[ Pobierz całość w formacie PDF ]
miecze i wydawali pozostałym rozkazy. Podwładni byli czujnymi, hardo wyglądającymi żołnierzami.
Mimo całej oczywistej gotowości bojowej, wokół mężczyzn wyczuwało się głęboki niepokój. W ich
oczach był strach. Felix wiedział, że są o krok od nafaszerowania go bełtami kusz.
- Nie strzelajcie! - rzucił. - Jestem tu by wam pomóc.
Zastanawiał się gdzie jest Gotrek. Wyprzedził go w biegu o znaczną odległość. Powodowany
emocją chwili pozwolił, by jego napięcie i dłuższe nogi odsadziły krasnoluda. Teraz mogło to się
okazać fatalnym błędem, chociaż nie był pewien co może zrobić nawet Zabójca Trolli stojąc przed
ludzmi celującymi.
- Ach tak, chcesz nam pomóc? - powiedział z sarkazmem głos. - Wyszedłeś sobie na spacerek po
lesie? Usłyszałeś hałas bijatyki i przybiegłeś, by zbadać to małe zakłócenie spokoju, czyż nie tak?
Przemawiający był szlachcicem. Felix nigdy nie dbał specjalnie o warstwę wysoko urodzonych
w Imperium, a ten mężczyzna wydawał się pierwszorzędnym egzemplarzem najgorszego rodzaju tej
ospowatej klasy społecznej. Przystrzyżona czarna bródka okalała jego pociągłą twarz. Grozne ciemne
oczy spoglądały z bladego oblicza. Wielki nos w kształcie orlego dzioba przydawał mu wygląd
drapieżcy.
- Mój przyjaciel i ja zgubiliśmy się w lesie. Usłyszeliśmy wilki i dzwięki bitwy. Przybyliśmy by
pomóc w miarę naszych możliwości.
- Twój przyjaciel? - ironicznie zapytał szlachcic.
Wyciągnął kciuk w kierunku wysokiej, pięknej młodej kobiety, która stała obok spętana
łańcuchami.
- Masz na myśli tę wiedzmę?
- Nie mam pojęcia o czym pan mówi, sir - odpowiedział Felix. - Nigdy w życiu nie widziałem tej
młodej damy.
Rozejrzał się. Nigdzie nie było widać krasnoluda. Felix uznał, że może to i lepiej. Zabójca Trolli
nie słynął ze swojego taktu. Bez wątpienia w tej chwili powiedziałby coś, za co obaj zostali by
zabici.
- Podróżowałem z towarzyszem... - Felixowi zaświtało, że może nie jest dobrym pomysłem
wspominanie w tym momencie o Gotreku. Zabójca Trolli był postacią charakterystyczną i
wyglądającą na banitę, a może ci ludzie zechcą zebrać wyznaczoną za niego nagrodę, jeśli go
rozpoznają.
- Zdaje się, że gdzieś zaginął - Felix dokończył słabo.
- Odłóż swój miecz - nakazał szlachcic. Felix zastosował się do polecenia. - Sven! Heinrich!
Zwiążcie mu ręce!
Dwaj zbrojni ruszyli, by wykonać rozkaz. Felix został przewrócony na ziemię. Leżał twarzą w
śniegu i czuł jak zimna wilgoć zaczyna przesączać się do jego ubrania.
Otworzył oczy i stwierdził, że leży przed martwym ciałem wilka. Gdy wpatrywał się w okryte
śmiertelnym całunem ślepia zwierzęcia, żołnierze szybko i sprawnie związali jego ręce na plecach.
Felix poczuł wbijający się w nadgarstki metal i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że do związania
go użyli czegoś więcej niż zwykłego sznura.
Potem ktoś pociągnął go za kaptur płaszcza i podniósł za włosy głowę. Nozdrza Felixa
zaatakował obrzydliwy oddech. Zimne szalone oczy wpatrywały się prosto w jego własne. Patrzył na
szczupłą twarz otoczoną szarawą brodą. Sękata dłoń wykonała gest przed jego nosem. Przesuwające
się palce zostawiały za sobą w powietrzu ślad błyszczących iskierek. Z pewnością ten stary człowiek
był czarodziejem.
- Nie wydaje się dotknięty znamieniem Ciemności - rzekł czarodziej zaskakująco wesołym i
kulturalnym głosem. - Może powiada prawdę. Dowiem się więcej kiedy go zabierzemy do strażnicy.
Puszczony Felix znowu upadł w śnieg. Rozpoznał głos mówiącego szlachcica.
- Tak czy inaczej, uważaj na niego, Voorman. Jeśli jest szpiegiem naszych wrogów, chcę jego
śmierci.
- Dowiem się prawdy, gdy będę miał swoje instrumenty. Jeśli jest szpiegiem pracującym dla
nieprzyjaciół Zakonu, będziemy o tym wiedzieli!
Szlachcic wzruszył ramionami i odszedł, najwyrazniej porzucając sprawy, które go nie dotyczyły.
Ponownie w żebra Felixa wbił się but wyrywając powietrze z płuc.
- Wstawaj i wsiadaj na sanie - odezwał się gburowaty sierżant. - Jeśli spadniesz, to cię zabiję.
Felix podciągnął pod siebie nogi i przetoczył się na stopy. Popatrzył na sierżanta, starając się
zapisać w pamięci każdą rysę twarzy mężczyzny. Jeśli wyjdzie z tego żywy, musi się na nim zemścić.
Widząc to spojrzenie, żołnierz uniósł kuszę jakby chcąc przestrzelić mózg Felixa. Magik lekko
potrząsnął głową.
- Nic z tego. Chcę, by dojechał cały.
Felix zadrżał. W spokojnym stwierdzeniu czarownika było coś bardziej przerażającego niż
bezmyślna brutalność żołnierza. Wspiął się na tył sań.
O ile Felix potrafił stwierdzić, grupa składała się ze szlachciców, kilku ich pochlebców,
zbrojnych i maga. Szlachta jechała na saniach ciągniętych przez konie. %7łołnierze uczepili się płóz,
albo powozili.
Obok niego siedziała młoda kobieta. Miała włosy w kolorze czystego srebra, a jej oczy były
złote. Miała gładką drapieżną urodę i naturalnie hardy wyraz twarzy, którego nie potrafiły zakryć
obroża i łańcuch spinające ją z oparciem sań, ani dziwne pokryte runami kajdany które spinały jej
obie ręce za plecami.
- Felix Jaeger - mruknął przedstawiając się. Nic nie powiedziała, ledwie uśmiechnęła się zimno,
a potem jakby się w sobie zamknęła. Nie zwracała na niego więcej uwagi.
- Milczeć - powiedział siedzący naprzeciw magik, a w jego głosie było więcej grozby niż we
wszystkich zebranych razem gniewnych spojrzeniach strażników.
Felix uznał, że niczego nie wskóra przeciwstawiając się starcowi. Rzucił następne spojrzenie ku
puszczy, mając nadzieję zobaczyć jakieś ślady Gotreka, ale nigdzie nie było widać Zabójcy Trolli.
Felix zapadł w przygnębione milczenie. Wątpił, czy krasnolud może ich teraz dogonić, ale
przynajmniej zdoła iść za śladami płóz - o ile nie będzie zbyt silnie śnieżyć.
A potem co? Felix nie wiedział. Znał doskonale niesamowity talent Gotreka do urządzania rzezi i
zniszczenia, ale wątpił by nawet Zabójca Trolli był w stanie pokonać tą małą armię.
Od czasu do czasu spoglądał na siedzącą obok kobietę, zauważając że ona także rzuca
niespokojne spojrzenia w stronę drzew. Nie wiedział, czy ma nadzieję, że przyjdą na pomoc jej
przyjaciele, czy po prostu oceniała odległość szykując się do skoku po wolność.
W oddali zawył wilk. Dziwny nieludzki uśmiech wykrzywił usta kobiety. Felix wzdrygnął się i
odwrócił wzrok.
Felix niemal się ucieszył, kiedy wśród zbliżającej się burzy zobaczył leśny dwór. Niska,
masywna sylwetka strażnicy była częściowo zasłonięta przez wirujące płatki śniegu. Felix dostrzegł,
że budynek wzniesiono z kamienia i drewnianych bali w tak zwanym stylu reglowym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
miecze i wydawali pozostałym rozkazy. Podwładni byli czujnymi, hardo wyglądającymi żołnierzami.
Mimo całej oczywistej gotowości bojowej, wokół mężczyzn wyczuwało się głęboki niepokój. W ich
oczach był strach. Felix wiedział, że są o krok od nafaszerowania go bełtami kusz.
- Nie strzelajcie! - rzucił. - Jestem tu by wam pomóc.
Zastanawiał się gdzie jest Gotrek. Wyprzedził go w biegu o znaczną odległość. Powodowany
emocją chwili pozwolił, by jego napięcie i dłuższe nogi odsadziły krasnoluda. Teraz mogło to się
okazać fatalnym błędem, chociaż nie był pewien co może zrobić nawet Zabójca Trolli stojąc przed
ludzmi celującymi.
- Ach tak, chcesz nam pomóc? - powiedział z sarkazmem głos. - Wyszedłeś sobie na spacerek po
lesie? Usłyszałeś hałas bijatyki i przybiegłeś, by zbadać to małe zakłócenie spokoju, czyż nie tak?
Przemawiający był szlachcicem. Felix nigdy nie dbał specjalnie o warstwę wysoko urodzonych
w Imperium, a ten mężczyzna wydawał się pierwszorzędnym egzemplarzem najgorszego rodzaju tej
ospowatej klasy społecznej. Przystrzyżona czarna bródka okalała jego pociągłą twarz. Grozne ciemne
oczy spoglądały z bladego oblicza. Wielki nos w kształcie orlego dzioba przydawał mu wygląd
drapieżcy.
- Mój przyjaciel i ja zgubiliśmy się w lesie. Usłyszeliśmy wilki i dzwięki bitwy. Przybyliśmy by
pomóc w miarę naszych możliwości.
- Twój przyjaciel? - ironicznie zapytał szlachcic.
Wyciągnął kciuk w kierunku wysokiej, pięknej młodej kobiety, która stała obok spętana
łańcuchami.
- Masz na myśli tę wiedzmę?
- Nie mam pojęcia o czym pan mówi, sir - odpowiedział Felix. - Nigdy w życiu nie widziałem tej
młodej damy.
Rozejrzał się. Nigdzie nie było widać krasnoluda. Felix uznał, że może to i lepiej. Zabójca Trolli
nie słynął ze swojego taktu. Bez wątpienia w tej chwili powiedziałby coś, za co obaj zostali by
zabici.
- Podróżowałem z towarzyszem... - Felixowi zaświtało, że może nie jest dobrym pomysłem
wspominanie w tym momencie o Gotreku. Zabójca Trolli był postacią charakterystyczną i
wyglądającą na banitę, a może ci ludzie zechcą zebrać wyznaczoną za niego nagrodę, jeśli go
rozpoznają.
- Zdaje się, że gdzieś zaginął - Felix dokończył słabo.
- Odłóż swój miecz - nakazał szlachcic. Felix zastosował się do polecenia. - Sven! Heinrich!
Zwiążcie mu ręce!
Dwaj zbrojni ruszyli, by wykonać rozkaz. Felix został przewrócony na ziemię. Leżał twarzą w
śniegu i czuł jak zimna wilgoć zaczyna przesączać się do jego ubrania.
Otworzył oczy i stwierdził, że leży przed martwym ciałem wilka. Gdy wpatrywał się w okryte
śmiertelnym całunem ślepia zwierzęcia, żołnierze szybko i sprawnie związali jego ręce na plecach.
Felix poczuł wbijający się w nadgarstki metal i z zaskoczeniem zdał sobie sprawę, że do związania
go użyli czegoś więcej niż zwykłego sznura.
Potem ktoś pociągnął go za kaptur płaszcza i podniósł za włosy głowę. Nozdrza Felixa
zaatakował obrzydliwy oddech. Zimne szalone oczy wpatrywały się prosto w jego własne. Patrzył na
szczupłą twarz otoczoną szarawą brodą. Sękata dłoń wykonała gest przed jego nosem. Przesuwające
się palce zostawiały za sobą w powietrzu ślad błyszczących iskierek. Z pewnością ten stary człowiek
był czarodziejem.
- Nie wydaje się dotknięty znamieniem Ciemności - rzekł czarodziej zaskakująco wesołym i
kulturalnym głosem. - Może powiada prawdę. Dowiem się więcej kiedy go zabierzemy do strażnicy.
Puszczony Felix znowu upadł w śnieg. Rozpoznał głos mówiącego szlachcica.
- Tak czy inaczej, uważaj na niego, Voorman. Jeśli jest szpiegiem naszych wrogów, chcę jego
śmierci.
- Dowiem się prawdy, gdy będę miał swoje instrumenty. Jeśli jest szpiegiem pracującym dla
nieprzyjaciół Zakonu, będziemy o tym wiedzieli!
Szlachcic wzruszył ramionami i odszedł, najwyrazniej porzucając sprawy, które go nie dotyczyły.
Ponownie w żebra Felixa wbił się but wyrywając powietrze z płuc.
- Wstawaj i wsiadaj na sanie - odezwał się gburowaty sierżant. - Jeśli spadniesz, to cię zabiję.
Felix podciągnął pod siebie nogi i przetoczył się na stopy. Popatrzył na sierżanta, starając się
zapisać w pamięci każdą rysę twarzy mężczyzny. Jeśli wyjdzie z tego żywy, musi się na nim zemścić.
Widząc to spojrzenie, żołnierz uniósł kuszę jakby chcąc przestrzelić mózg Felixa. Magik lekko
potrząsnął głową.
- Nic z tego. Chcę, by dojechał cały.
Felix zadrżał. W spokojnym stwierdzeniu czarownika było coś bardziej przerażającego niż
bezmyślna brutalność żołnierza. Wspiął się na tył sań.
O ile Felix potrafił stwierdzić, grupa składała się ze szlachciców, kilku ich pochlebców,
zbrojnych i maga. Szlachta jechała na saniach ciągniętych przez konie. %7łołnierze uczepili się płóz,
albo powozili.
Obok niego siedziała młoda kobieta. Miała włosy w kolorze czystego srebra, a jej oczy były
złote. Miała gładką drapieżną urodę i naturalnie hardy wyraz twarzy, którego nie potrafiły zakryć
obroża i łańcuch spinające ją z oparciem sań, ani dziwne pokryte runami kajdany które spinały jej
obie ręce za plecami.
- Felix Jaeger - mruknął przedstawiając się. Nic nie powiedziała, ledwie uśmiechnęła się zimno,
a potem jakby się w sobie zamknęła. Nie zwracała na niego więcej uwagi.
- Milczeć - powiedział siedzący naprzeciw magik, a w jego głosie było więcej grozby niż we
wszystkich zebranych razem gniewnych spojrzeniach strażników.
Felix uznał, że niczego nie wskóra przeciwstawiając się starcowi. Rzucił następne spojrzenie ku
puszczy, mając nadzieję zobaczyć jakieś ślady Gotreka, ale nigdzie nie było widać Zabójcy Trolli.
Felix zapadł w przygnębione milczenie. Wątpił, czy krasnolud może ich teraz dogonić, ale
przynajmniej zdoła iść za śladami płóz - o ile nie będzie zbyt silnie śnieżyć.
A potem co? Felix nie wiedział. Znał doskonale niesamowity talent Gotreka do urządzania rzezi i
zniszczenia, ale wątpił by nawet Zabójca Trolli był w stanie pokonać tą małą armię.
Od czasu do czasu spoglądał na siedzącą obok kobietę, zauważając że ona także rzuca
niespokojne spojrzenia w stronę drzew. Nie wiedział, czy ma nadzieję, że przyjdą na pomoc jej
przyjaciele, czy po prostu oceniała odległość szykując się do skoku po wolność.
W oddali zawył wilk. Dziwny nieludzki uśmiech wykrzywił usta kobiety. Felix wzdrygnął się i
odwrócił wzrok.
Felix niemal się ucieszył, kiedy wśród zbliżającej się burzy zobaczył leśny dwór. Niska,
masywna sylwetka strażnicy była częściowo zasłonięta przez wirujące płatki śniegu. Felix dostrzegł,
że budynek wzniesiono z kamienia i drewnianych bali w tak zwanym stylu reglowym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]