[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jessica krzątała się już w kuchni. Z odgłosów domyślił się, że zabrała się
za przygotowywanie obiadu. W momencie, w którym o tym pomyślał,
zaburczało mu w żołądku.
Ułożył nowy stosik w palenisku i, zadowolony z siebie, poszedł do
kuchni.
- Cóż będziemy jedli tym razem? Chappi z fasolą? -zawołał od
progu.
- Nie, to zostawimy sobie na czarną godzinę. - Zaśmiała się
beztrosko. - Co powiesz na gulasz z puszki i sałatkę z pomidorów i
ogórków? To są jedyne świeże warzywa, jakie mamy - dodała.
- Brzmi zachęcająco. Osobiście byłem już gotowy na wszystko. -
Znowu zaburczało mu w brzuchu.
- Och, słyszę, że rzeczywiście jesteś głodny. - Zaśmiała się. - Ale
musisz jeszcze trochę wytrzymać. Tymczasem obierz, proszę, ogórki i
pokrój razem z pomidorami.
Chętnie chwycił za nóż. Lubił pomagać. Przypuszczał, że jako
dziecko jeszcze bardziej by lubił kuchenne prace. Gdyby jego mama nie
zamartwiała się cały czas o ojca, może piekłaby ciasta czy też gotowała
prawdziwe obiadki domowe. Niestety, u niego w domu kuchnią nie
84
RS
zajmował się nikt. Kiedy trochę podrósł, zrozumiał, że jeśli chce dobrze
zjeść, musi się nauczyć gotować. Nie było innego wyjścia. W tajemnicy
przed kolegami ze szkoły kupował książki kucharskie, z których chłonął
wiedzę niczym gąbka. Zwiat rozmaitych potraw zaczął go fascynować do
tego stopnia, że przez pewien czas myślał o karierze kucharza.
Eksperymentował w domu tak długo, aż jego potrawy stały się nie tylko
smaczne, ale również wykwintne. Nikogo jednak nie informował o swoich
nowych umiejętnościach. Gotował tylko dla mamy i chciał, żeby tak
zostało.
Teraz z energią kroił ogórki i patrzył, jak Jessica miesza gulasz.
Dodała trochę przypraw do smaku, po czym zamieszała. Następnie nabrała
odrobinę potrawy na drewnianą łyżkę i podmuchała na nią, żeby ostudzić
zawartość. Zbliżyła się z łyżką do stołu, przy którym siedział Dylan, i
podała mu ją.
- Spróbuj. Powiesz, czy mam jeszcze coś dodać.
Z głośnym mlaskaniem oblizał łyżkę i uśmiechnął się.
- Mmm! Pyszności! Ja bym już niczego nie dodawał - zawyrokował.
- A zatem można już nakryć do stołu.
- Pozwól, że ja to zrobię.
Poszedł do salonu i z kredensu wyjął kremowy obrus, który
następnie rozłożył na stole. Z kuchni przyniósł sztućce i ułożył je teraz
koło talerzy.
Kiedy wrócił, Jessica już przekładała gulasz do żaroodpornego
naczynia.
- Gotowe? - zapytała Dylana.
- Tak. Zaparzę jeszcze tylko kawę - oznajmił.
85
RS
- Zwietny pomysł! - zawołała i zaniosła gulasz do salonu.
Dylan zaczął nucić sobie jakąś melodię pod nosem. Było mu bardzo
lekko na duszy. Mimo złej pogody za oknem, zdawało mu się, że jest
słonecznie. Rozpierała go radość.
Kiedy zjawił się w salonie z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy,
Jessica zasiadała właśnie do stołu. Położyła sobie serwetkę na kolanach i
spojrzała wyczekująco na kochanka.
- Podobno byłeś głodny? - ponagliła go.
- Zgadza się - potwierdził i usiadł czym prędzej. Nalał im kawy, po
czym nałożył sobie gigantyczną porcję gulaszu.
- Zostaw trochę dla mnie! - Zaśmiała się. - Może będę chciała
dokładkę...
- Nie martw się, z tego, co widzę, to gulaszu starczy i dla ciebie, i dla
mnie, i dla całego pułku wojska. Widzę, że nie szczędziłaś puszek.
- Cóż, sam mówiłeś, że przymierasz głodem. Nie chciałam, żebyś
opadł z sił - zauważyła z błyskiem w oczach.
- Aha... Rozumiem - odparł.
Jedli w miłej atmosferze, rozkoszując się swoim towarzystwem.
- Co byś chciała robić po obiedzie? - zagadnął ją Dylan.
- No, sama nie wiem... Pogoda jest do niczego, więc nie możemy
wyjść. Znowu jesteśmy uwięziem w domu. Ale wiesz co? Przypomniało
mi się, że Justin ma gdzieś u siebie scrabble'a.
- Zwietnie. Bardzo lubię w to grać. Czyli postanowione. Ja
pozmywam naczynia, a ty znajdz scrabble'a. Będzie dobra zabawa -
zapewnił.
86
RS
Od lat już tak dobrze się nie bawił. Każda chwila spędzona w tym
górskim domku dostarczała mu niezapomnianych przeżyć. W ciągłym
zabieganiu zapomniał już nawet, jak świetnie jest choć na moment
zapomnieć o pracy i kłopotach, ale Jessica przypomniała mu, na czym to
polega.
Z coraz większym zachwytem odkrywał kolejne aspekty złożonej
osobowości tej dziewczyny. Im lepiej ją poznawał, tym bardziej go
fascynowała.
Zaniósł naczynia do kuchni i zakasał rękawy koszuli. Na drążku przy
piecyku suszyły się ścierki, postanowił użyć jednej z nich jako fartucha.
Założył ją sobie za pasek od spodni i chwycił butelkę płynu do zmywania.
Wlał solidną porcję do zlewozmywaka, po czym zanurzył w mydlinach
brudne naczynia. Zmywając, myślał o Jessice.
Tymczasem Jessica wchodziła po schodach do pokoju Justina. Tam
rozejrzała się, niepewna, gdzie powinna najpierw szukać gry. Jej brat miał
dziwną tendencję do chowania rzeczy w najmniej spodziewanych
miejscach i teraz była przekonana, że następną godzinę spędzi na poszuki-
waniach scrabble'a.
Najpierw zajrzała pod łóżko, gdzie, ku własnemu zaskoczeniu,
znalazła własny staniczek.
Być może zgubiłam go, uciekając naprędce ze swojej sypialni,
pomyślała. Miałam wtedy całe naręcze ubrań i mogłam go upuścić,
stwierdziła. Niestety, pod łóżkiem nie było ani śladu pudła z grą.
Kolejnym miejscem, w które zajrzała, była wielka dębowa szafa jej
brata. W jej wnętrzu znalazła jednak wyłącznie ubrania Dylana. Przy
87
RS
okazji zauważyła, że jest bardzo schludny i wszystko poukładał w zgrabne
stosiki.
Ostatecznie usiadła, zrezygnowana, na fotelu pod oknem i nagle
poczuła, że coś ją uwiera. Odsunęła poduszkę i odkryła za nią pogniecione
pudło. Z tryumfalnym uśmiechem zeszła do salonu.
- Och, widzę, że znalazłaś - ucieszył się Dylan. - No to siadajmy.
Zdecydowali, że będą grać na podłodze. Tak było im dużo.
wygodniej. Usiedli na poduszkach i rozłożyli planszę.
- Już dawno w to nie grałem - przyznał Dylan. - Może przypomnisz
mi, jakie są zasady?
- O, tu mam regulamin - powiedziała, wyjmując bloczek z pudła. -
Poczytaj sobie.
Wziął regulamin i przeczytał go uważnie.
- Może powinnam cię lojalnie ostrzec, że w swoim czasie byłam
prawdziwą mistrzynią gry w scrabble - powiedziała dumnie.
- Nie martw się, na pewno nie poddam się bez walki.
- Marzyciel... - Parsknęła śmiechem. - No, to jak? Przypomniałeś
sobie zasady gry?
- Tak, ale zatrzymam na razie regulamin. Będę się pewniej czuł, bo
w razie czego będę mógł do niego zajrzeć. A zatem losujmy litery.
- Pamiętaj, że za pierwsze słowo dostajesz premię w postaci
podwójnej ilości punktów - przypomniała mu. -Oczywiście pod
warunkiem, że twoje słowo będzie dłuższe od mojego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
Jessica krzątała się już w kuchni. Z odgłosów domyślił się, że zabrała się
za przygotowywanie obiadu. W momencie, w którym o tym pomyślał,
zaburczało mu w żołądku.
Ułożył nowy stosik w palenisku i, zadowolony z siebie, poszedł do
kuchni.
- Cóż będziemy jedli tym razem? Chappi z fasolą? -zawołał od
progu.
- Nie, to zostawimy sobie na czarną godzinę. - Zaśmiała się
beztrosko. - Co powiesz na gulasz z puszki i sałatkę z pomidorów i
ogórków? To są jedyne świeże warzywa, jakie mamy - dodała.
- Brzmi zachęcająco. Osobiście byłem już gotowy na wszystko. -
Znowu zaburczało mu w brzuchu.
- Och, słyszę, że rzeczywiście jesteś głodny. - Zaśmiała się. - Ale
musisz jeszcze trochę wytrzymać. Tymczasem obierz, proszę, ogórki i
pokrój razem z pomidorami.
Chętnie chwycił za nóż. Lubił pomagać. Przypuszczał, że jako
dziecko jeszcze bardziej by lubił kuchenne prace. Gdyby jego mama nie
zamartwiała się cały czas o ojca, może piekłaby ciasta czy też gotowała
prawdziwe obiadki domowe. Niestety, u niego w domu kuchnią nie
84
RS
zajmował się nikt. Kiedy trochę podrósł, zrozumiał, że jeśli chce dobrze
zjeść, musi się nauczyć gotować. Nie było innego wyjścia. W tajemnicy
przed kolegami ze szkoły kupował książki kucharskie, z których chłonął
wiedzę niczym gąbka. Zwiat rozmaitych potraw zaczął go fascynować do
tego stopnia, że przez pewien czas myślał o karierze kucharza.
Eksperymentował w domu tak długo, aż jego potrawy stały się nie tylko
smaczne, ale również wykwintne. Nikogo jednak nie informował o swoich
nowych umiejętnościach. Gotował tylko dla mamy i chciał, żeby tak
zostało.
Teraz z energią kroił ogórki i patrzył, jak Jessica miesza gulasz.
Dodała trochę przypraw do smaku, po czym zamieszała. Następnie nabrała
odrobinę potrawy na drewnianą łyżkę i podmuchała na nią, żeby ostudzić
zawartość. Zbliżyła się z łyżką do stołu, przy którym siedział Dylan, i
podała mu ją.
- Spróbuj. Powiesz, czy mam jeszcze coś dodać.
Z głośnym mlaskaniem oblizał łyżkę i uśmiechnął się.
- Mmm! Pyszności! Ja bym już niczego nie dodawał - zawyrokował.
- A zatem można już nakryć do stołu.
- Pozwól, że ja to zrobię.
Poszedł do salonu i z kredensu wyjął kremowy obrus, który
następnie rozłożył na stole. Z kuchni przyniósł sztućce i ułożył je teraz
koło talerzy.
Kiedy wrócił, Jessica już przekładała gulasz do żaroodpornego
naczynia.
- Gotowe? - zapytała Dylana.
- Tak. Zaparzę jeszcze tylko kawę - oznajmił.
85
RS
- Zwietny pomysł! - zawołała i zaniosła gulasz do salonu.
Dylan zaczął nucić sobie jakąś melodię pod nosem. Było mu bardzo
lekko na duszy. Mimo złej pogody za oknem, zdawało mu się, że jest
słonecznie. Rozpierała go radość.
Kiedy zjawił się w salonie z dzbankiem świeżo zaparzonej kawy,
Jessica zasiadała właśnie do stołu. Położyła sobie serwetkę na kolanach i
spojrzała wyczekująco na kochanka.
- Podobno byłeś głodny? - ponagliła go.
- Zgadza się - potwierdził i usiadł czym prędzej. Nalał im kawy, po
czym nałożył sobie gigantyczną porcję gulaszu.
- Zostaw trochę dla mnie! - Zaśmiała się. - Może będę chciała
dokładkę...
- Nie martw się, z tego, co widzę, to gulaszu starczy i dla ciebie, i dla
mnie, i dla całego pułku wojska. Widzę, że nie szczędziłaś puszek.
- Cóż, sam mówiłeś, że przymierasz głodem. Nie chciałam, żebyś
opadł z sił - zauważyła z błyskiem w oczach.
- Aha... Rozumiem - odparł.
Jedli w miłej atmosferze, rozkoszując się swoim towarzystwem.
- Co byś chciała robić po obiedzie? - zagadnął ją Dylan.
- No, sama nie wiem... Pogoda jest do niczego, więc nie możemy
wyjść. Znowu jesteśmy uwięziem w domu. Ale wiesz co? Przypomniało
mi się, że Justin ma gdzieś u siebie scrabble'a.
- Zwietnie. Bardzo lubię w to grać. Czyli postanowione. Ja
pozmywam naczynia, a ty znajdz scrabble'a. Będzie dobra zabawa -
zapewnił.
86
RS
Od lat już tak dobrze się nie bawił. Każda chwila spędzona w tym
górskim domku dostarczała mu niezapomnianych przeżyć. W ciągłym
zabieganiu zapomniał już nawet, jak świetnie jest choć na moment
zapomnieć o pracy i kłopotach, ale Jessica przypomniała mu, na czym to
polega.
Z coraz większym zachwytem odkrywał kolejne aspekty złożonej
osobowości tej dziewczyny. Im lepiej ją poznawał, tym bardziej go
fascynowała.
Zaniósł naczynia do kuchni i zakasał rękawy koszuli. Na drążku przy
piecyku suszyły się ścierki, postanowił użyć jednej z nich jako fartucha.
Założył ją sobie za pasek od spodni i chwycił butelkę płynu do zmywania.
Wlał solidną porcję do zlewozmywaka, po czym zanurzył w mydlinach
brudne naczynia. Zmywając, myślał o Jessice.
Tymczasem Jessica wchodziła po schodach do pokoju Justina. Tam
rozejrzała się, niepewna, gdzie powinna najpierw szukać gry. Jej brat miał
dziwną tendencję do chowania rzeczy w najmniej spodziewanych
miejscach i teraz była przekonana, że następną godzinę spędzi na poszuki-
waniach scrabble'a.
Najpierw zajrzała pod łóżko, gdzie, ku własnemu zaskoczeniu,
znalazła własny staniczek.
Być może zgubiłam go, uciekając naprędce ze swojej sypialni,
pomyślała. Miałam wtedy całe naręcze ubrań i mogłam go upuścić,
stwierdziła. Niestety, pod łóżkiem nie było ani śladu pudła z grą.
Kolejnym miejscem, w które zajrzała, była wielka dębowa szafa jej
brata. W jej wnętrzu znalazła jednak wyłącznie ubrania Dylana. Przy
87
RS
okazji zauważyła, że jest bardzo schludny i wszystko poukładał w zgrabne
stosiki.
Ostatecznie usiadła, zrezygnowana, na fotelu pod oknem i nagle
poczuła, że coś ją uwiera. Odsunęła poduszkę i odkryła za nią pogniecione
pudło. Z tryumfalnym uśmiechem zeszła do salonu.
- Och, widzę, że znalazłaś - ucieszył się Dylan. - No to siadajmy.
Zdecydowali, że będą grać na podłodze. Tak było im dużo.
wygodniej. Usiedli na poduszkach i rozłożyli planszę.
- Już dawno w to nie grałem - przyznał Dylan. - Może przypomnisz
mi, jakie są zasady?
- O, tu mam regulamin - powiedziała, wyjmując bloczek z pudła. -
Poczytaj sobie.
Wziął regulamin i przeczytał go uważnie.
- Może powinnam cię lojalnie ostrzec, że w swoim czasie byłam
prawdziwą mistrzynią gry w scrabble - powiedziała dumnie.
- Nie martw się, na pewno nie poddam się bez walki.
- Marzyciel... - Parsknęła śmiechem. - No, to jak? Przypomniałeś
sobie zasady gry?
- Tak, ale zatrzymam na razie regulamin. Będę się pewniej czuł, bo
w razie czego będę mógł do niego zajrzeć. A zatem losujmy litery.
- Pamiętaj, że za pierwsze słowo dostajesz premię w postaci
podwójnej ilości punktów - przypomniała mu. -Oczywiście pod
warunkiem, że twoje słowo będzie dłuższe od mojego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]