[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rocznie.
172
Tom siedział na schodach od podwórza i obserwował zachód słońca. Zastanawiało go,
dlaczego Marty tak odwracał wzrok, przyrzekając, że powiadomi ojca o stanie Emmy--
Jean. Ta mała kanalia pewnie pojedzie swoim nowym szykownym wozem do Dallas albo
Oklahoma City i nigdy nie przekaże wiadomości.
Dzień, który zaczął się jako jeden z lepszych dni Emmy--Jean, szybko zmienił się w
jeden z najgorszych. Tom miał nadzieję, że kiedy Emma wejdzie do domu, zapomni o
Mar-tym. Nic z tego.
Wyszła w momencie, kiedy Marty wyjeżdżał z podwórza i próbowała go gonić. Tom
musiał przytrzymać ją siłą. Wierzgającą i miotającą przekleństwa zaniósł z powrotem do
domu. Walczyła, póki nie opuściły ją siły. Wyczerpana położyła się na łóżku i płacząc
zasnęła. Kiedy upewnił się, że może ją bezpiecznie zostawić, przeszedł przez pole do
miejsca, gdzie Johnny i Grant kosili siano. Poprosił, aby jeden z nich zawiadomił doktora
Hendricksa, że potrzebna jest jego pomoc.
Johnny wyruszył natychmiast. Wrócił z wiadomością, że doktor Hendricks zabrał jakiegoś
pacjenta do szpitala w Wichita Falls i nie będzie go do pózna. Jego żona prosiła o
przekazanie, że dopiero rano doktor będzie mógł przyjechać na farmę Toma.
Pogrążony w myślach Tom nie zauważył konia i jezdzca zbliżających się wzdłuż płotu od
strony farmy Henrych. Dopiero kiedy byli blisko, rozpoznał kuca Johnny'ego. Na siodle
przed Johnnym siedział jego syn, Jay. Uśmiech szczęścia rozjaśnił twarz Toma.
Tato! Tato! Zobacz! Jadę.
Pewnie, że jedziesz - Tom zdjął syna z siodła i przycisnął go do piersi. Jay objął go za
szyję. - Tęskniłem za tobą, mały.
Jestem duży.
Pewnie, że tak - potwierdził Tom. Wydawało się, że nie jest w stanie wykrztusić ani słowa
więcej.
Henry Ann poprosiła, żebym go zabrał. Dawnoście się nie widzieli.
Pięć dni. Liczyłem każdą godzinę.
Ciotka Dozie przysyła ci słoik knedli i trochę placuszków z brzoskwiniami. - Johnny
zszedł z kuca i odczepił torbę od siodła.
Boże błogosław Ciotkę Dozie.
Henry Ann zatrzymała mnie, żeby trochę podstygły. -Johnny zawiesił torbę na płocie.
Tom usiadł na pniaku i wziął Jaya na kolana.
Johnny mi robi huśtawkę.
Wysoko się huśtasz?
Johnny huśta wysoko. Heny Ann boi, że spadnę. Ja nie spadnę. Jestem duży.
Trzymaj się mocno, jak się huśtasz, dobrze?
-Johnny Trzymaj się mocno, kowboju"! - Jay za-
chichotał i pokazał Johnny'ego palcem.
- Co jeszcze porabiasz?
Malec przechylił głowę i zacisnął usta.
Auszczę fasole z Ciocią Dozie.
To dużo robisz.
Jestem duży.
173
Czas mijał prędko i gdy nadeszła pora, żeby wracać, Tom posadził Jaya na siodle przed
Johnnym.
- Do widzenia, synku. Niedługo przyjdę do ciebie. Dzięki, żeś go zabrał, Johnny.
Drobiazg. Już trochę jezdziliśmy razem po podwórzu. Henry Ann wiedziała, że pewnie
chciałbyś go zobaczyć. - Ciemne oczy Johnny'ego wychwyciły zmianę wyrazu jego
twarzy na dzwięk imienia Henry Ann. Obaj z Grantem zauważyli, że gdy przychodził na
farmę Henrych, oczu od niej nie mógł oderwać. Ten facet zakochany jest w niej do
szaleństwa. Poczciwy gość z tego Toma, ale wpakował się w niezły kocioł.
Bądz grzeczny, Jay. Słuchaj Henry Ann.
Kocham Henry Ann.
Ja też, synu. Ja też.
Cieszę się. Niedługo do ciebie przyjdę.
Kiedy Tom patrzył, jak jego syn oddala się od domu, w którym nie mógł czuć się
bezpiecznie, jego ciemne oczy wyraznie pojaśniały.
Doktor Hendricks przybył w chwili, kiedy Tom palował krowę obok przydrożnej kępy trawy
przed domem. Ledwo zdążył wysiąść z samochodu, a Emma-Jean zerwała się z krzesła
na werandzie, gdzie posadził ją Tom i podbiegła do niego.
- Witaj. Jak się nazywasz? Chcesz, żebym zdjęła sukienkę?
Tom podszedł do niej i położył jej rękę na ramienia Wcześniej upewnił się, czy jest
ubrana, ale odmówiła, jak uparte dziecko, umycia twarzy umazanej grubą warstwą różu i
szminki.
- Dzień dobry, doktorze. Dziękuję, że pan przyszedł.
Doktor Hendricks skinął głową i całą swoją uwagę skierował na Emmę-Jean.
Jak się pani miewa, pani Dolan?
Chcesz zobaczyć moje cycuszki? - Tom wziął ją za ręce, bo zamierzała właśnie rozpiąć
górę sukienki.
Nie, Emma-Jean. Nie rób tego,
Chcesz zobaczyć moje cycuszki?
Pózniej. Możesz pokazać mi je pózniej. Idę na przyjęcie! - zamachnęła się i jej pięść
wylądowała na policzku Toma.
Przestań - powiedział łagodnie i chwycił jej nadgarstek. - Chodz, usiądziemy na
werandzie.
Nie!
Niech pan idzie, doktorze. Ona zaraz pójdzie za panem.
Doktor Hendricks wszedł na werandę, a Emma-Jean podążyła za nim. Usiadł na krześle.
Ona próbowała usiąść mu na kolanach, ale łagodnie posadził ją na krześle stojącym
obok.
Możemy rozmawiać, Tom?
Z nią jest coraz gorzej, doktorze. Dziś rano nie wiedziała jak się nazywa. Myślę, że czego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl wyciskamy.pev.pl
rocznie.
172
Tom siedział na schodach od podwórza i obserwował zachód słońca. Zastanawiało go,
dlaczego Marty tak odwracał wzrok, przyrzekając, że powiadomi ojca o stanie Emmy--
Jean. Ta mała kanalia pewnie pojedzie swoim nowym szykownym wozem do Dallas albo
Oklahoma City i nigdy nie przekaże wiadomości.
Dzień, który zaczął się jako jeden z lepszych dni Emmy--Jean, szybko zmienił się w
jeden z najgorszych. Tom miał nadzieję, że kiedy Emma wejdzie do domu, zapomni o
Mar-tym. Nic z tego.
Wyszła w momencie, kiedy Marty wyjeżdżał z podwórza i próbowała go gonić. Tom
musiał przytrzymać ją siłą. Wierzgającą i miotającą przekleństwa zaniósł z powrotem do
domu. Walczyła, póki nie opuściły ją siły. Wyczerpana położyła się na łóżku i płacząc
zasnęła. Kiedy upewnił się, że może ją bezpiecznie zostawić, przeszedł przez pole do
miejsca, gdzie Johnny i Grant kosili siano. Poprosił, aby jeden z nich zawiadomił doktora
Hendricksa, że potrzebna jest jego pomoc.
Johnny wyruszył natychmiast. Wrócił z wiadomością, że doktor Hendricks zabrał jakiegoś
pacjenta do szpitala w Wichita Falls i nie będzie go do pózna. Jego żona prosiła o
przekazanie, że dopiero rano doktor będzie mógł przyjechać na farmę Toma.
Pogrążony w myślach Tom nie zauważył konia i jezdzca zbliżających się wzdłuż płotu od
strony farmy Henrych. Dopiero kiedy byli blisko, rozpoznał kuca Johnny'ego. Na siodle
przed Johnnym siedział jego syn, Jay. Uśmiech szczęścia rozjaśnił twarz Toma.
Tato! Tato! Zobacz! Jadę.
Pewnie, że jedziesz - Tom zdjął syna z siodła i przycisnął go do piersi. Jay objął go za
szyję. - Tęskniłem za tobą, mały.
Jestem duży.
Pewnie, że tak - potwierdził Tom. Wydawało się, że nie jest w stanie wykrztusić ani słowa
więcej.
Henry Ann poprosiła, żebym go zabrał. Dawnoście się nie widzieli.
Pięć dni. Liczyłem każdą godzinę.
Ciotka Dozie przysyła ci słoik knedli i trochę placuszków z brzoskwiniami. - Johnny
zszedł z kuca i odczepił torbę od siodła.
Boże błogosław Ciotkę Dozie.
Henry Ann zatrzymała mnie, żeby trochę podstygły. -Johnny zawiesił torbę na płocie.
Tom usiadł na pniaku i wziął Jaya na kolana.
Johnny mi robi huśtawkę.
Wysoko się huśtasz?
Johnny huśta wysoko. Heny Ann boi, że spadnę. Ja nie spadnę. Jestem duży.
Trzymaj się mocno, jak się huśtasz, dobrze?
-Johnny Trzymaj się mocno, kowboju"! - Jay za-
chichotał i pokazał Johnny'ego palcem.
- Co jeszcze porabiasz?
Malec przechylił głowę i zacisnął usta.
Auszczę fasole z Ciocią Dozie.
To dużo robisz.
Jestem duży.
173
Czas mijał prędko i gdy nadeszła pora, żeby wracać, Tom posadził Jaya na siodle przed
Johnnym.
- Do widzenia, synku. Niedługo przyjdę do ciebie. Dzięki, żeś go zabrał, Johnny.
Drobiazg. Już trochę jezdziliśmy razem po podwórzu. Henry Ann wiedziała, że pewnie
chciałbyś go zobaczyć. - Ciemne oczy Johnny'ego wychwyciły zmianę wyrazu jego
twarzy na dzwięk imienia Henry Ann. Obaj z Grantem zauważyli, że gdy przychodził na
farmę Henrych, oczu od niej nie mógł oderwać. Ten facet zakochany jest w niej do
szaleństwa. Poczciwy gość z tego Toma, ale wpakował się w niezły kocioł.
Bądz grzeczny, Jay. Słuchaj Henry Ann.
Kocham Henry Ann.
Ja też, synu. Ja też.
Cieszę się. Niedługo do ciebie przyjdę.
Kiedy Tom patrzył, jak jego syn oddala się od domu, w którym nie mógł czuć się
bezpiecznie, jego ciemne oczy wyraznie pojaśniały.
Doktor Hendricks przybył w chwili, kiedy Tom palował krowę obok przydrożnej kępy trawy
przed domem. Ledwo zdążył wysiąść z samochodu, a Emma-Jean zerwała się z krzesła
na werandzie, gdzie posadził ją Tom i podbiegła do niego.
- Witaj. Jak się nazywasz? Chcesz, żebym zdjęła sukienkę?
Tom podszedł do niej i położył jej rękę na ramienia Wcześniej upewnił się, czy jest
ubrana, ale odmówiła, jak uparte dziecko, umycia twarzy umazanej grubą warstwą różu i
szminki.
- Dzień dobry, doktorze. Dziękuję, że pan przyszedł.
Doktor Hendricks skinął głową i całą swoją uwagę skierował na Emmę-Jean.
Jak się pani miewa, pani Dolan?
Chcesz zobaczyć moje cycuszki? - Tom wziął ją za ręce, bo zamierzała właśnie rozpiąć
górę sukienki.
Nie, Emma-Jean. Nie rób tego,
Chcesz zobaczyć moje cycuszki?
Pózniej. Możesz pokazać mi je pózniej. Idę na przyjęcie! - zamachnęła się i jej pięść
wylądowała na policzku Toma.
Przestań - powiedział łagodnie i chwycił jej nadgarstek. - Chodz, usiądziemy na
werandzie.
Nie!
Niech pan idzie, doktorze. Ona zaraz pójdzie za panem.
Doktor Hendricks wszedł na werandę, a Emma-Jean podążyła za nim. Usiadł na krześle.
Ona próbowała usiąść mu na kolanach, ale łagodnie posadził ją na krześle stojącym
obok.
Możemy rozmawiać, Tom?
Z nią jest coraz gorzej, doktorze. Dziś rano nie wiedziała jak się nazywa. Myślę, że czego [ Pobierz całość w formacie PDF ]