[ Pobierz całość w formacie PDF ]
salonie. Zignorowała dzwonek.
Drzwi były uchylone, nadsłuchiwała, czy Zack nie schodzi po schodach. Nic nie usłyszała. Dzwonek
zadzwonił jeszcze raz. Dolly odłożyła druty.
- Głucha jesteś, dziewczyno? Idz do drzwi! Zaciskając usta, by nie wybuchnąć gniewem, Lauren
odłożyła kartki i wyszła z pokoju. Na chwilę zatrzymała się, ale ponieważ Zack nadal się nie pojawił,
poszła otworzyć drzwi.
Spodziewała się zobaczyć na schodkach Patsy, ale zamiast sekretarki naprzeciw niej stał atletycznie
zbudowany blondyn ostrzyżony na jeża, o piwnych, roześmianych oczach.
- Witam, pani Alexander. Przyjechałem zabrać Zacka. Spojrzała za niego. Na podjezdzie stał
ciemnozielony
lotus.
- Myślałam, że Patsy.
- Opiekunka nie mogła dać sobie rady z blizniakami, więc Patsy przyjedzie pózniej swoim
samochodem, kiedy te diabły wreszcie zasną.
- Diabły?
- Chuck i Dani. Właśnie skończyli dwa lata... nawet się nie przedstawiłem. Jestem Ben, lepsza połowa
Patsy. Jej rodzice wydają dla nas przyjęcie. To nasza piąta rocznica ślubu...
GDY WYBAA DWUNASTA
117
Usłyszała, że Zack schodzi na dół.
- Cześć, Ben - powiedział Zack.
- Cześć, stary. Gotów do drogi?
- Jasne. - Zack podszedł do Lauren i jakby od niechcenia położył rękę na jej ramieniu. - Już się
poznaliście?
Lauren zesztywniała. Czy Zack zdawał sobie sprawę z tego, że podejrzewała go o romans z Patsy, że
była o nią zazdrosna? Czy widział jej zmieszanie w tej chwili?
- Tak - powiedział Ben. - Poznaliśmy się. Lauren, ciebie też zapraszamy. Rodzice Patsy się ucieszą.
- Na pewno nie chcesz iść? - spytał Zack.
Miał na sobie ciemnoniebieską zamszową kurtkę, a pod nią niebieski kaszmirowy sweter. Pod spodem
miał flanelową koszulę w drobną kratkę i pewnie szare flanelowe spodnie lub dżinsy z rozprutą u dołu
prawą nogawką, ale nie spojrzała w dół.
- Dzięki, ale mam dzisiaj strasznie dużo roboty. Pakowanie prezentów i tak dalej...
- No cóż, trudno.
Wróciła do doniu. Mężczyzni ruszyli w stronę samochodu.
- Nie czekaj - Zack rzucił przez ramię. - Mogę wrócić pózno.
Właśnie zamknęła drzwi i wchodziła do holu, kiedy pojawiła się niezwykle podniecona Arabella.
- Ciociu Lauren, zobacz, co znalazłam! - W ręce trzymała kasetę wideo. - Jest tu napisane Przyjęcia
urodzinowe Becky".
Lauren poznała swoje pismo na etykiecie kasety.
- Możesz mi ją puścić?
Lauren stała w oknie swojej sypialni, przyglądając się, jak wzmagająca się wichura kołysze świerki w
sąsiednim ogrodzie.
118
GDY WYBIAA DWUNASTA
Niebo było czyste, chłodne światło księżyca oświetlało pejzaż za oknem.
Owinęła się szczelniej szlafrokiem, drżąc, jakby stała na dworze, pośród chłodnej i wietrznej nocy.
Ciągle widziała przed sobą twarz Arabelli i jej nie ukrywane rozczarowanie, kiedy usłyszała głos
Lauren:
- Nie dziś wieczorem. Odłóż kasetę na miejsce. Obejrzysz ją innym razem.
Powiedziała to zbyt szybko, reagując automatycznie na widok nalepki. Zostawiła tę kasetę,
opuszczając Zacka. Pozostawiła za sobą wszystko, czego nigdy więcej nie chciała widzieć na oczy.
Zastanawiała się, czy Zack oglądał te nagrania, kolejne radosne zabawy zapisane na taśmie.
Jednoroczna Becky z promiennym uśmiechem odsłaniającym jej pierwszy ząbek. Potem drugie
urodziny. Mając trzy lata, pozowała w swojej pierwszej baletowej spódniczce. Na czwarte urodziny
pływała w basenie już bez nadmuchiwanych skrzydełek.
Lauren znowu przeszedł dreszcz. Chciała już iść do łóżka, kiedy zauważyła światła samochodu.
Poznała auto Bena.
Z samochodu wysiadł Zack. Pozdrowił gestem pozostałych pasażerów i auto odjechało.
Nagle, ku jej zaskoczeniu, spojrzał w jej okno. Wiedziała, że ją zobaczył. Było już zbyt pózno, by się
cofnąć.
Pokazał gestem, by zeszła na dół.
Skierowała się do drzwi jak ćma do światła.
- Mówiłem ci, byś nie czekała - powiedział, kiedy zeszła na dół.
- Nie mogłam zasnąć.
- Jakiś problem? - Zack zdjął kurtkę i odrzucił ją na krzesło. - Wszystko w porządku?
- O tak, wszystko dobrze.
GDY WYBIAA DWUNASTA
119
- A więc - zbliżył się - dlaczego nie możesz spać?
- Zrobić ci coś ciepłego do picia?
- Może filiżankę czekolady?
- Przyniosę do pokoju.
Lauren oddaliła się szybko. Słyszała, jak idzie do pokoju. Czuła, jakby ktoś ściskał jej serce i wbijał w
nie kolce. Zack był tak diabelsko pociągający. Wiatr potargał mu włosy i zarumienił policzki. Wiatr?
A może to whisky?
Podgrzała dwa kubki mleka w mikrofalówce, dodała czekolady i rozmieszała.
Zaniosła kubki do pokoju.
Zack stał przy oknie. Zasłony były odsunięte. Przyglądał się gwiazdom.
- O, tam są - wymamrotał. - Siedem Sióstr.
- Chodz tutaj. - Głos Lauren zabrzmiał nieco ostro. - Chodz i siadaj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
salonie. Zignorowała dzwonek.
Drzwi były uchylone, nadsłuchiwała, czy Zack nie schodzi po schodach. Nic nie usłyszała. Dzwonek
zadzwonił jeszcze raz. Dolly odłożyła druty.
- Głucha jesteś, dziewczyno? Idz do drzwi! Zaciskając usta, by nie wybuchnąć gniewem, Lauren
odłożyła kartki i wyszła z pokoju. Na chwilę zatrzymała się, ale ponieważ Zack nadal się nie pojawił,
poszła otworzyć drzwi.
Spodziewała się zobaczyć na schodkach Patsy, ale zamiast sekretarki naprzeciw niej stał atletycznie
zbudowany blondyn ostrzyżony na jeża, o piwnych, roześmianych oczach.
- Witam, pani Alexander. Przyjechałem zabrać Zacka. Spojrzała za niego. Na podjezdzie stał
ciemnozielony
lotus.
- Myślałam, że Patsy.
- Opiekunka nie mogła dać sobie rady z blizniakami, więc Patsy przyjedzie pózniej swoim
samochodem, kiedy te diabły wreszcie zasną.
- Diabły?
- Chuck i Dani. Właśnie skończyli dwa lata... nawet się nie przedstawiłem. Jestem Ben, lepsza połowa
Patsy. Jej rodzice wydają dla nas przyjęcie. To nasza piąta rocznica ślubu...
GDY WYBAA DWUNASTA
117
Usłyszała, że Zack schodzi na dół.
- Cześć, Ben - powiedział Zack.
- Cześć, stary. Gotów do drogi?
- Jasne. - Zack podszedł do Lauren i jakby od niechcenia położył rękę na jej ramieniu. - Już się
poznaliście?
Lauren zesztywniała. Czy Zack zdawał sobie sprawę z tego, że podejrzewała go o romans z Patsy, że
była o nią zazdrosna? Czy widział jej zmieszanie w tej chwili?
- Tak - powiedział Ben. - Poznaliśmy się. Lauren, ciebie też zapraszamy. Rodzice Patsy się ucieszą.
- Na pewno nie chcesz iść? - spytał Zack.
Miał na sobie ciemnoniebieską zamszową kurtkę, a pod nią niebieski kaszmirowy sweter. Pod spodem
miał flanelową koszulę w drobną kratkę i pewnie szare flanelowe spodnie lub dżinsy z rozprutą u dołu
prawą nogawką, ale nie spojrzała w dół.
- Dzięki, ale mam dzisiaj strasznie dużo roboty. Pakowanie prezentów i tak dalej...
- No cóż, trudno.
Wróciła do doniu. Mężczyzni ruszyli w stronę samochodu.
- Nie czekaj - Zack rzucił przez ramię. - Mogę wrócić pózno.
Właśnie zamknęła drzwi i wchodziła do holu, kiedy pojawiła się niezwykle podniecona Arabella.
- Ciociu Lauren, zobacz, co znalazłam! - W ręce trzymała kasetę wideo. - Jest tu napisane Przyjęcia
urodzinowe Becky".
Lauren poznała swoje pismo na etykiecie kasety.
- Możesz mi ją puścić?
Lauren stała w oknie swojej sypialni, przyglądając się, jak wzmagająca się wichura kołysze świerki w
sąsiednim ogrodzie.
118
GDY WYBIAA DWUNASTA
Niebo było czyste, chłodne światło księżyca oświetlało pejzaż za oknem.
Owinęła się szczelniej szlafrokiem, drżąc, jakby stała na dworze, pośród chłodnej i wietrznej nocy.
Ciągle widziała przed sobą twarz Arabelli i jej nie ukrywane rozczarowanie, kiedy usłyszała głos
Lauren:
- Nie dziś wieczorem. Odłóż kasetę na miejsce. Obejrzysz ją innym razem.
Powiedziała to zbyt szybko, reagując automatycznie na widok nalepki. Zostawiła tę kasetę,
opuszczając Zacka. Pozostawiła za sobą wszystko, czego nigdy więcej nie chciała widzieć na oczy.
Zastanawiała się, czy Zack oglądał te nagrania, kolejne radosne zabawy zapisane na taśmie.
Jednoroczna Becky z promiennym uśmiechem odsłaniającym jej pierwszy ząbek. Potem drugie
urodziny. Mając trzy lata, pozowała w swojej pierwszej baletowej spódniczce. Na czwarte urodziny
pływała w basenie już bez nadmuchiwanych skrzydełek.
Lauren znowu przeszedł dreszcz. Chciała już iść do łóżka, kiedy zauważyła światła samochodu.
Poznała auto Bena.
Z samochodu wysiadł Zack. Pozdrowił gestem pozostałych pasażerów i auto odjechało.
Nagle, ku jej zaskoczeniu, spojrzał w jej okno. Wiedziała, że ją zobaczył. Było już zbyt pózno, by się
cofnąć.
Pokazał gestem, by zeszła na dół.
Skierowała się do drzwi jak ćma do światła.
- Mówiłem ci, byś nie czekała - powiedział, kiedy zeszła na dół.
- Nie mogłam zasnąć.
- Jakiś problem? - Zack zdjął kurtkę i odrzucił ją na krzesło. - Wszystko w porządku?
- O tak, wszystko dobrze.
GDY WYBIAA DWUNASTA
119
- A więc - zbliżył się - dlaczego nie możesz spać?
- Zrobić ci coś ciepłego do picia?
- Może filiżankę czekolady?
- Przyniosę do pokoju.
Lauren oddaliła się szybko. Słyszała, jak idzie do pokoju. Czuła, jakby ktoś ściskał jej serce i wbijał w
nie kolce. Zack był tak diabelsko pociągający. Wiatr potargał mu włosy i zarumienił policzki. Wiatr?
A może to whisky?
Podgrzała dwa kubki mleka w mikrofalówce, dodała czekolady i rozmieszała.
Zaniosła kubki do pokoju.
Zack stał przy oknie. Zasłony były odsunięte. Przyglądał się gwiazdom.
- O, tam są - wymamrotał. - Siedem Sióstr.
- Chodz tutaj. - Głos Lauren zabrzmiał nieco ostro. - Chodz i siadaj. [ Pobierz całość w formacie PDF ]