty wybrałaś miejsce spotkania.
Mógłbyś mówić ciszej?
Będę mówił tak głośno, jak mi się podoba.
Dominic odsunął się od stolika, założył ręce na
piersi i wbił w Mattie złe spojrzenie.
Jak ona śmie mówić, że informacja o ciąży ma
być dla niego ,,czystą formalnością ?
Była teraz blada, spięta; miał ochotę podejść,
wziąć ją w ramiona, przytulić.
Wyjdzmy stąd rzucił szorstko. Tu nie da się
rozmawiać. Chodzmy do mojego mieszkania. Tam
będziemy mieli przynajmniej spokój.
Wykluczone. Wszystko, tylko nie to, pomyś-
lała Mattie. Nie do jego mieszkania, z którym łą-
czyło się tyle dobrych wspomnień. Jeśli już ma-
my się przenieść, to do mnie, chociaż nie wiem po
co. Równie dobrze możemy dokończyć rozmowę
tutaj.
Dobrze, jedzmy w takim razie do ciebie zgo-
dził się Dominic.
Droga upłynęła im w milczeniu. %7ładne z nich
nie odezwało się słowem. W końcu taksówka za-
trzymała się przed małym wiktoriańskim dom-
kiem.
Tutaj mieszkasz? zapytał Dominic z niedo-
wierzaniem, kiedy wysiedli. Zrezygnowałaś ze
służbowego mieszkania, żeby tu się przenieść?
Czynsz nie jest wygórowany odparła krótko.
Zapewne mruknął, spoglądając na osiem
skrzynek na listy w korytarzu. Zważywszy, ile
WYBRANKA MILIONERA 133
osób ciśnie się w tak małej przestrzeni. Domyślam
się, że mieszkasz na samej górze?
Mattie nic nie odpowiedziała, chociaż schody
prowadzące do jej mieszkania prezentowały się
marnie: poodklejane tapety, wytarty chodnik, nagie
żarówki zwisające z sufitu.
Samo mieszkanie prezentowało się niewiele le-
piej: jeden ciasny pokoik służący za bawialnię i sy-
pialnię, ciasna kuchenka, w której z trudem mieściła
się jedna osoba, maleńka łazienka tylko z prysz-
nicem.
Dominic nie mógł powstrzymać się od zjadliwe-
go komentarza, a potem nieoczekiwanie objął ją
i przytulił do siebie.
Mieszkasz okropnie podsumował. Teraz
musisz myśleć nie tylko o sobie. Będziesz miała
dziecko i nie pozwolę, żebyś została na czas ciąży
tutaj. Tym bardziej po urodzeniu dziecka.
Nie pozwolisz? Mattie uwolniła się z jego
ramion i podeszła do okna. Nie po to się z tobą
spotkałam, żebyś znowu ingerował w moje życie.
Nazywaj to sobie, jak chcesz, ale wysłuchaj
uważnie, co mam ci do powiedzenia mówił powoli,
z naciskiem, punktując każde słowo. Nie będziesz
mieszkała z naszym dzieckiem w takiej norze. Nie
będziesz codziennie wspinała się po schodach na
poddasze, ryzykując poronienie. Jeśli uprzesz się
i zostaniesz tutaj, będę się z tobą procesował. [ Pobierz całość w formacie PDF ]